Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Historii Sztuki <Posen> [Editor]
Artium Quaestiones — 30.2019

DOI article:
Poprzęcka, Maria: Wejście smoka
DOI Page / Citation link: 
https://doi.org/10.11588/diglit.52521#0399

DWork-Logo
Overview
loading ...
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
Maria Poprzęcka

WEJŚCIE SMOKA

Rola „poznańskiej historii sztuki" w polskiej historii sztuki po roku 1970
wymaga szeroko zakrojonego i wielostronnego przebadania. Dla zapoczątko-
wania tych badań przedstawiam tylko jeden moment tej długiej juz historii.
Przyjmując ściśle prywatną perspektywę, wracam do sytuacji, w jakiej spo-
tkałam się z „poznańską historią sztuki", którą to sytuację nazwałam „wej-
ściem smoka". Popkulturowo-marketingowy tytuł nie uchybia uczoności,
natomiast dobrze oddaje impet, z jakim grupa młodych historyków sztuki
z Poznania przebiła się na zacną i zasiedziałą scenę polskiej historii sztuki.
W roku 1970 rozpoczęłam - przypadkiem i niespodziewanie - pracę w In-
stytucie Historii Sztuki UW W następnym - 1971 - „fuksem", jak to określił
mój promotor, profesor Jan Białostocki - obroniłam doktorat. Byłam zatem
w pozycji optymalnej - uniwersytecki etat, najmłodszy wtedy doktor w dyscy-
plinie, a przede wszystkim poczucie satysfakcji i bezpieczeństwa, że jako mło-
dy historyk sztuki znalazłam się w miejscu najlepszym z możliwych. Może
nie w pełni, ale zdawałam sobie sprawę, że polska historia sztuki lat 60. (czyli
lat moich studiów) była dziedziną tradycjonalną, o pozytywistycznych, dzie-
więtnastowiecznych korzeniach, skupioną na badaniach faktograficznych
i inwentaryzacyjnych sztuki polskiej, bezrefleksyjnie adaptującą pojęcia, me-
tody i klasyfikacje wypracowane przez „zachodnią" historię sztuki (to ostatnie
dotyczyło także historii sztuki XX wieku, zwłaszcza historii awangard). Na-
tomiast poczucie komfortu zapewniała obecność na Uniwersytecie Warszaw-
skim Jana Białostockiego, który wtedy był już uczonym o międzynarodowej
renomie. Wiele podróżujący, uczestnik międzynarodowych organizacji, zna-
jący wielkich uczonych tego świata, autentycznie zaprzyjaźniony z Erwinem
Panofskym, a jednocześnie bezpośredni i skromny w kontaktach z polskimi
kolegami, stwarzał iluzję, że ten wielki świat kongresów oraz prominentnych
periodyków i wydawnictw jest czymś w zasięgu ręki. Chociaż pozycja profe-
sora Białostockiego bezpośrednio nie przekładała się dla nas na jakiekolwiek
przywileje czy ułatwienia, na przykład stypendialne (Białostocki nie budował
wokół siebie „dworu", „stajni" ani „szkoły"), sama jego obecność w Instytucie
 
Annotationen