kie wicz, że są „godne Tyejana”, co 'było u niego
najwyższą pochwałą. Nie osiągnął nigdy monu-
mentalności i szerokiego zaplecza psychicznego,
jakie dał Rodakowski w swych najlepszych por-
tretach — przede wszystkim w Generale Dembiń-
skim. Ale Łuszczkiewieza z Rodakowskim wią-
zała wspólnota ideału artystycznego, zapatrzenie
w wielkie wzory renesansu oraz sposólb oscylo-
wania pomiędzy romantyzmem, klasycyzmem a
realizmem, typowy dla większości polskiej pro-
dukcji artystycznej, począwszy od połowy wieku
XIX do lat osiemdziesiątych.
Choć tak chłodno przyjmowała krytyka obra-
zy historyczne Łuszczkiewieza, nie poszedł on w
kierunku malarstwa wyłącznie portretowego, jak
Andrzej Grabowski, który trafnie wyczuł swoje
możliwości na tym polu i osiągnął duże sukcesy.
Nie wiemy, jaki był odbiór rzadko wystawianych
portretów Łuszczkiewieza, ale nie zyskał wido-
cznie, i na tym polu wziętości. Zamówienia na
jego portrety były jak widać nieliczne, skoro
wiemy tylko o dwóch (Marylskiego i Krzyżanow-
skiego). Wszystkie zachowane są wizerunkami z
kręgu bliskiej rodziny.
Modele Łuszczkiewieza to zwykli ludzie, męż-
czyźni i kobiety wyraźnie „pozujące”. W por-
tretach tych obiektywizm obserwacji nie zmierza
do pogłębienia psychologicznego, przełamania dy-
stansu wobec modela, poddania go własnej oso-
bowości, indywidualnej stylistyce. Jest to postawa
pełna dyskrecji i skromności, skupiona wyłącznie
na jakości środków malarskich, a więc zasadni-
czo nieefektowna.
„Ładność” malowanych kobiet nie płynie jed-
nak tylko z faktycznej urody ich rysów, ale ze
sposobu ich malowania. Miękkie, rozproszone
światło pada wprost na twarz modela, wszelki
ostry, „nastrojowy” kontrast świateł i cieni jest
wyeliminowany. Bezstronność trzeźwego obser-
watora łączy się jednak z lekkim odcieniem ide-
alizmu. Są to twarze bez uśmiechu, ale też nigdy
nie naznaczone piętnem głębszych przeżyć du-
chowych. Łuszczkiewiez zachowuje wobec swych
modeli pełną dyskrecję. Natomiast rozwija w
tych portretach -całą swą biegłość procedury ma-
larskiej, zwolniony z obowiązku reżyserii kom-
95 Reprodukowany w Katalogu dzieł Jana Matejki,
Kraków 1938, s. 21. Ol. pł. 85,5X70,5 cm. Nie sygnowany.
19. Jam Matejko, Portret Wiktorii Kosińskiej, miejsce po-
bytu nieznane (fot. K. Mróz wg Katalogu dzieł Matejki,
Kraków 1938)
pozycji historycznej, która wymaga rozmachu
wyobraźni, a tej Łuszczkiewiez nie posiadał.
W malarstwie religijnym, które Łuszczkiewiez
niekiedy uprawiał, a którego przykładów nie mo-
gę tu omówić, nie wyszedł poza poprawność. Nic
nie można konkretnie zarzucić obrazowi w kruż-
gankach kościoła Św. Katarzyny: Sw. Walenty
uzdrawiający niewidomych. Kompozycja jest do-
brze zrównoważona, postacie poprawnie naryso-
wane. Ale do tego właśnie obrazu najbardziej
pasuje określenie „akademicki”.
Jakkolwiek więc nie znamy całości dorobku
Łuszczkiewieza w zakresie malarstwa historycz-
nego, wydaje się, że ten typ malarstwa ■— do
którego przywiązywał szczególną wagę i które
mu było bliskie jako badaczowi przeszłości —
nie leżał w naturze jego talentu. I jakkolwiek
wydaje się, że jego kompozycje historyczne nie
są słabsze od wielu jemu współczesnych (poza
Matejką), nie one świadczą o możliwościach Łu-
szezkiewicza-malarza, lecz ta niewielka grupa
skromnych wizerunków rodzinnych, które wyko-
nywał jakby na marginesie swojej działalności,
a których wartość w naszym XIX-wieeznym ma-
larstwie nie została należycie oceniona.
najwyższą pochwałą. Nie osiągnął nigdy monu-
mentalności i szerokiego zaplecza psychicznego,
jakie dał Rodakowski w swych najlepszych por-
tretach — przede wszystkim w Generale Dembiń-
skim. Ale Łuszczkiewieza z Rodakowskim wią-
zała wspólnota ideału artystycznego, zapatrzenie
w wielkie wzory renesansu oraz sposólb oscylo-
wania pomiędzy romantyzmem, klasycyzmem a
realizmem, typowy dla większości polskiej pro-
dukcji artystycznej, począwszy od połowy wieku
XIX do lat osiemdziesiątych.
Choć tak chłodno przyjmowała krytyka obra-
zy historyczne Łuszczkiewieza, nie poszedł on w
kierunku malarstwa wyłącznie portretowego, jak
Andrzej Grabowski, który trafnie wyczuł swoje
możliwości na tym polu i osiągnął duże sukcesy.
Nie wiemy, jaki był odbiór rzadko wystawianych
portretów Łuszczkiewieza, ale nie zyskał wido-
cznie, i na tym polu wziętości. Zamówienia na
jego portrety były jak widać nieliczne, skoro
wiemy tylko o dwóch (Marylskiego i Krzyżanow-
skiego). Wszystkie zachowane są wizerunkami z
kręgu bliskiej rodziny.
Modele Łuszczkiewieza to zwykli ludzie, męż-
czyźni i kobiety wyraźnie „pozujące”. W por-
tretach tych obiektywizm obserwacji nie zmierza
do pogłębienia psychologicznego, przełamania dy-
stansu wobec modela, poddania go własnej oso-
bowości, indywidualnej stylistyce. Jest to postawa
pełna dyskrecji i skromności, skupiona wyłącznie
na jakości środków malarskich, a więc zasadni-
czo nieefektowna.
„Ładność” malowanych kobiet nie płynie jed-
nak tylko z faktycznej urody ich rysów, ale ze
sposobu ich malowania. Miękkie, rozproszone
światło pada wprost na twarz modela, wszelki
ostry, „nastrojowy” kontrast świateł i cieni jest
wyeliminowany. Bezstronność trzeźwego obser-
watora łączy się jednak z lekkim odcieniem ide-
alizmu. Są to twarze bez uśmiechu, ale też nigdy
nie naznaczone piętnem głębszych przeżyć du-
chowych. Łuszczkiewiez zachowuje wobec swych
modeli pełną dyskrecję. Natomiast rozwija w
tych portretach -całą swą biegłość procedury ma-
larskiej, zwolniony z obowiązku reżyserii kom-
95 Reprodukowany w Katalogu dzieł Jana Matejki,
Kraków 1938, s. 21. Ol. pł. 85,5X70,5 cm. Nie sygnowany.
19. Jam Matejko, Portret Wiktorii Kosińskiej, miejsce po-
bytu nieznane (fot. K. Mróz wg Katalogu dzieł Matejki,
Kraków 1938)
pozycji historycznej, która wymaga rozmachu
wyobraźni, a tej Łuszczkiewiez nie posiadał.
W malarstwie religijnym, które Łuszczkiewiez
niekiedy uprawiał, a którego przykładów nie mo-
gę tu omówić, nie wyszedł poza poprawność. Nic
nie można konkretnie zarzucić obrazowi w kruż-
gankach kościoła Św. Katarzyny: Sw. Walenty
uzdrawiający niewidomych. Kompozycja jest do-
brze zrównoważona, postacie poprawnie naryso-
wane. Ale do tego właśnie obrazu najbardziej
pasuje określenie „akademicki”.
Jakkolwiek więc nie znamy całości dorobku
Łuszczkiewieza w zakresie malarstwa historycz-
nego, wydaje się, że ten typ malarstwa ■— do
którego przywiązywał szczególną wagę i które
mu było bliskie jako badaczowi przeszłości —
nie leżał w naturze jego talentu. I jakkolwiek
wydaje się, że jego kompozycje historyczne nie
są słabsze od wielu jemu współczesnych (poza
Matejką), nie one świadczą o możliwościach Łu-
szezkiewicza-malarza, lecz ta niewielka grupa
skromnych wizerunków rodzinnych, które wyko-
nywał jakby na marginesie swojej działalności,
a których wartość w naszym XIX-wieeznym ma-
larstwie nie została należycie oceniona.