niewzruszoną i umiera w zachwyceniu. Głowajego biała, obsypana manriurem,
łączy się z blokiem kamienia, tworzy jedną całość... i tabzostało"29.
Utwór Jaroszyńskiego jest o kilka lat młodszy od rzeźby Wittiga, nie mógł
więc stanowić bezpośredniej inspiracji. Czy zresztą metafora twórczości, po-
goń za ideałem, niedoścignionym wzorcem, byłaby tematem odpowiednim na
projekt grobowca? Wydaje się, że ewentualna zależność obu utworów opiera
się raczej na zbieżności atmosfery, choć i to przypuszczenie po chwili wydaje
się mało przekonywające. Przeznaczenie zdecydowanie nie przedstawia przed-
śmiertelnej agonii, a niepokój klęczącego niewiele ma wspólnego z „pełnym
uniesienia zachwytem". Mężczyzna zdaje się raczej z czymś zmagać, czemuś
opierać - o tym świadczą zarówno rozpaczliwie wyciągnięte ręce, jak i mak-
symalnie naprężony tors. Wydźwięk emocjonalny obu przedstawień jest więc
całkowicie odmienny.
Z kolei zdaniem Małgorzaty Dąbrowskiej-Szelągowskiej30 rzeźba Wittiga
stanowi próbę interpretacji związku między kobietą a mężczyzną. To hipoteza,
nad którą warto się dłużej zastanowić. Popularny w tym czasie fatalizm płci
i mizoginiczne inklinacje epoki mogłyby takie wnioski potwierdzać. Zrozpa-
czony, adorujący mężczyzna wyrażałby poddanie kobiecie, owej „straszliwej,
kosmicznej i niezbadanej potędze"31. Dlaczego jednak miałaby ją symbolizo-
wać maska, a nie jedna z owych pięknych i niepokojących femme fatale, jakie
znamy choćby z obrazów Muncha, Beardsleya czy też Khnopffa?
A może nie chodzi tu o metaforę cielesnej miłości? W Requiem aeternam
Stanisław Przybyszewski pisał: „Z Tobą połączę się w jedno, zleję (...). Teraz
daję Ci moją duszę, to tęsknota za syntezą, której rozkosz wywyższa mnie nad
innych ludzi. I weź, weź moją duszę w kształt Twego ducha, niech powrócą
razem do Prajedni"32. W pracach Przybyszewskiego wielokrotnie pojawia się
wątek ambiwalencji miłości i związana z nią konieczność nieustannego ba-
lansowania między jej cielesną a duchową, niezwykle wysublimowaną stroną.
Namiętność między dwojgiem ludzi stanowi zarazem źródło najcenniejszych,
jak i najbardziej niszczących przeżyć, „tysiące mąk, udręczeń, szał radości
i żądzę bytu"33. Analogiczna dwoistość dotyczy także kobiety - choć zła
29 T. Jaroszyński, Chimera. Powieść z życia artystów. Warszawa 1905. s. 27. Cyt. za: P. Szu-
bert, Geniusz i Fatum, w: Koniec \^ieku. Sztuka polskiego modernizmu 1890-1914. Warszawa
1996, s. 62.
30 Dąbrowska-Szelągowska (przyp. 8). s. 353-359.
31 S. Przybyszewski, Na drogach duszy. Kraków 1900. s. 15.
j2 S. Przybyszewski, Requiem aeternam, w: tegoż, Wybór pism. oprać. R. Taborski. Wrocław
1960, s. 23.
33 Tamże, s. 24.
170
łączy się z blokiem kamienia, tworzy jedną całość... i tabzostało"29.
Utwór Jaroszyńskiego jest o kilka lat młodszy od rzeźby Wittiga, nie mógł
więc stanowić bezpośredniej inspiracji. Czy zresztą metafora twórczości, po-
goń za ideałem, niedoścignionym wzorcem, byłaby tematem odpowiednim na
projekt grobowca? Wydaje się, że ewentualna zależność obu utworów opiera
się raczej na zbieżności atmosfery, choć i to przypuszczenie po chwili wydaje
się mało przekonywające. Przeznaczenie zdecydowanie nie przedstawia przed-
śmiertelnej agonii, a niepokój klęczącego niewiele ma wspólnego z „pełnym
uniesienia zachwytem". Mężczyzna zdaje się raczej z czymś zmagać, czemuś
opierać - o tym świadczą zarówno rozpaczliwie wyciągnięte ręce, jak i mak-
symalnie naprężony tors. Wydźwięk emocjonalny obu przedstawień jest więc
całkowicie odmienny.
Z kolei zdaniem Małgorzaty Dąbrowskiej-Szelągowskiej30 rzeźba Wittiga
stanowi próbę interpretacji związku między kobietą a mężczyzną. To hipoteza,
nad którą warto się dłużej zastanowić. Popularny w tym czasie fatalizm płci
i mizoginiczne inklinacje epoki mogłyby takie wnioski potwierdzać. Zrozpa-
czony, adorujący mężczyzna wyrażałby poddanie kobiecie, owej „straszliwej,
kosmicznej i niezbadanej potędze"31. Dlaczego jednak miałaby ją symbolizo-
wać maska, a nie jedna z owych pięknych i niepokojących femme fatale, jakie
znamy choćby z obrazów Muncha, Beardsleya czy też Khnopffa?
A może nie chodzi tu o metaforę cielesnej miłości? W Requiem aeternam
Stanisław Przybyszewski pisał: „Z Tobą połączę się w jedno, zleję (...). Teraz
daję Ci moją duszę, to tęsknota za syntezą, której rozkosz wywyższa mnie nad
innych ludzi. I weź, weź moją duszę w kształt Twego ducha, niech powrócą
razem do Prajedni"32. W pracach Przybyszewskiego wielokrotnie pojawia się
wątek ambiwalencji miłości i związana z nią konieczność nieustannego ba-
lansowania między jej cielesną a duchową, niezwykle wysublimowaną stroną.
Namiętność między dwojgiem ludzi stanowi zarazem źródło najcenniejszych,
jak i najbardziej niszczących przeżyć, „tysiące mąk, udręczeń, szał radości
i żądzę bytu"33. Analogiczna dwoistość dotyczy także kobiety - choć zła
29 T. Jaroszyński, Chimera. Powieść z życia artystów. Warszawa 1905. s. 27. Cyt. za: P. Szu-
bert, Geniusz i Fatum, w: Koniec \^ieku. Sztuka polskiego modernizmu 1890-1914. Warszawa
1996, s. 62.
30 Dąbrowska-Szelągowska (przyp. 8). s. 353-359.
31 S. Przybyszewski, Na drogach duszy. Kraków 1900. s. 15.
j2 S. Przybyszewski, Requiem aeternam, w: tegoż, Wybór pism. oprać. R. Taborski. Wrocław
1960, s. 23.
33 Tamże, s. 24.
170