3. Jakub Tatarkiewicz. Kopia marmurowa popiersia ks.
Józefa Poniatowskiego dłuta Thorvaldsena (fot. M. Cze-
chowicz)
nej szyi zostały ujęte frontalnie, tak że oczy księ-
cia kierują się wprost ku oczom widza (ryc. 2).
Rzeźbę tę wolno uznać jeśli nie za wybitnie,
to przynajmniej za poprawne, rzetelnie wykonane
dzieło artysty, który opanował technikę rzeźbiar-
ską, odznaczał się znacznym poczuciem formy
i dążył do zbudowania zwartej, lecz nie do tego
stopnia uogólnionej bryły, żeby wyzbyła się roz-
maitych szczegółów. Szczegóły popiersia, choć
opracowane starannie, nie pozostają jednak w
sprzeczności z ogólnym zarysem plastycznej for-
my, która godzi dążenie do osiągnięcia portreto-
wego podobieństwa z pryncypiami tektonicznej
struktury rzeźbiarskiej. Reprodukowane na tym
miejscu trzy zdjęcia fotograficzne przedstawiają
popiersie księcia en jace (ryc. 2), en trois ąuarts
(ryc. 3) i z profilu (ryc. 5), co ułatwia obserwację
i ocenę torsu. Głowę cechuje faktura raczej twar-
da i w związku z tym celowa, jeśli się przypomni,
że chodzi o wizerunek żołnierza-dowódcy. Brak tu
więc łagodnego zróżnicowania powierzchni, tj. de-
likatnych przejść od partii wypukłych do wgłęb-
nych, charakterystycznych np. dla popiersia Ma-
rii Szymanowskiej, odkutego przez młodego wów-
czas rzeźbiarza. Twarz ks. Józefa, nieco ciężką i
szeroką, okalają łukiem zakreślone wydatne baki,
a usta oceniają wąskie, na dół zwieszone niewiel-
kie wąsy, tak typowe dla wizerunków księcia, zna-
nych z jego obfitej ikonografii. Duże i bystro pa-
trzące przed siebie oczy, mocny kształt nosa o
nieco za szerokim grzbiecie, a przy tym pulchne,
niewielkie usta oraz nabrzmiałe z lekka pod oczy-
ma policzki, a także okrągły podbródek, wreszcie
piękne, wijące się loki czupryny d la Tite zdają
się powtarzać wiernie autentyczne rysy modela,
który — rzecz oczywista — nie mógł pozować ar-
tyście, bo w czasie jego pracy już nie żył. Twór-
ca tego wizerunku opierał się więc na znanych
źródłach ikonograficznych, które potrafił umie-
jętnie wyzyskać. Budzi jednak zastrzeżenie spo-
sób zespolenia widoku frontalnego (ryc. 2) z pro-
filowym (ryc. 5). Oglądana z profilu twarz księcia
została zarysowana zbyt ostro, linia nosa wydaje
się zanadto zagięta, a broda zbyt wysunięta do
przodu. Można by dopatrzeć się zatem pewnej
dysharmonii między owymi partiami rzeźbionej
głowy. Nie dyskwalifikuje to jednak dzieła, trak-
towanego jako bryła całościowa, uzupełniona je-
szcze stylizowaną miękko draperią, tj. udrapowa-
nym malowniczo krótkim płaszczem żołnierskim
(paludamentum). Został on zawieszony asyme-
trycznie tworząc kilka skąpych fałd na prawym
ramieniu torsu, a okazałą podwiniętą fałdę na le-
wym, przykrywającą widoczne dołem rytmicznie
plisowane, spłaszczone fałdki. Nawiasem dodać
warto, że najefektowniej przedstawia się głowa
w pozycji en trois ąuarts, nie pozbawiona wyrazu
determinacji i życia (ryc. 3). Chłodny w zasadzie
klimat neoklasycyzmu ze swoją skłonnością do
idealizacji modela nie zniweczył w opisywanym
przypadku ani intencjonalnej formy portretowej
ani, co zresztą z portretem się łączy, znamion re-
alizmu i prawdy.
Scharakteryzowane dzieło nie jest samodziel-
nym utworem Tatarkiewicza, lecz kopią — nieco
tylko zmienioną — oryginalnego, gipsowego od-
lewu rzeźby Thorvaldsena, obecnie znadującego
się w Muzeum tego artysty w Kopenhadze (ryc.
I)2. Główna, raczej powierzchowna zmiana po-
lega na dodaniu opisanej draperii. Tors w rzeźbie
duńskiego mistrza, krótszy od torsu w kopii Ta-
tarkiewicza, a przy tym nagi, został bowiem osa-
dzony na normalnej okrągłej podstawie, podobnej
do jońskiej bazy kolumnowej, lecz u wysmuklonej
2 T. Dobrowolski, Rzeźba klasycystyczna i ro-
mantyczna w Polsce, Wrocław 1974, s. 25, 122.
126
Józefa Poniatowskiego dłuta Thorvaldsena (fot. M. Cze-
chowicz)
nej szyi zostały ujęte frontalnie, tak że oczy księ-
cia kierują się wprost ku oczom widza (ryc. 2).
Rzeźbę tę wolno uznać jeśli nie za wybitnie,
to przynajmniej za poprawne, rzetelnie wykonane
dzieło artysty, który opanował technikę rzeźbiar-
ską, odznaczał się znacznym poczuciem formy
i dążył do zbudowania zwartej, lecz nie do tego
stopnia uogólnionej bryły, żeby wyzbyła się roz-
maitych szczegółów. Szczegóły popiersia, choć
opracowane starannie, nie pozostają jednak w
sprzeczności z ogólnym zarysem plastycznej for-
my, która godzi dążenie do osiągnięcia portreto-
wego podobieństwa z pryncypiami tektonicznej
struktury rzeźbiarskiej. Reprodukowane na tym
miejscu trzy zdjęcia fotograficzne przedstawiają
popiersie księcia en jace (ryc. 2), en trois ąuarts
(ryc. 3) i z profilu (ryc. 5), co ułatwia obserwację
i ocenę torsu. Głowę cechuje faktura raczej twar-
da i w związku z tym celowa, jeśli się przypomni,
że chodzi o wizerunek żołnierza-dowódcy. Brak tu
więc łagodnego zróżnicowania powierzchni, tj. de-
likatnych przejść od partii wypukłych do wgłęb-
nych, charakterystycznych np. dla popiersia Ma-
rii Szymanowskiej, odkutego przez młodego wów-
czas rzeźbiarza. Twarz ks. Józefa, nieco ciężką i
szeroką, okalają łukiem zakreślone wydatne baki,
a usta oceniają wąskie, na dół zwieszone niewiel-
kie wąsy, tak typowe dla wizerunków księcia, zna-
nych z jego obfitej ikonografii. Duże i bystro pa-
trzące przed siebie oczy, mocny kształt nosa o
nieco za szerokim grzbiecie, a przy tym pulchne,
niewielkie usta oraz nabrzmiałe z lekka pod oczy-
ma policzki, a także okrągły podbródek, wreszcie
piękne, wijące się loki czupryny d la Tite zdają
się powtarzać wiernie autentyczne rysy modela,
który — rzecz oczywista — nie mógł pozować ar-
tyście, bo w czasie jego pracy już nie żył. Twór-
ca tego wizerunku opierał się więc na znanych
źródłach ikonograficznych, które potrafił umie-
jętnie wyzyskać. Budzi jednak zastrzeżenie spo-
sób zespolenia widoku frontalnego (ryc. 2) z pro-
filowym (ryc. 5). Oglądana z profilu twarz księcia
została zarysowana zbyt ostro, linia nosa wydaje
się zanadto zagięta, a broda zbyt wysunięta do
przodu. Można by dopatrzeć się zatem pewnej
dysharmonii między owymi partiami rzeźbionej
głowy. Nie dyskwalifikuje to jednak dzieła, trak-
towanego jako bryła całościowa, uzupełniona je-
szcze stylizowaną miękko draperią, tj. udrapowa-
nym malowniczo krótkim płaszczem żołnierskim
(paludamentum). Został on zawieszony asyme-
trycznie tworząc kilka skąpych fałd na prawym
ramieniu torsu, a okazałą podwiniętą fałdę na le-
wym, przykrywającą widoczne dołem rytmicznie
plisowane, spłaszczone fałdki. Nawiasem dodać
warto, że najefektowniej przedstawia się głowa
w pozycji en trois ąuarts, nie pozbawiona wyrazu
determinacji i życia (ryc. 3). Chłodny w zasadzie
klimat neoklasycyzmu ze swoją skłonnością do
idealizacji modela nie zniweczył w opisywanym
przypadku ani intencjonalnej formy portretowej
ani, co zresztą z portretem się łączy, znamion re-
alizmu i prawdy.
Scharakteryzowane dzieło nie jest samodziel-
nym utworem Tatarkiewicza, lecz kopią — nieco
tylko zmienioną — oryginalnego, gipsowego od-
lewu rzeźby Thorvaldsena, obecnie znadującego
się w Muzeum tego artysty w Kopenhadze (ryc.
I)2. Główna, raczej powierzchowna zmiana po-
lega na dodaniu opisanej draperii. Tors w rzeźbie
duńskiego mistrza, krótszy od torsu w kopii Ta-
tarkiewicza, a przy tym nagi, został bowiem osa-
dzony na normalnej okrągłej podstawie, podobnej
do jońskiej bazy kolumnowej, lecz u wysmuklonej
2 T. Dobrowolski, Rzeźba klasycystyczna i ro-
mantyczna w Polsce, Wrocław 1974, s. 25, 122.
126