W. TOMKIEWICZ
Nade wszystko jednak urzeknie Dola-
bellę kolorystyka werończyka. W przeci-
wieństwie do swego mistrza Aliense,
który — używając coraz więcej sepii i ciem-
nych ugrów — gasić będzie stopniowo swą
paletę, rozświetlając swe płótna jedynie
plamami barw lokalnych, Dolabella, do-
póki mu pamięć malarska służyć jeszcze
będzie, obrazy swe przepoi ciepłymi ko-
lorami czerwieni i rdzawej złocistości, bę-
dzie się starał nadawać im dominującą to-
nację kolorystyczną, panującą całkowicie
nad barwami lokalnymi. Niekiedy nawet,
jak w Uczcie u faryzeusza Szymona, po-
wietrze roztopi w jakiejś mgle rdzawozłoci-
stej i całą scenę pokryje żółtawą poświatą.
Były to oczywiście reminiscencje Vérone -
sowskie, stosowane świadomie, choć z róż-
nym skutkiem.
Zupełnie inny stosunek miał Dolabella
do twórczości Tintoretta. Przy bliższej
analizie niektórych większych kompozycji
naszego malarza można zauważyć łatwo,
jak niekiedy poszczególne fragmenty, a ści-
ślej mówiąc — postacie ludzkie, trawesto-
wać będzie, zapożyczać czy wręcz odryso-
wywać z dzieł wielkiego Jacopa, czego
przecież nie czynił w stosunku do Vero-
nese'a. Ale na tym chyba i koniec. Po
Tintoretcie nie odziedziczył on ani właści-
wego mu luminizmu, ani niepokoju, tak
charakterystycznego w twórczości Jacopa.
Jak już powiedziałem, Dolabella był przede
wszystkim epikiem, narratorem, reżyse-
rującym swoje sceny nie na zasadach dra-
matycznego spięcia, lecz jako żywe obrazy.
Nawet w najbardziej ruchliwej scenie, jaką
przedstawia Ostatnia Wieczerza u dominika-
nów krakowskich, nie dał Dolabella ani nie-
pokoju Wieczerzy ze Scuola di San Rocco,
ani gwałtowności ruchów, występujących
w takiej że scenie u San Trovaso, ani
wreszcie tej tajemniczości, jaką przy po-
mocy światła roztoczył Tintoretto w swej
wizji z kościoła San Giorgio Maggiore. Tem-
perament Robustiego wyładowywał się
w jego twórczości, namiętności Dolabelli —
raczej w życiu. Ten pieniacz i procesowicz,
Antonio Vassillacchi, Wjazd królowej Kata- kłócący się niemal z całym Krakowem,
rzyny Comaro do Wenecji w twórczości swej odznaczał się niezwy-
Nade wszystko jednak urzeknie Dola-
bellę kolorystyka werończyka. W przeci-
wieństwie do swego mistrza Aliense,
który — używając coraz więcej sepii i ciem-
nych ugrów — gasić będzie stopniowo swą
paletę, rozświetlając swe płótna jedynie
plamami barw lokalnych, Dolabella, do-
póki mu pamięć malarska służyć jeszcze
będzie, obrazy swe przepoi ciepłymi ko-
lorami czerwieni i rdzawej złocistości, bę-
dzie się starał nadawać im dominującą to-
nację kolorystyczną, panującą całkowicie
nad barwami lokalnymi. Niekiedy nawet,
jak w Uczcie u faryzeusza Szymona, po-
wietrze roztopi w jakiejś mgle rdzawozłoci-
stej i całą scenę pokryje żółtawą poświatą.
Były to oczywiście reminiscencje Vérone -
sowskie, stosowane świadomie, choć z róż-
nym skutkiem.
Zupełnie inny stosunek miał Dolabella
do twórczości Tintoretta. Przy bliższej
analizie niektórych większych kompozycji
naszego malarza można zauważyć łatwo,
jak niekiedy poszczególne fragmenty, a ści-
ślej mówiąc — postacie ludzkie, trawesto-
wać będzie, zapożyczać czy wręcz odryso-
wywać z dzieł wielkiego Jacopa, czego
przecież nie czynił w stosunku do Vero-
nese'a. Ale na tym chyba i koniec. Po
Tintoretcie nie odziedziczył on ani właści-
wego mu luminizmu, ani niepokoju, tak
charakterystycznego w twórczości Jacopa.
Jak już powiedziałem, Dolabella był przede
wszystkim epikiem, narratorem, reżyse-
rującym swoje sceny nie na zasadach dra-
matycznego spięcia, lecz jako żywe obrazy.
Nawet w najbardziej ruchliwej scenie, jaką
przedstawia Ostatnia Wieczerza u dominika-
nów krakowskich, nie dał Dolabella ani nie-
pokoju Wieczerzy ze Scuola di San Rocco,
ani gwałtowności ruchów, występujących
w takiej że scenie u San Trovaso, ani
wreszcie tej tajemniczości, jaką przy po-
mocy światła roztoczył Tintoretto w swej
wizji z kościoła San Giorgio Maggiore. Tem-
perament Robustiego wyładowywał się
w jego twórczości, namiętności Dolabelli —
raczej w życiu. Ten pieniacz i procesowicz,
Antonio Vassillacchi, Wjazd królowej Kata- kłócący się niemal z całym Krakowem,
rzyny Comaro do Wenecji w twórczości swej odznaczał się niezwy-