198
J. STARZYŃSKI
46. Aleksander Gierymski, Begonie, studium do obrazu Altana, ok. 1876—1880
za tydzień, może jeszcze wcześniej, przyjdą ulewy, przyjdzie wiatr północny
i liście opadną"57. Hipotezę, że omawiany obraz był pierwszą ekspozycją pro-
blemu malarskiego — poza syntetycznością ujęcia — potwierdza jeszcze fakt umie-
szczenia kratowania, a wraz z nim całego źródła światła z lewej strony, tj. zu-
pełnie odwrotnie niż we wszystkich pozostałych pracach, mających związek
z Altaną.
Intensywne studia plenerowe latem 1876 r. łączyły się prawdopodobnie
z istnieniem ukształtowanego tymczasem pierwszego pomysłu dużej kompozycji
W altanie z licznymi figurami ludzkimi prawie naturalnej wielkości. Była to
zapewne owa kompozycja, którą w całej świetności oglądał Witkiewicz w war-
szawskiej pracowni Gierymskiego, mieszczącej się na poddaszu narożnego domu
przy zbiegu Chmielnej, Brackiej i Szpitalnej: „Na wprost drzwi wisiał wielki
obraz, w którym — na tle tkanki plecionej z trzciny i liścia, przesianej słonecz-
nymi połyskami — rzucała się w oczy pyszna figura jakiegoś pana w czerwonym
rokoko fraku. Słońce lało się blaskami zza krawędzi obrazu, obrzeżając świetl-
nymi pasmami figurę, której cień zimny mżył się na trawie wśród liści świetnie
nakrapianej begonii. Po stole nakrytym białym obrusem rozsypywały się smugi
f'7 Korespondencja, A. G. do siostry, Rzym [wrzesień — październik 1875], s. 269.
J. STARZYŃSKI
46. Aleksander Gierymski, Begonie, studium do obrazu Altana, ok. 1876—1880
za tydzień, może jeszcze wcześniej, przyjdą ulewy, przyjdzie wiatr północny
i liście opadną"57. Hipotezę, że omawiany obraz był pierwszą ekspozycją pro-
blemu malarskiego — poza syntetycznością ujęcia — potwierdza jeszcze fakt umie-
szczenia kratowania, a wraz z nim całego źródła światła z lewej strony, tj. zu-
pełnie odwrotnie niż we wszystkich pozostałych pracach, mających związek
z Altaną.
Intensywne studia plenerowe latem 1876 r. łączyły się prawdopodobnie
z istnieniem ukształtowanego tymczasem pierwszego pomysłu dużej kompozycji
W altanie z licznymi figurami ludzkimi prawie naturalnej wielkości. Była to
zapewne owa kompozycja, którą w całej świetności oglądał Witkiewicz w war-
szawskiej pracowni Gierymskiego, mieszczącej się na poddaszu narożnego domu
przy zbiegu Chmielnej, Brackiej i Szpitalnej: „Na wprost drzwi wisiał wielki
obraz, w którym — na tle tkanki plecionej z trzciny i liścia, przesianej słonecz-
nymi połyskami — rzucała się w oczy pyszna figura jakiegoś pana w czerwonym
rokoko fraku. Słońce lało się blaskami zza krawędzi obrazu, obrzeżając świetl-
nymi pasmami figurę, której cień zimny mżył się na trawie wśród liści świetnie
nakrapianej begonii. Po stole nakrytym białym obrusem rozsypywały się smugi
f'7 Korespondencja, A. G. do siostry, Rzym [wrzesień — październik 1875], s. 269.