Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie — 11.1967

DOI Heft:
Wspomienia o Muzeum Narodowym w Warszawie
DOI Artikel:
Marconi, Bohdan: Wspomnienia z lat 1939 - 1945
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19549#0275

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
kiej?" „Rzeczywiście nie mam, bo niech pan zobaczy, przecież w deklaracji podałem, że babka
moja jest Angielką, a właściwie ze szkockiej rodziny Heiton, urodzona w Selkirk." „To jak Pan
może być Polakiem?" Zakończyłem indagacje powiedzeniem: „nic na to nie poradzę, że czuję
się i jestem Polakiem." Na tym skończyła się ta rozmowa, szczęśliwie bez żadnych dla mnie
przykrych następstw.

W Pracowni Muzeum konserwowane były, prócz obrazów z galerii, większość kolekcji z Wi-
lanowa oraz wiele obrazów stanowiących depozyty złożone przed wrześniem r. 1939 lub już
w czasie wojny. Prócz mnie pracowali konserwatorzy Stanisław Pawłowski, mój współpraco-
wnik od r. 1936, praktykantki Maria Blizińska (Orthwein) i córka moja Zofia, rozpoczyna-
jąca naukę konserwacji. Pracował również Marian Słonecki, zastępca przedwojennego kie-
rownika Państwowej Pracowni Konserwatorskiej przy Państwowych Zbiorach Sztuki na Zamku
Warszawskim prof. Jana Rutkowskiego. Byliśmy zmuszeni w Muzeum do wykonywania kon-
serwacji obrazów na rozkaz okupantów. Przy takiej okazji przybył do Pracowni następca osła-
wionego Kutschery, gen. Geibel, którego spotkałem później raz jeszcze już po Powstaniu. Był
także raz jeden gub. Franek. Bywały związane z tymi zleceniami bardzo trudne sytuacje, gdyż
zlecenia te sprzeczne bywały z zasadami etyki konserwatorskiej. Tak np. w roku 1942 zarząd
Pałacu Belwederskiego zażądał konserwacji kilku pejzaży holenderskich z w. XVIII, prawdo-
podobnie zabranych z Holandii, żądając obcięcia górnej części dla dopasowanie jako panneaux
dla dekoracji korytarza Belwederu. Sprzeciwiłem się, powołując się na zasady konserwatorskie.
Dostałem rozkaz na piśmie. Będąc zmuszony poddać się zarządzeniu znalazłem jednak wyjście
z tej trudnej sytuacji. Krosna zostały skrócone i górne ich krawędzie zaokrąglone, a płótno
zamiast obcinać zawinęliśmy.

W przykrej lecz chwilami zabawnej sytuacji znalazłem się, gdy wysoki urzędnik „Abteilung
Kultur, Distrikt Warschau" Dr Karl Grundmann zażądał, bym mu towarzyszył w zwiedzeniu
antykwariatów, dla wybrania prezentu urodzinowego dla gubernatora Fischera. Grundmann,
przedwojenny asystent katedry germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego, wychowany w Polsce,
zjawił się niedługo po kapitulacji w mundurze i rozmawiał z nami wyłącznie po niemiecku.

Wszystkie antykwariaty znały mnie dobrze, toteż zjawienie się w towarzystwie umunduro-
wanego hitlerowca nie wywołało nieporozumień. Wystarczyło, że wchodząc za Grundmannem
przymrużyłem oko, a wywoływało to cień porozumiewawczego uśmiechu. Rozumiano dosko-
nale przymusową sytuację. Wybraliśmy, jak pamiętam, akwafortę Bellotta, jeden z widoków
Warszawy, dość często spotykany i w niezbyt dobrym stanie.

W końcu roku 1939 zaginął portret z Fajum, jedyny w Muzeum okaz malarstwa enkausty-
cznego. Zawiadomiony o tym został Dr Józef Miihlmann. Okazało się, że obraz został „prywatnie"
zabrany przez wspomnianego już uprzednio Deisela i odnaleziony w zajmowanym przez ofi-
cerów niemieckich Hotelu Bristol w pokoju, chwilowo próżnym, gdyż Deisel wyjechał służbowo
na kilka dni do Berlina. Nie uchroniło to portretu tego od wywiezienia, ale szczęśliwie ocalał
i znajduje się znowu w Muzeum.

271
 
Annotationen