oryginalnym rysem szkoły krakowskiej. Było w
tej współpracy coś z ducha renesansu, coś z rene-
sansowego uniwersalizmu, który w Krakowie zna-
lazł swój ostatni wspaniały 'wyraz w uniwersali-
zmie Wyspiańskiego.
Przy wszystkich swych rozlicznych obowiąz-
kach — naukowych, dydaktycznych, popularyza-
torskich, konserwatorskich — Łuszczkiewicz wie-
le czasu poświęcał malarstwu, które kochał na-
miętnie i któremu początkowo zamierzał poświę-
cić się całkowicie. Pierwsze jego zachowane obra-
zy pochodzą z lat pięćdziesiątych, ostatnie sprzed
roku 1880. Specjalizując się w malarstwie histo-
rycznym, wykonał też kilka obrazów religijnych
na zamówienie kościołów i klasztorów, malował
portrety, bardzo rzadko wystawiane, próbował też
malarstwa rodzajowego, z czego znane są tylko
dwa przykłady.
Jakkolwiek ze wszystkich wspomnień o Łuszcz-
kiewiczu, pisanych za jego życia i bezpośrednio po
jego śmierci, przebija wielka sympatia i szacunek
dla jego wiedzy, kultury i charakteru, widocz-
ne jest jednak, że nigdy nie ibył uważany za ma-
larza dużej miary. Mycielski, Tarnowski, Tom-
kowicz widzą w nim przede wszystkim znakomi-
tego pedagoga, wychowawcę Matejki i Grottgera.
Konstanty Górski, niezmiernie Łuszczkiewi-
czowi życzliwy, przyznaje również, że miał on
„usposobienie raczej badawcze niż twórcze”33.
Zważywszy poziom jego osiągnięć naukowych i
pedagogicznych i porównawszy go z osiągnięcia-
mi malarskimi, skonstatować wypadnie, że jest
to opinia trafna. Co najważniejsze — sam Łuszcz-
kiewicz zdawał sobie z tego sprawę i z biegiem
lat coraz więcej czasu poświęcał działalności na-
ukowej i zabytkoznawstwu, a coraz rzadziej ma-
lował i wystawiał obrazy. W Tygodniku Ilustrowa-
nym z r. 1881 znajdziemy uwagę: „Od lat czte-
rech jednak wystawy artystyczne w Krakowie i
Lwowie nie widują dzieł Łuszezkiewicza {...] tłu-
maczy się znużeniem i licznymi obowiązkami” 34.
Stanisław Tomkowiez zaś pisał o nim: „Re-
fleksyjny, krytyczny, miał też krytyczny stosunek
do własnej twórczości, wymagania bardzo wyso-
33 Górski, Dyrektor Władysław Łuszczkiewicz (z
portretem Łuszezkiewicza).
31 Korotyńs-ki, o.e.
35 Tomkowiez, o.c., s. 6.
36 Gdy zestawimy nazwiska przewijające się w wy-
powiedziach Matejki czy Grottgera, z łatwością przeko-
namy się, o ile trafniejsze wyczucie kwalitetu i hierar-
chii artystycznej posiadał Łuszczkiewicz. Matejko po-
czątkowo głównie zachwycał się Dela-roche’em, Pilotym.
Defreggerem (G i n t e 1, o.c., s. 458). Zapytany przez
Tarnowskiego o wrażenia z Galerii Drezdeńskiej, od-
parł: „niczego osobliwego tam nie zauważyłem” (T a r-
kie. Coraz mniej malował, a na zachętę znajo-
mych odpowiadał: Jest dużo takich, którzy ma-
lują lepiej ode mnie, ale mało takich, którzy by
się zajmowali zabytkami naszej sztuki” 3S.
Łuszczkiewicz nie był wielką indywidualnoś-
cią malarską ii daleko mu było do wyobraźni Ma-
tejki. Pewne jest jednak, że posiadał wyjątkową
w Polsce tego -czasu kulturę artystyczną i wro-
dzony s-mak, który wydoskonalił się w zetknięciu
z arcydziełami sztuki europejskiej. Ta kultura ar-
tystyczna i wyczucie stylu wspomagały go w
znawstwie sztuki jako uczonego, ale jako na ar-
tystę mogły działać hamująco. Artyście koniecz-
na jest doza pewności siebie, a nawet pewna do-
za ciasnego egotyz-mu, której Łuszczkiewicz nie
posiadał, a która tak często jest -cechą malarzy
wybitnych. Z przykładów, jakie podawał swoim
uczni-om, z ocen, jakie wyrażał w pisanych przez
siebie krytykach, wynika, że swym smakiem i
znawstwem przewyższał o głowę osobliwe nieraz
gusty innych, znacznie wyżej cenionych mala-
rzy 36.
Sprawiedliwą i bezstronną ocenę realizacji ma-
larskich Łuszezkiewicza utrudnia ogromnie roz-
proszenie jego dorobku. Musimy tu poprzestać na
przedstawieniu -nielicznych prac, zachowanych i
dostępnych. W niniejszym studi-um pominięte zo-
stały obrazy religijne, których omówienie wyma-
ga dalszych badań, a których -ilość jest zresztą
znikoma.
Biografowie mówią wyłącznie prawie o malo-
widłach historycznych Łuszezkiewicza, na nich
właśnie koncentrując uwagę. Te bowiem były
głównie wystawiane, jako że ten rodzaj malar-
stwa skupiał właśnie uwagę krytyki i publicz-
ności. To, że Łuszczkiewicz przylgnął do malar-
stwa historycznego i w nim lokował swe ambicje,
zgodne było z duchem -czasu, z duchem wieku
XIX, w którym postawa historyzmu była cechą
dominującą w naukach i filozofii37. Ale w wa-
runkach polskich -znaczyło to, jak wiadomo, coś
więcej: odtwarzanie dziejów ojczystych było
czymś w rodzaju patriotycznego obowiązku. Pra-
sa i krytyka już w latach 1819—J828 wołała
newski, Matejko, s. 88). Dopiero po wyjeździ-e do
Włoch w r. 1878 orzekł, że malarstwo włoskie XV i
XVI wieku „to ostatnie słowo w sztuce”. Grottger w
Wiedniu zachwycał się obrazami Karola Wurzingera,
Piotra Geignera, Józefa Fiihricha. Po-dziw-iał też Dela-
roche’a, Ary S-cheffera, Gom-eliusa, natomiast nie za-
uważył Bielliiniiie-go i Tycjana w tamtejszej galerii (por.
J. Bołoz Antoniewicz, Grottger, Lwó-w 19)18, s.
81, 97).
37 Na ten temat por. P. Krakowski, Teoretycz-
ne podstawy architektury w XIX wieku, Warszawa—
—iKraków 1979, rozdz. I.
144
tej współpracy coś z ducha renesansu, coś z rene-
sansowego uniwersalizmu, który w Krakowie zna-
lazł swój ostatni wspaniały 'wyraz w uniwersali-
zmie Wyspiańskiego.
Przy wszystkich swych rozlicznych obowiąz-
kach — naukowych, dydaktycznych, popularyza-
torskich, konserwatorskich — Łuszczkiewicz wie-
le czasu poświęcał malarstwu, które kochał na-
miętnie i któremu początkowo zamierzał poświę-
cić się całkowicie. Pierwsze jego zachowane obra-
zy pochodzą z lat pięćdziesiątych, ostatnie sprzed
roku 1880. Specjalizując się w malarstwie histo-
rycznym, wykonał też kilka obrazów religijnych
na zamówienie kościołów i klasztorów, malował
portrety, bardzo rzadko wystawiane, próbował też
malarstwa rodzajowego, z czego znane są tylko
dwa przykłady.
Jakkolwiek ze wszystkich wspomnień o Łuszcz-
kiewiczu, pisanych za jego życia i bezpośrednio po
jego śmierci, przebija wielka sympatia i szacunek
dla jego wiedzy, kultury i charakteru, widocz-
ne jest jednak, że nigdy nie ibył uważany za ma-
larza dużej miary. Mycielski, Tarnowski, Tom-
kowicz widzą w nim przede wszystkim znakomi-
tego pedagoga, wychowawcę Matejki i Grottgera.
Konstanty Górski, niezmiernie Łuszczkiewi-
czowi życzliwy, przyznaje również, że miał on
„usposobienie raczej badawcze niż twórcze”33.
Zważywszy poziom jego osiągnięć naukowych i
pedagogicznych i porównawszy go z osiągnięcia-
mi malarskimi, skonstatować wypadnie, że jest
to opinia trafna. Co najważniejsze — sam Łuszcz-
kiewicz zdawał sobie z tego sprawę i z biegiem
lat coraz więcej czasu poświęcał działalności na-
ukowej i zabytkoznawstwu, a coraz rzadziej ma-
lował i wystawiał obrazy. W Tygodniku Ilustrowa-
nym z r. 1881 znajdziemy uwagę: „Od lat czte-
rech jednak wystawy artystyczne w Krakowie i
Lwowie nie widują dzieł Łuszezkiewicza {...] tłu-
maczy się znużeniem i licznymi obowiązkami” 34.
Stanisław Tomkowiez zaś pisał o nim: „Re-
fleksyjny, krytyczny, miał też krytyczny stosunek
do własnej twórczości, wymagania bardzo wyso-
33 Górski, Dyrektor Władysław Łuszczkiewicz (z
portretem Łuszezkiewicza).
31 Korotyńs-ki, o.e.
35 Tomkowiez, o.c., s. 6.
36 Gdy zestawimy nazwiska przewijające się w wy-
powiedziach Matejki czy Grottgera, z łatwością przeko-
namy się, o ile trafniejsze wyczucie kwalitetu i hierar-
chii artystycznej posiadał Łuszczkiewicz. Matejko po-
czątkowo głównie zachwycał się Dela-roche’em, Pilotym.
Defreggerem (G i n t e 1, o.c., s. 458). Zapytany przez
Tarnowskiego o wrażenia z Galerii Drezdeńskiej, od-
parł: „niczego osobliwego tam nie zauważyłem” (T a r-
kie. Coraz mniej malował, a na zachętę znajo-
mych odpowiadał: Jest dużo takich, którzy ma-
lują lepiej ode mnie, ale mało takich, którzy by
się zajmowali zabytkami naszej sztuki” 3S.
Łuszczkiewicz nie był wielką indywidualnoś-
cią malarską ii daleko mu było do wyobraźni Ma-
tejki. Pewne jest jednak, że posiadał wyjątkową
w Polsce tego -czasu kulturę artystyczną i wro-
dzony s-mak, który wydoskonalił się w zetknięciu
z arcydziełami sztuki europejskiej. Ta kultura ar-
tystyczna i wyczucie stylu wspomagały go w
znawstwie sztuki jako uczonego, ale jako na ar-
tystę mogły działać hamująco. Artyście koniecz-
na jest doza pewności siebie, a nawet pewna do-
za ciasnego egotyz-mu, której Łuszczkiewicz nie
posiadał, a która tak często jest -cechą malarzy
wybitnych. Z przykładów, jakie podawał swoim
uczni-om, z ocen, jakie wyrażał w pisanych przez
siebie krytykach, wynika, że swym smakiem i
znawstwem przewyższał o głowę osobliwe nieraz
gusty innych, znacznie wyżej cenionych mala-
rzy 36.
Sprawiedliwą i bezstronną ocenę realizacji ma-
larskich Łuszezkiewicza utrudnia ogromnie roz-
proszenie jego dorobku. Musimy tu poprzestać na
przedstawieniu -nielicznych prac, zachowanych i
dostępnych. W niniejszym studi-um pominięte zo-
stały obrazy religijne, których omówienie wyma-
ga dalszych badań, a których -ilość jest zresztą
znikoma.
Biografowie mówią wyłącznie prawie o malo-
widłach historycznych Łuszezkiewicza, na nich
właśnie koncentrując uwagę. Te bowiem były
głównie wystawiane, jako że ten rodzaj malar-
stwa skupiał właśnie uwagę krytyki i publicz-
ności. To, że Łuszczkiewicz przylgnął do malar-
stwa historycznego i w nim lokował swe ambicje,
zgodne było z duchem -czasu, z duchem wieku
XIX, w którym postawa historyzmu była cechą
dominującą w naukach i filozofii37. Ale w wa-
runkach polskich -znaczyło to, jak wiadomo, coś
więcej: odtwarzanie dziejów ojczystych było
czymś w rodzaju patriotycznego obowiązku. Pra-
sa i krytyka już w latach 1819—J828 wołała
newski, Matejko, s. 88). Dopiero po wyjeździ-e do
Włoch w r. 1878 orzekł, że malarstwo włoskie XV i
XVI wieku „to ostatnie słowo w sztuce”. Grottger w
Wiedniu zachwycał się obrazami Karola Wurzingera,
Piotra Geignera, Józefa Fiihricha. Po-dziw-iał też Dela-
roche’a, Ary S-cheffera, Gom-eliusa, natomiast nie za-
uważył Bielliiniiie-go i Tycjana w tamtejszej galerii (por.
J. Bołoz Antoniewicz, Grottger, Lwó-w 19)18, s.
81, 97).
37 Na ten temat por. P. Krakowski, Teoretycz-
ne podstawy architektury w XIX wieku, Warszawa—
—iKraków 1979, rozdz. I.
144