160
ELŻBIETA GRABSKA
tytułem, szydzący z przesadnie uprawianego kultu koneserstwa w różnych
dziedzinach, to w trzy lata później moralizujące opowiadanie Bibliomania było
już nie tylko erudycyjną polemiką, ale wyznaniem pisarskim. Dibdin zapro-
ponował przemyślną formułę „gatunkową”: rozprawę ąuasi-naukową, którą
przeplata quasi-narracja wynikająca z rozmowy o książce. Tysiące pozycji,
wymienianych przez rozmówców i w przypisach (osnowa dzieła!); i zabawne
monologi osadzone w sugestywnie oddanej aurze wnętrz pałacowych i swoj-
skich widoków5 egzemplifikują w sposób naturalny upodobania estetyczne
autora. Pisząc o historii bibliofilstwa Dibdin portretuje także historyczne
postaci, zaś siebie wpisuje w osoby fikcyjnych bohaterów; Ja — autor, który
prowadzi dyskretnie tok wywodu koneserskiego, wypowiada się ustami dwóch
alter ego: Lorenza, dziedzica od pokoleń wielkiej biblioteki, i Lysandra
erudyty-bibliografa. Pierwszy — to jakby mecenas Dibdina (lord Spencer?),
lecz może bardziej jeszcze projekcja marzeń autora Bibliomanii. Lysander,
bliższy doświadczeń realnych — rzec by można — Dibdina, komentujący
główne problemy książki, jest pod koniec opowieści projektodawcą instytucji,
które uzdrowić by miały skażoną egotyzmem manię bibliofilską.
Dibdin zabiega również o to, by czytelnik poczuł się na kartach opowieści
jak w domu; w pewnym sensie daje mu przewagę nad dyskutującymi
z Lysandrem innymi bohaterami Bibliomanii, gdyż nie im, ale czytelnikowi
dane jest czytać odautorskie komentarze Dibdina zawarte w przypisach,
widzieć osobliwą strukturę tej „narracji”: w górnej partii strony zwiedzanie
kolejnych pokoi rezydencji, które są wypełnione książkami, w dolnej —
podróżowanie scientystyczno-bibliograficzne, w szczególny sposób ewokujące
historię książki. Wyraźniejszy wyda się jeszcze czytelnikowi podział pionowy
owej narracji. Księgozbiór wytycza bowiem opowieści podział na rozdziały
ujawniające plan przestrzenny posiadłości. Prologiem jest przestrzeń otacza-
jąca pałac: spotkanie na powitalnym wieczornym spacerze. Spacery, podobnie
jak opisane dwukrotnie spotkania przy posiłkach, stanowią malownicze
przerywniki, nazwane przez siostry Lorenza „perypatetycznymi bibliograficz-
nymi rêveries”. Następujące po sobie rozdziały to spotkania „robocze”
w gabinecie, pokoju aukcyjnym, bibliotece, Drawing room i wreszcie alkowie.
Książki są obecne wszędzie. Nie pomija się ich na przechadzce po łąkach
i zżętych już polach o zachodzie słońca, zaczyna się już o nich mówić rano
ogromnych zbiorów, zwłaszcza biustów antycznych (kupowanych w Watykanie, Neapolu,
z kolekcji Mazariniego itd.), wyprzedził H. Walpole’a i stanowił w swym Opisie zbiorów wzór dla
wydawanych przez Walpole’a jego rozumowanych katalogów. Oryginalną obserwacją Dibdina
jest wyróżnienie nowszej postawy koneserskiej (atakowanej również przez Ferrara) w osobie
T. Hope’a, który w swej Household Forniture ustanawia nowy kanon smaku. Jest to projektowanie
wnętrz na podstawie postępowania historycznego i archeologicznego; por.: Bibliomania (wydanie
z 1809 r. s. 2-3). T. Pembroke charakteryzuje F.H. Taylor (The Taste of Angels. London 1948).
5 W kolejnych wydaniach autor nie zmienił swych opinii estetycznych w charakterystyczny
dla preromantyzmu sposób ujawniających się w opisach pejzażu malowniczego.
ELŻBIETA GRABSKA
tytułem, szydzący z przesadnie uprawianego kultu koneserstwa w różnych
dziedzinach, to w trzy lata później moralizujące opowiadanie Bibliomania było
już nie tylko erudycyjną polemiką, ale wyznaniem pisarskim. Dibdin zapro-
ponował przemyślną formułę „gatunkową”: rozprawę ąuasi-naukową, którą
przeplata quasi-narracja wynikająca z rozmowy o książce. Tysiące pozycji,
wymienianych przez rozmówców i w przypisach (osnowa dzieła!); i zabawne
monologi osadzone w sugestywnie oddanej aurze wnętrz pałacowych i swoj-
skich widoków5 egzemplifikują w sposób naturalny upodobania estetyczne
autora. Pisząc o historii bibliofilstwa Dibdin portretuje także historyczne
postaci, zaś siebie wpisuje w osoby fikcyjnych bohaterów; Ja — autor, który
prowadzi dyskretnie tok wywodu koneserskiego, wypowiada się ustami dwóch
alter ego: Lorenza, dziedzica od pokoleń wielkiej biblioteki, i Lysandra
erudyty-bibliografa. Pierwszy — to jakby mecenas Dibdina (lord Spencer?),
lecz może bardziej jeszcze projekcja marzeń autora Bibliomanii. Lysander,
bliższy doświadczeń realnych — rzec by można — Dibdina, komentujący
główne problemy książki, jest pod koniec opowieści projektodawcą instytucji,
które uzdrowić by miały skażoną egotyzmem manię bibliofilską.
Dibdin zabiega również o to, by czytelnik poczuł się na kartach opowieści
jak w domu; w pewnym sensie daje mu przewagę nad dyskutującymi
z Lysandrem innymi bohaterami Bibliomanii, gdyż nie im, ale czytelnikowi
dane jest czytać odautorskie komentarze Dibdina zawarte w przypisach,
widzieć osobliwą strukturę tej „narracji”: w górnej partii strony zwiedzanie
kolejnych pokoi rezydencji, które są wypełnione książkami, w dolnej —
podróżowanie scientystyczno-bibliograficzne, w szczególny sposób ewokujące
historię książki. Wyraźniejszy wyda się jeszcze czytelnikowi podział pionowy
owej narracji. Księgozbiór wytycza bowiem opowieści podział na rozdziały
ujawniające plan przestrzenny posiadłości. Prologiem jest przestrzeń otacza-
jąca pałac: spotkanie na powitalnym wieczornym spacerze. Spacery, podobnie
jak opisane dwukrotnie spotkania przy posiłkach, stanowią malownicze
przerywniki, nazwane przez siostry Lorenza „perypatetycznymi bibliograficz-
nymi rêveries”. Następujące po sobie rozdziały to spotkania „robocze”
w gabinecie, pokoju aukcyjnym, bibliotece, Drawing room i wreszcie alkowie.
Książki są obecne wszędzie. Nie pomija się ich na przechadzce po łąkach
i zżętych już polach o zachodzie słońca, zaczyna się już o nich mówić rano
ogromnych zbiorów, zwłaszcza biustów antycznych (kupowanych w Watykanie, Neapolu,
z kolekcji Mazariniego itd.), wyprzedził H. Walpole’a i stanowił w swym Opisie zbiorów wzór dla
wydawanych przez Walpole’a jego rozumowanych katalogów. Oryginalną obserwacją Dibdina
jest wyróżnienie nowszej postawy koneserskiej (atakowanej również przez Ferrara) w osobie
T. Hope’a, który w swej Household Forniture ustanawia nowy kanon smaku. Jest to projektowanie
wnętrz na podstawie postępowania historycznego i archeologicznego; por.: Bibliomania (wydanie
z 1809 r. s. 2-3). T. Pembroke charakteryzuje F.H. Taylor (The Taste of Angels. London 1948).
5 W kolejnych wydaniach autor nie zmienił swych opinii estetycznych w charakterystyczny
dla preromantyzmu sposób ujawniających się w opisach pejzażu malowniczego.