OBRAZ JAKO ROZDARCIE I SMIERC WCIELONEGO BOGA
295
szeniu, do ktôrego przymuszajg nas obrazy - od tych, ktôre nawiedzajg
nas w snach i ulatujg w chmury az po te „ludowe”, straszliwie brzydkie
lub przesadne, przed ktôryini piçc tysiçcy wiernych nie waha siç gremial-
nie uklpkngc. Zabicie obrazu bylo wolg wyrwania z podmiotu ciggle roz-
dartego, sprzecznego, nieswiadomego, w pewnym sensie - „ghipiego”,
harmonijnego, inteligentnego, swiadomego i niesmiertelnego czlowieczen-
stwa czlowieka. Istnieje jednakze swiat pomiçdzy czlowiekiem humani-
zmu, idealem, a podmiotem ludzkim: pierwszy dgzy wyigcznie do jedno-
sci, drugi nie przestaje myslec o sobie jako istocie podzielonej, rozdartej,
skazanej na smierc160 * * * * 165 * *. Zrozumienie obrazôw - i ich rozdzierajgcej skutecz-
nosci - nie obçdzie siç bez podwazenia tego „humanizmu”, z ktôrego hi-
storia sztuki Vasariego, a potem Panofsky’ego, uczyni swe alibi.
Zabicie obrazu nie bylo zatem dla Vasariego niczym innym, jak no-
wym sposobem - bardziej radykalnym, bardziej idealnym byc moze - za-
bicia smierci. Wraz ze swg plejadg wybranych artystôw „nieprzemijajg-
cych”, historia sztuki stworzyla sobie Parnas pôl-bogôw, ktôrych
podstawowa cnota polegala na tym, ze wszyscy byli bohaterami, mistrza-
mi podobienstwa. Zas niespokojne prologi Teofila Mnicha i Cenniniego
môwig nam, ze wszelki obraz sztuki powinien byc w istocie zalobg po
utracie podobienstwa, sladem utraty boskiego obrazu, spowodowanej wi-
ng Adama. Jesli zas podobienstwo z chrzescijanskiego punktu widzenia
pomyslane jest jako wielki dramat, to dlatego, ze poprzez winç i utratç
swego „bycia-na-obraz”, Adam nie spowodowal nie innego niz wymyslenie
nam smierci. Nie byc podobnym (do Boga) - to inny sposôb wypowiedze-
nia: wszyscy umrzemy. Jest zrozumiale, w jaki sposôb pragnienie odnale-
zienia obrazu (boskiego) nakîada sip na pragnienie odnalezienia wrodzo-
nej niesmiertelnosci, do ktôrej Bôg miai nas stworzyc. Taka jest byc moze
fundamentalna dialektyka wcielonych obrazôw, ze majg nosic w sobie
podwôjny, sprzeczny ruch (sprzeczny od sprzecznosci, w ktôrej boskie Slo-
wo zgodzilo sic; juz zanurzyc): nosic smierc w sobie, zaczynac od czegos,
co jest nieustannym „zadawaniem smierci” - a wi^c poswipceniem - aby
kierowae religijnie wspôlnym pragnieniem smierci smierci... Cudzoziem-
cowi, ktôry odkrywalby nagle zachodni swiat obrazôw chrzescijanskich,
160 Wystarczy zacytowac tylko dwa teksty, ktôre mimo rôznic dotykajk tej wielkiej
kwestii, por. M. Foucault, Les mots et les choses - Une archéologie des sciences humaines,
Gallimard, Paris 1966, s. 314-398; oraz J. Lacan, La science et la vérité, (w:) Ecrits, s. 857-
859: „Jedna rzecz jest pewna: jezeli podmiot jest tam, w wçzle rôznicy, wszelkie humani-
styczne odniesienie jest zbyteczne, bowiem to od niego odeina siç podmiot. (...) Nie ma na-
uki 0 czlowieku, poniewaz nie istnieje czlowiek nauki, tylko jej podmiot”. Por. ponadto w
polu psychoanalizy P. Fédida, La Psychanalyse n’est pas un humanisme, „L’Ecrit du
temps” 1988, nr 19, s. 37-42.
295
szeniu, do ktôrego przymuszajg nas obrazy - od tych, ktôre nawiedzajg
nas w snach i ulatujg w chmury az po te „ludowe”, straszliwie brzydkie
lub przesadne, przed ktôryini piçc tysiçcy wiernych nie waha siç gremial-
nie uklpkngc. Zabicie obrazu bylo wolg wyrwania z podmiotu ciggle roz-
dartego, sprzecznego, nieswiadomego, w pewnym sensie - „ghipiego”,
harmonijnego, inteligentnego, swiadomego i niesmiertelnego czlowieczen-
stwa czlowieka. Istnieje jednakze swiat pomiçdzy czlowiekiem humani-
zmu, idealem, a podmiotem ludzkim: pierwszy dgzy wyigcznie do jedno-
sci, drugi nie przestaje myslec o sobie jako istocie podzielonej, rozdartej,
skazanej na smierc160 * * * * 165 * *. Zrozumienie obrazôw - i ich rozdzierajgcej skutecz-
nosci - nie obçdzie siç bez podwazenia tego „humanizmu”, z ktôrego hi-
storia sztuki Vasariego, a potem Panofsky’ego, uczyni swe alibi.
Zabicie obrazu nie bylo zatem dla Vasariego niczym innym, jak no-
wym sposobem - bardziej radykalnym, bardziej idealnym byc moze - za-
bicia smierci. Wraz ze swg plejadg wybranych artystôw „nieprzemijajg-
cych”, historia sztuki stworzyla sobie Parnas pôl-bogôw, ktôrych
podstawowa cnota polegala na tym, ze wszyscy byli bohaterami, mistrza-
mi podobienstwa. Zas niespokojne prologi Teofila Mnicha i Cenniniego
môwig nam, ze wszelki obraz sztuki powinien byc w istocie zalobg po
utracie podobienstwa, sladem utraty boskiego obrazu, spowodowanej wi-
ng Adama. Jesli zas podobienstwo z chrzescijanskiego punktu widzenia
pomyslane jest jako wielki dramat, to dlatego, ze poprzez winç i utratç
swego „bycia-na-obraz”, Adam nie spowodowal nie innego niz wymyslenie
nam smierci. Nie byc podobnym (do Boga) - to inny sposôb wypowiedze-
nia: wszyscy umrzemy. Jest zrozumiale, w jaki sposôb pragnienie odnale-
zienia obrazu (boskiego) nakîada sip na pragnienie odnalezienia wrodzo-
nej niesmiertelnosci, do ktôrej Bôg miai nas stworzyc. Taka jest byc moze
fundamentalna dialektyka wcielonych obrazôw, ze majg nosic w sobie
podwôjny, sprzeczny ruch (sprzeczny od sprzecznosci, w ktôrej boskie Slo-
wo zgodzilo sic; juz zanurzyc): nosic smierc w sobie, zaczynac od czegos,
co jest nieustannym „zadawaniem smierci” - a wi^c poswipceniem - aby
kierowae religijnie wspôlnym pragnieniem smierci smierci... Cudzoziem-
cowi, ktôry odkrywalby nagle zachodni swiat obrazôw chrzescijanskich,
160 Wystarczy zacytowac tylko dwa teksty, ktôre mimo rôznic dotykajk tej wielkiej
kwestii, por. M. Foucault, Les mots et les choses - Une archéologie des sciences humaines,
Gallimard, Paris 1966, s. 314-398; oraz J. Lacan, La science et la vérité, (w:) Ecrits, s. 857-
859: „Jedna rzecz jest pewna: jezeli podmiot jest tam, w wçzle rôznicy, wszelkie humani-
styczne odniesienie jest zbyteczne, bowiem to od niego odeina siç podmiot. (...) Nie ma na-
uki 0 czlowieku, poniewaz nie istnieje czlowiek nauki, tylko jej podmiot”. Por. ponadto w
polu psychoanalizy P. Fédida, La Psychanalyse n’est pas un humanisme, „L’Ecrit du
temps” 1988, nr 19, s. 37-42.