Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Jakże inaczej, choć pozornie tak samo, potraktował Dolabella swą Magda-
lenę. Ta piękna, wspaniale ubrana kurtyzana przed chwilą właśnie wbiegła za-
dyszana do sali i oto ujrzała Jego. Jakaś ,,siła fatalna" gnała ją do tego właśnie,
a nie innego miejsca. Jest urzeczona wizją. Oczy szeroko otwarte utopiła w twarzy
Chrystusa, nagie ręce wyciągnęła ku Niemu. On ją też dostrzegł — oczy ich
spotkały się. Spór z faryzeuszem nastąpi później — na razie ci dwoje widzą
tylko siebie. Patrzącemu na tę scenę mimo woli przypominają się nie słowa Ewan-
gelii, lecz opowieść ze Złotej legendy: ,,Z miłości do niej wskrzesił jej brata w cztery
dni po jego śmierci. Z miłości do niej uzdrowił jej siostrę z krwotoku [...] Ona
to w czasie łaski pierwsza odbyła uroczystą pokutę, ona wybrała najlepszą cząstkę
siedząc u stóp Pana i słuchając słów Jego. Ona to w czasie Męki Pańskiej stała
pod krzyżem, ona przygotowała oleje, aby namaścić jego ciało. Gdy uczniowie
odeszli od grobu Pana, ona pozostała. Jej najpierw ukazał się zmartwychwstały
Chrystus i uczynił ją apostołką apostołów"30.

Tak więc Dolabella, wbrew Veronese'owi, wbrew własnym skłonnościom do
suchej narracji, stworzył nie żywy obraz, lecz wizję dramatyczną, a raczej po-
czątek dramatu, którego tragicznym finałem miało się stać straszliwe ostrze-
żenie Noli me tangere!

W tym też leży niewątpliwa wyższość naszego mistrza nad całą retoryką
współczesnego mu malarstwa weneckiego. Oczywiście nie dopisała mu spraw-
ność jego wielkich mistrzów weneckich — całość obrazu posiada usterki i nie-

30 J. de Voragine, Złota legenda. ..w tłumaczeniu J. Pleziowej, Warszawa 1955, s. 330.
 
Annotationen