dynastycznych d politycznych. Autorka, świadoma
zresztą czysto religijnego znaczenia obrazu, w ta-
kim ujęciu rudymentarną tę funkcję sprowadza
do planu niemal niewidocznego, przesłoniętego
celem „pomnożenia chwały dynastii andegaweń-
skiej”, jaki miał nadal przyświecać też Jagielle 3.
A przecież wizerunek ten, należący do szczególnie
czczonej grupy ikon tzw. ranionych, mający przez
sam fakt pochodzenia ze Wschodu status relikwii
jako autentyczna podobizna „portretowa” — cze-
go w żadnym razie nie wolno utożsamiać z pozio-
mem pobożności ludowej (s. 210) — był przede
wszystkim przedmiotem żarliwości religijnej swe-
go czasu; Autorka tymczasem upatruje w jego
wprowadzeniu na Jasną Górę „popis pierwszorzęd-
nej szkoły dyplomatycznej Ludwika Węgierskie-
go” — jeśli w nim widzieć poprzedniego właści-
ciela obrazu — „opartej na wzorcach francuskich
i neapolitańskich” (s. 204).
W tak naświetlonych najstarszych dziejach o-
brazu w Polsce pominięte zostało całkowicie świa-
dectwo zawarte w Translatio tabulae, jednoznacz-
nie wskazujące na Opolczyka nie jako przekazi-
ciela, jedynie więc wykonawcę woli Andegawe-
nów (funkcję tę istotnie pełnił w fundacji klaszto-
ru), lecz właśnie ofiarodawcę. Co więcej Autorka
nagina do swojej tezy funkcję pięciu świadków,
widząc w nich opiekunów transportu obrazu na
zlecenie Jadwigi, wbrew oczywistej wymowie
tekstu, iż świadczą oni o prawdzie wydarzeń, ja-
kie związały obraz z Opolczykiem; czy więc czu-
wali oni zarazem nad „bagażem wyprawowym”
Jadwigi, w którym — jak czytaliśmy na s. 204 —
obraz miał przybyć do Polski? Nasuwa się przy
tym pytanie, dlaczego by w tekście Translatio
tabulae została pominięta osoba Jadwigi na rzecz
niżej postawionego w hierarchii Opolczyka oraz
dlaczego już po jego śmierci w r. 1402 pamięć
o nim nie została wymazana w kolejnej redakcji
legendy, której wyraźnie interpolowany fragment
jedynie dodaje zasługi Jagiełły jako hojnego wy-
posażyciela klasztoru, nie usuwając tradycji pier-
wotnej 4.
W świetle przekazów pisanych patronat Jagieł-
ły nad obrazem nie ulega wątpliwości, jednakże
brak jeszcze dowodów by utożsamiać tę opiekę ze
statusem wizerunku jako palladium dynastyczno-
rodowym, a nawet ogólnonarodowym. Odkryty
3 Gdy na innym miejscu Autorka mówi o zamiarze
kanonizowania zmarłej królowej, zaskakująco brzmi zda-
nie: „Dziedzictwo rodowe .[podkr. nasze] Jadwigi,
opromienione nimbami świętych Stefana, Emeryka, Wła-
dysława, Elżbiety, było w tym królowi niezmiernie po-
ndedawno przez M. Kowalczyk fragment spisu cu-
dów z r. 1435 bezspornie świadczy o wzmożonym
— zapewne po uroczystym przeniesieniu wizerun-
ku odnowionego' w Krakowie po zniszczeniach r.
1430 — ruchu pielgrzymów, z drugiej zaś strony
fakt, że po' większej części przybywali oni ze
Śląska, mówi o nadal żywej pierwotniej tradycji,
wiążącej go z księciem opolskim. Znaczniejszą
popularność miały wówczas obrazy Matki Boskiej
typu tzw. piekarskiego, tj. zgotycyzowanej Hode-
geitrii. Chociaż problemy źródła i promocji ich
kultu w Polsce pozostają jeszcze nie wyjaśnione,
rozpowszechni ani e w kopiach — znanych w licz-
bie już bez mała trzydziestu z w. XV — w ko-
ściołach prowincjonalnych wskazuje na egalitar-
ny charakter tej akcji kultowej prowadzonej nie-
zależnie od dworu, gdy obraz częstoehowśki pow-
szechność kultową zyskał dopiero później, a sta-
tus państwowy, palladialny, być może dopiero w
okresie wojen szwedzkich.
Przesadnie brzmi określenie Jagiełły jako
„spadkobiercy cesarskich tradycji bizantyńskich”,
a już na pewno nie jemu należy przypisać „po-
czątek trwającemu do dziś kultowi Marii” (s.
210). Czy trzeba przypominać przykłady podręcz-
nikowe: maryjne wezwania wszystkich małopol-
skich kościołów cysterśkich w. XIII; kult Matki
Boskiej uprawiany przez śś. Jacka i Jadwigę Ślą-
ską; rzeźbę Matki Boskiej tzw. Łokietkową; Ma-
donny na lwie w. XIV i Madonny stylu między-
narodowego; również — teologiczne dociekania
mariologiczne prowadzone w uniwersyteckich krę-
gach Pragi i Krakowa? Niezgodne jest też ze sta-
nem faktycznym stwierdzenie, że „nic nie wiemy
o dziełach sztuki zachodnioeuropejskiej, które by
wyrażały pobożność króla” (s. 209). Wspomnieć
tu wypada królewskie dary złotnicze dla kościo-
łów polskich po wojnie krzyżackiej; srebrne bla-
chy na obrazie częstochowskim w ekspresyjnym
stylu późnego gotyku, najpewniej wykonane we-
dług własnych zaleceń króla, jak zdaje się wyni-
kać z treści rytów figuralnych o charakterze kom-
memoratywnym w stosunku do profanacji hu-
syckiej5; nagrobek króla, jeśli został zaprojekto-
wany lub wykonany za jego życia; także bez re-
szty gotycką kaplicę Trójcy Św. przy zachodniej
fasadzie katedry krakowskiej, konsekrowaną w r.
1433. Choćby tylko te przytoczone fakty arty-
mocne” (s. 206). Wszyscy wymienieni święci węgierscy
należeli do wygasłego w r. 1301 rodu Arpadów.
4 O tym szerzej por. A. R ó ż y c k a-B r y z e k, Obraz
Matki Boskiej Częstochowskiej. Pochodzenie i dzieje
średniowieczne, w tomie niniejszym, s. 8—9, 18.
5 Por. ibid., s. 21—22
134
zresztą czysto religijnego znaczenia obrazu, w ta-
kim ujęciu rudymentarną tę funkcję sprowadza
do planu niemal niewidocznego, przesłoniętego
celem „pomnożenia chwały dynastii andegaweń-
skiej”, jaki miał nadal przyświecać też Jagielle 3.
A przecież wizerunek ten, należący do szczególnie
czczonej grupy ikon tzw. ranionych, mający przez
sam fakt pochodzenia ze Wschodu status relikwii
jako autentyczna podobizna „portretowa” — cze-
go w żadnym razie nie wolno utożsamiać z pozio-
mem pobożności ludowej (s. 210) — był przede
wszystkim przedmiotem żarliwości religijnej swe-
go czasu; Autorka tymczasem upatruje w jego
wprowadzeniu na Jasną Górę „popis pierwszorzęd-
nej szkoły dyplomatycznej Ludwika Węgierskie-
go” — jeśli w nim widzieć poprzedniego właści-
ciela obrazu — „opartej na wzorcach francuskich
i neapolitańskich” (s. 204).
W tak naświetlonych najstarszych dziejach o-
brazu w Polsce pominięte zostało całkowicie świa-
dectwo zawarte w Translatio tabulae, jednoznacz-
nie wskazujące na Opolczyka nie jako przekazi-
ciela, jedynie więc wykonawcę woli Andegawe-
nów (funkcję tę istotnie pełnił w fundacji klaszto-
ru), lecz właśnie ofiarodawcę. Co więcej Autorka
nagina do swojej tezy funkcję pięciu świadków,
widząc w nich opiekunów transportu obrazu na
zlecenie Jadwigi, wbrew oczywistej wymowie
tekstu, iż świadczą oni o prawdzie wydarzeń, ja-
kie związały obraz z Opolczykiem; czy więc czu-
wali oni zarazem nad „bagażem wyprawowym”
Jadwigi, w którym — jak czytaliśmy na s. 204 —
obraz miał przybyć do Polski? Nasuwa się przy
tym pytanie, dlaczego by w tekście Translatio
tabulae została pominięta osoba Jadwigi na rzecz
niżej postawionego w hierarchii Opolczyka oraz
dlaczego już po jego śmierci w r. 1402 pamięć
o nim nie została wymazana w kolejnej redakcji
legendy, której wyraźnie interpolowany fragment
jedynie dodaje zasługi Jagiełły jako hojnego wy-
posażyciela klasztoru, nie usuwając tradycji pier-
wotnej 4.
W świetle przekazów pisanych patronat Jagieł-
ły nad obrazem nie ulega wątpliwości, jednakże
brak jeszcze dowodów by utożsamiać tę opiekę ze
statusem wizerunku jako palladium dynastyczno-
rodowym, a nawet ogólnonarodowym. Odkryty
3 Gdy na innym miejscu Autorka mówi o zamiarze
kanonizowania zmarłej królowej, zaskakująco brzmi zda-
nie: „Dziedzictwo rodowe .[podkr. nasze] Jadwigi,
opromienione nimbami świętych Stefana, Emeryka, Wła-
dysława, Elżbiety, było w tym królowi niezmiernie po-
ndedawno przez M. Kowalczyk fragment spisu cu-
dów z r. 1435 bezspornie świadczy o wzmożonym
— zapewne po uroczystym przeniesieniu wizerun-
ku odnowionego' w Krakowie po zniszczeniach r.
1430 — ruchu pielgrzymów, z drugiej zaś strony
fakt, że po' większej części przybywali oni ze
Śląska, mówi o nadal żywej pierwotniej tradycji,
wiążącej go z księciem opolskim. Znaczniejszą
popularność miały wówczas obrazy Matki Boskiej
typu tzw. piekarskiego, tj. zgotycyzowanej Hode-
geitrii. Chociaż problemy źródła i promocji ich
kultu w Polsce pozostają jeszcze nie wyjaśnione,
rozpowszechni ani e w kopiach — znanych w licz-
bie już bez mała trzydziestu z w. XV — w ko-
ściołach prowincjonalnych wskazuje na egalitar-
ny charakter tej akcji kultowej prowadzonej nie-
zależnie od dworu, gdy obraz częstoehowśki pow-
szechność kultową zyskał dopiero później, a sta-
tus państwowy, palladialny, być może dopiero w
okresie wojen szwedzkich.
Przesadnie brzmi określenie Jagiełły jako
„spadkobiercy cesarskich tradycji bizantyńskich”,
a już na pewno nie jemu należy przypisać „po-
czątek trwającemu do dziś kultowi Marii” (s.
210). Czy trzeba przypominać przykłady podręcz-
nikowe: maryjne wezwania wszystkich małopol-
skich kościołów cysterśkich w. XIII; kult Matki
Boskiej uprawiany przez śś. Jacka i Jadwigę Ślą-
ską; rzeźbę Matki Boskiej tzw. Łokietkową; Ma-
donny na lwie w. XIV i Madonny stylu między-
narodowego; również — teologiczne dociekania
mariologiczne prowadzone w uniwersyteckich krę-
gach Pragi i Krakowa? Niezgodne jest też ze sta-
nem faktycznym stwierdzenie, że „nic nie wiemy
o dziełach sztuki zachodnioeuropejskiej, które by
wyrażały pobożność króla” (s. 209). Wspomnieć
tu wypada królewskie dary złotnicze dla kościo-
łów polskich po wojnie krzyżackiej; srebrne bla-
chy na obrazie częstochowskim w ekspresyjnym
stylu późnego gotyku, najpewniej wykonane we-
dług własnych zaleceń króla, jak zdaje się wyni-
kać z treści rytów figuralnych o charakterze kom-
memoratywnym w stosunku do profanacji hu-
syckiej5; nagrobek króla, jeśli został zaprojekto-
wany lub wykonany za jego życia; także bez re-
szty gotycką kaplicę Trójcy Św. przy zachodniej
fasadzie katedry krakowskiej, konsekrowaną w r.
1433. Choćby tylko te przytoczone fakty arty-
mocne” (s. 206). Wszyscy wymienieni święci węgierscy
należeli do wygasłego w r. 1301 rodu Arpadów.
4 O tym szerzej por. A. R ó ż y c k a-B r y z e k, Obraz
Matki Boskiej Częstochowskiej. Pochodzenie i dzieje
średniowieczne, w tomie niniejszym, s. 8—9, 18.
5 Por. ibid., s. 21—22
134