POLSKIE ITINERARIUM ALTOMONTEGO
125
Lanfranca, Cortony, Tassiego,
spółki Coli i Ghcrardi), ale
i tego typu dekoracji wnętrz,
jaki we Francji reprezentował
Le Brun, a w całej Europie
rozpowszechniła francuska gra-
fika.
Jeden z rysunków (nr 71),
pochodzący, być może, jeśli nie
z polskiego okresu, to z samych
początków pobytu w Austrii,
przedstawia dwie główki dzie-
cięce. Jeśli to są powtórki ry-
sunkowe dzieł Francesca Du-
quesnoy, jak chce pani Aurcn-
hammer, to są to przerysunki
tak strawestowanc, że nie uda-
ło mi się zidentyfikować ich
pierwowzorów. Wydaje się,
że są to raczej własne studia
dzieci.
Następna grupa rysunków
stanowi dość zwartą całość te-
matyczną. To prace związane
z uzbrojeniem i myślistwem.
Na początek dwie karty z ry-
sunkami przyborów. Widzimy
staranne, kredką rysowane
przedstawienie myśliwskiego
rogu i torby (nr 74) oraz szcze-
gólnie interesujące rękojeści
i sposobu zamocowania do pa-
sa koncerza. To już drugi ry-
sunek w szkicowniku poświę-
cony tej anachronicznej a egzo-
tycznej i malowniczej dla
batalisty broni. Niezwykle sta-
ranna forma tych rysunków, 28. M. Altomonte, Apoteoza ks. Eugeniusza. Wiedeń, Dolny Belweder
pełna przekonywającej prawdy
przypadkowość ułożenia przedmiotów pozwalają stwierdzić, że mamy do czynienia ze studiami
z natury. Identyczną techniką, grubymi kreskami kredki, naszkicowane są dwa studia psów (nr 75,
76). Pozostałe w szkicowniku trzy jeszcze karty poświęcone psom różnią się już techniką rysowania
i wydają się późniejsze, świadczą jednak, że Altomonte umiał podpatrywać i utrwalać różne psie
postawy i, co ważniejsze, że było mu to potrzebne. Ostatnim rysunkiem tej serii jest ołówkowe
przedstawienie dwóch zabitych słonek. Sposób rysowania — owe grube, soczyste, równoległe kreski,
znane nam już z poprzednich przykładów —• pozwala umiejscowić je w polskim itinerarium.
Na podstawie istnienia tak licznej grupy rysunków, dość jednolitych stylistycznie, technicznie
i tematycznie, można się domyślać, że jeszcze jedna gałąź malarstwa musiała być Altomontemu w Polsce
nieobca ■— to animalistyka. Jest rzeczą więcej niż prawdopodobną, że naszego batalistę zatrudniano
również jako malarza polowań i myśliwskich trofeów. Pożary, wojny i zawieruchy pozbawiły nas
wielkich płócien o tej tematyce. Dziś rozporządzamy już tylko świadectwem kilku rysunków ze
szkicownika.
Ostatnim rysunkiem jest dość dziwny formalnie, dużo bardziej szkicowy niż inne, Konny parobek
125
Lanfranca, Cortony, Tassiego,
spółki Coli i Ghcrardi), ale
i tego typu dekoracji wnętrz,
jaki we Francji reprezentował
Le Brun, a w całej Europie
rozpowszechniła francuska gra-
fika.
Jeden z rysunków (nr 71),
pochodzący, być może, jeśli nie
z polskiego okresu, to z samych
początków pobytu w Austrii,
przedstawia dwie główki dzie-
cięce. Jeśli to są powtórki ry-
sunkowe dzieł Francesca Du-
quesnoy, jak chce pani Aurcn-
hammer, to są to przerysunki
tak strawestowanc, że nie uda-
ło mi się zidentyfikować ich
pierwowzorów. Wydaje się,
że są to raczej własne studia
dzieci.
Następna grupa rysunków
stanowi dość zwartą całość te-
matyczną. To prace związane
z uzbrojeniem i myślistwem.
Na początek dwie karty z ry-
sunkami przyborów. Widzimy
staranne, kredką rysowane
przedstawienie myśliwskiego
rogu i torby (nr 74) oraz szcze-
gólnie interesujące rękojeści
i sposobu zamocowania do pa-
sa koncerza. To już drugi ry-
sunek w szkicowniku poświę-
cony tej anachronicznej a egzo-
tycznej i malowniczej dla
batalisty broni. Niezwykle sta-
ranna forma tych rysunków, 28. M. Altomonte, Apoteoza ks. Eugeniusza. Wiedeń, Dolny Belweder
pełna przekonywającej prawdy
przypadkowość ułożenia przedmiotów pozwalają stwierdzić, że mamy do czynienia ze studiami
z natury. Identyczną techniką, grubymi kreskami kredki, naszkicowane są dwa studia psów (nr 75,
76). Pozostałe w szkicowniku trzy jeszcze karty poświęcone psom różnią się już techniką rysowania
i wydają się późniejsze, świadczą jednak, że Altomonte umiał podpatrywać i utrwalać różne psie
postawy i, co ważniejsze, że było mu to potrzebne. Ostatnim rysunkiem tej serii jest ołówkowe
przedstawienie dwóch zabitych słonek. Sposób rysowania — owe grube, soczyste, równoległe kreski,
znane nam już z poprzednich przykładów —• pozwala umiejscowić je w polskim itinerarium.
Na podstawie istnienia tak licznej grupy rysunków, dość jednolitych stylistycznie, technicznie
i tematycznie, można się domyślać, że jeszcze jedna gałąź malarstwa musiała być Altomontemu w Polsce
nieobca ■— to animalistyka. Jest rzeczą więcej niż prawdopodobną, że naszego batalistę zatrudniano
również jako malarza polowań i myśliwskich trofeów. Pożary, wojny i zawieruchy pozbawiły nas
wielkich płócien o tej tematyce. Dziś rozporządzamy już tylko świadectwem kilku rysunków ze
szkicownika.
Ostatnim rysunkiem jest dość dziwny formalnie, dużo bardziej szkicowy niż inne, Konny parobek