Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
192

J. STARZYŃSKI

41. Fotografia A. Gierymskiego ustawiającego modela do obrazu

Altana

on się obraca [...] tak często spotykałem ludzi, którzy w to, co robili, całkiem
nie wierzyli. Wprawdzie nie ma tak i w co dzisiaj wierzyć. Dla formy więc wszystko.
Konsekwentnie. Cała mi dzisiejsza sztuka jest zuwider. Wynaleźć nowego nie
mogę, bom za słaby, za lichy, słońca nie ma, do którego bym ręce wyciągnął
i przyjął nowe od niego światło — z tym, w czym żyję, pogodzić mi się trudno"48.

Jakaż była odpowiedź na tak głęboką rozterkę? Tylko jedna: praca. Dlatego
też nic dziwnego, że bezpośrednio, w dalszym ciągu poprzednio przytoczonych
słów sam artysta odpowie, jak się leczył ze swych wątpliwości, popadając z kolei
w nowe konflikty. Wyrazem ich w najbliższych latach stanie się Altana i wszyst-
kie związane z nią kompozycje: „Maluję na powietrzu teraz prawie co dzień od
10-ej rano do 4-tej, jeżeli słońce świeci. Od dwóch tygodni mamy najpiękniejsze
dni. Muszę się bardzo spieszyć z tym, co zacząłem; są to naturalnie tylko studia
do obrazu, muszę się bardzo spieszyć, bo za tydzień, może jeszcze wcześniej,
przyjdą jesienne ulewy, przyjdzie wiatr północny i liście opadną..."49 Z tej spo-
kojnej, obiektywnej relacji po roku nie będzie już ani śladu. Dramat Altany, który
inaczej można by nazwać dramatem dwoistości metody malarskiej Gierymskiego —
przybierał coraz ostrzejszy przebieg. Oto w liście do Dziekońskiego z lipca 1876 r.
czytamy: „Głowa mnie boli nieznośnie, dzień w dzień malowanie w słońcu —
i to przez cały prawie, prócz południowych zabijających godzin — przyspa-

48 Korespondencja, A. G. do siostry, Rzym [wrzesień — październik 1875], s. 268—269.
48 Korespondencja, A. G. do siostry, s. 269.
 
Annotationen