2. Przy lampie naftowej, 1913, fotografia, Muzeum Tatrzańskie
wierzyć i, kompletnie zaspane, nie zaraz chciało powtarzać, co mu się dyktowało. Lecz w końcu
musiało oczywiście. I teraz było w tym coś bardzo niespodziewanego, obcego, zupełnie innego
niż to, co człowiek myślał, coś nagłego, dającego się szybko ogarnąć, by w następnej chwili
jednak poznać siebie, nie bez pewnej ironii, która o włos mogła zniszczyć całą przyjemność.
Jeżeli się wszakże zaczynało mówić natychmiast, kłaniać się, jeśli się dawało sobie znaki i, bezus-
tannie patrząc w lustro cofało się, a potem wracało z decyzją i zaciekawieniem — natenczas
imaginację miało się po swojej stronie do woli". Gdy jednak mały bohater dał się uwikłać w skom-
plikowany i krępujący strój karnawałowy, okazało się, że „zwierciadło tylko na to czekało.
Chwila odwetu dla niego nadeszła. Podczas kiedy ja — opowiada chłopiec — w zastraszająco
rosnącym niepokoju usiłowałem w jaki bądź sposób wyzwolić się z mojego zakapturzenia,
502
wierzyć i, kompletnie zaspane, nie zaraz chciało powtarzać, co mu się dyktowało. Lecz w końcu
musiało oczywiście. I teraz było w tym coś bardzo niespodziewanego, obcego, zupełnie innego
niż to, co człowiek myślał, coś nagłego, dającego się szybko ogarnąć, by w następnej chwili
jednak poznać siebie, nie bez pewnej ironii, która o włos mogła zniszczyć całą przyjemność.
Jeżeli się wszakże zaczynało mówić natychmiast, kłaniać się, jeśli się dawało sobie znaki i, bezus-
tannie patrząc w lustro cofało się, a potem wracało z decyzją i zaciekawieniem — natenczas
imaginację miało się po swojej stronie do woli". Gdy jednak mały bohater dał się uwikłać w skom-
plikowany i krępujący strój karnawałowy, okazało się, że „zwierciadło tylko na to czekało.
Chwila odwetu dla niego nadeszła. Podczas kiedy ja — opowiada chłopiec — w zastraszająco
rosnącym niepokoju usiłowałem w jaki bądź sposób wyzwolić się z mojego zakapturzenia,
502