ZE STUDIÓW NAD SZKOŁĄ PÛNT-AVEN
257
17. Vincent van Gogh, Portret pani Ginoux, 1888
wzruszeniem. Bądźmy dobrej myśli o powodzeniu naszego przedsięwzięcia i oby pan czuł się tu także jak u siebie,
ponieważ jestem przekonany, że to wszystko potrwa długo7.
Jako szefa pracowni widzi oczywiście Gauguina. Z ewangeliczną wprost skromnością usuwa się
na drugi plan, uważając Gauguina nie tylko za większego od siebie artystę, od którego można się wiele
nauczyć, ale za człowieka stworzonego do kierowania innymi. Uważa siebie raczej za organizatora
* pracowni, w którą życie dopiero ma tchnąć Gauguin. Relacjonując ostatnią korespondencję i swój
własny na ten temat pogląd pisze do Thea:
Bernard pisze mi znowu, że chce tu przyjechać i proponuje mi w imieniu własnym, Lavala, Moreta i jakiegoś
nowego — wymianę z nimi czterema. Pisze mi, że Laval także przyjedzie i że tamci dwaj chcieliby przyjechać. Życzę
sobie tego gorąco, ale kiedy idzie o wspólne życic kilku malarzy, uważam, żc trzeba przede wszystkim zwierzchnika,
który by zaprowadził porządek ; oczywiście będzie nim Gauguin. Dlatego chciałbym, żeby Gauguin był tu przed innymi
(zresztą Bernard i Laval przyjadą w lutym, Bernard ma w Paryżu komisję poborową)... Po południu odpiszę Gaugui-
nowi i Bernardowi i powiem im, żc w każdym razie zaczniemy od tego, by czuć się ze sobą związani i że wierzę, iż
ten związek będzie naszą siłą przeciw kłopotom z pieniędzmi i zdrowiem... Im szybciej Gauguin poczuje, że łącząc się
z nami będzie miał pozycję szefa pracowni, tym szybciej będzie zdrowy i nabierze zapału do pracy. Otóż im lepiej
urządzona będzie pracownia dla potrzeb wiciu przyjezdnych, tym więcej przyjdzie mu do głowy pomysłów, żeby
tchnąć w nią życie. Ponieważ w Pont-Aven mówią teraz tylko o tym, będzie się mówiło o tym także w Paryżu...
7 V. v. Gogh do Gauguina, Arles, wrzesień 1888, Correspondance, s. 226—227.
33 — Rocznik Historii Sztuki, Tom VI.
257
17. Vincent van Gogh, Portret pani Ginoux, 1888
wzruszeniem. Bądźmy dobrej myśli o powodzeniu naszego przedsięwzięcia i oby pan czuł się tu także jak u siebie,
ponieważ jestem przekonany, że to wszystko potrwa długo7.
Jako szefa pracowni widzi oczywiście Gauguina. Z ewangeliczną wprost skromnością usuwa się
na drugi plan, uważając Gauguina nie tylko za większego od siebie artystę, od którego można się wiele
nauczyć, ale za człowieka stworzonego do kierowania innymi. Uważa siebie raczej za organizatora
* pracowni, w którą życie dopiero ma tchnąć Gauguin. Relacjonując ostatnią korespondencję i swój
własny na ten temat pogląd pisze do Thea:
Bernard pisze mi znowu, że chce tu przyjechać i proponuje mi w imieniu własnym, Lavala, Moreta i jakiegoś
nowego — wymianę z nimi czterema. Pisze mi, że Laval także przyjedzie i że tamci dwaj chcieliby przyjechać. Życzę
sobie tego gorąco, ale kiedy idzie o wspólne życic kilku malarzy, uważam, żc trzeba przede wszystkim zwierzchnika,
który by zaprowadził porządek ; oczywiście będzie nim Gauguin. Dlatego chciałbym, żeby Gauguin był tu przed innymi
(zresztą Bernard i Laval przyjadą w lutym, Bernard ma w Paryżu komisję poborową)... Po południu odpiszę Gaugui-
nowi i Bernardowi i powiem im, żc w każdym razie zaczniemy od tego, by czuć się ze sobą związani i że wierzę, iż
ten związek będzie naszą siłą przeciw kłopotom z pieniędzmi i zdrowiem... Im szybciej Gauguin poczuje, że łącząc się
z nami będzie miał pozycję szefa pracowni, tym szybciej będzie zdrowy i nabierze zapału do pracy. Otóż im lepiej
urządzona będzie pracownia dla potrzeb wiciu przyjezdnych, tym więcej przyjdzie mu do głowy pomysłów, żeby
tchnąć w nią życie. Ponieważ w Pont-Aven mówią teraz tylko o tym, będzie się mówiło o tym także w Paryżu...
7 V. v. Gogh do Gauguina, Arles, wrzesień 1888, Correspondance, s. 226—227.
33 — Rocznik Historii Sztuki, Tom VI.