Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Historii Sztuki — 44.2019

DOI article:
Sito, Jakub: [Rezension von: Aleksandra Bernatowicz, Malarze w Warszawie czasów Stanisława Augusta. Status - aspiracje - twórczość]
DOI Page / Citation link: 
https://doi.org/10.11588/diglit.51757#0147

DWork-Logo
Overview
loading ...
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
RECENZJA

145

W Warszawie doby Stanisława Augusta działało według wyliczeń autorki co najmniej 220 mala-
rzy. Głównymi bohaterami rozważań jest jednak przede wszystkim wyodrębniona spośród nich grupa
malarzy dworskich, których liczbę A. Bernatowicz szacuje na około siedemdziesięciu. Im też poświęca
ona najwięcej uwagi w pierwszej części książki odnoszącej się do edukacji artystów. Tu główna rola
przypadała Malami królewskiej, „niedoszłej akademii sztuk pięknych”, jak określiła to autorka6. Jej teo-
retyczne podstawy programowe opierały się na idei akademii zachodnioeuropejskich, zwłaszcza włoskich
i francuskich, na których wzorowali się w swych zamierzeniach król i jego artystyczni doradcy, kolejno:
Michał Jerzy Mniszech, August Moszyński, Antoni Albertrandi i Marcello Bacciarelli. Ten ostatni stał
się ostatecznym projektodawcą i dyrektorem Malami7. Recenzowana książka wykazała, jak bardzo wiele
królewskie atelier zawdzięczało w sensie prawnym francuskim XVII-wiecznym jeszcze statutom, w sensie
teoretycznym zaś francuskim artystom, między innymi Charles’owi Le Brun czy Jeanowi-Baptiste’owi
Dubos. Kanwą do rozważań na temat edukacji w Malami uczyniła A. Bernatowicz Wiersz o malarstwie
Antoniego Albertrandiego z 1790 r., będący poetyckim rozwinięciem Biegu teoretycznego malarstwa tegoż
autora - podręcznika kształcenia artystycznego8.
Analizie poddana została praktyka edukacyjna i artystyczna w Malami. Do najciekawszych usta-
leń należą te dotyczące rekrutacji, relacji mistrz - uczeń, programu i zasad kształcenia (m.in. barwny
opis nauki portretowania), a także te odnoszące się do kolekcji wzorów malarskich, sztychów i trójwy-
miarowych modeli (gipsowych kopii rzeźb antycznych, a także manekinów) sprowadzanych niemal bez
wyjątku z zagranicy. Zupełnie zapomniana pozostawała dotąd rola kopii malarskich i procesu kopiowania
w codziennej praktyce Malami. Dobre wzory były po pierwsze istotnym elementem edukacji, po wtóre
kopie stanowiły dla zleceniodawcy (w tym wypadku króla) substytut wybitnego oryginału.
Drugą część książki, poświęconą kondycji społecznej i pochodzeniu narodowemu artystów, otwierają
interesujące rozważania na temat mieszczańskiego i szlacheckiego statusu. Choć zaskakuje wyliczony przez
autorkę znaczny procent artystów wywodzących się ze szlachty, przewagę mieli jednak malarze ze stanu
mieszczańskiego, czasem z jego uboższych warstw. Istotnym ustaleniem w tej partii książki jest wskazanie
na niezwykle ważną rolę więzi rodzinnych w budowaniu karier artystów. W Warszawie, niczym za ubie-
głych wieków, wciąż liczyły się rodziny czy nawet rody artystyczne. Przykładem niech będą Plerschowie,
Bellottowie, a zwłaszcza Smuglewiczowie. Ostatnia z rodzin to prawdziwa dynastia malarska, działająca
w trzech pokoleniach, która wydała aż siedmiu artystów, począwszy od protoplasty rodu - Łukasza,
poprzez generację czasów Stanisławowskich ze słynnym Franciszkiem na czele, po Józefa działającego
już na początku XIX w. Świetną ilustracją złożonych koligacji rodzinnych jest zamieszczony na końcu
rozdziału schemat genealogiczny, wskazujący na związki Smuglewiczów z Szymonem Czechowiczem,
Hiacyntem Olesińskim i Antonim Albertrandim. Zaskoczyła mnie wykazana rola działających w Warszawie
lóż masońskich stanowiących - na podobieństwo Zachodu - płaszczyznę kontaktów społecznych (w tym
z arystokracją i plutokracją) i dźwignię awansu dla artystów9.
W tej części książki Aleksandra Bernatowicz podejmuje także kapitalne - nieraz zaś bagatelizowa-
ne, a nawet wręcz podważane co do zasadności - zagadnienie narodowości artystów obcych, także tych
zasymilowanych i polskojęzycznych. Okazuje się, że około 21 procent malarzy działających w Warszawie
miało cudzoziemskie korzenie, przy czym wśród artystów pozostających na usługach dworu była to niemal
połowa. Cała ta problematyka nie była dotąd w zasadzie podejmowana w historiografii sztuki10; w przy-
pisach autorka odnosi się niemal wyłącznie do źródeł archiwalnych. Ze wszech miar słusznie dokonała
ona podziału grup artystów cudzoziemskich na trzy kategorie, analizując osobno każdą z nich: pierwszą
- „traktujących Warszawę jako krótki etap w podróży po Europie”, by przytoczyć osoby Jeana-Baptiste’a

6 Ibidem, s. 53.
7 Na temat osoby pierwszego malarza królewskiego por. wydany ostatnio zespół studiów: Bacciarelli. Studia o malarzu królew-
skim, dyrektorze, nauczycielu, opiekunie sztuk, red. A. Pieńkos, Warszawa 2018.
8 Bernatowicz, Malarze w Warszawie..., s. 23-31 (podrozdział: Teoretyczne podstawy edukacji).
9 Ibidem, s. 116-118.
10 Por.: W. Smoleński, Mieszczaństwo warszawskie w końcu wieku XVIII, oprać. M.H. Serejski, A. Wierzbicki, Warszawa 1976,
passim', J. Sito, ,,Od czasów Augustów szczególniej liczba niemieckich artystów i rzemieślników w Warszawie wzrosła...”. O roli nacji
niemieckiej w przedsięwzięciach budowlano-artystycznych Warszawy okresu saskiego, [w:] Kultura artystyczna Warszawy XVII-XX w.,
red. A. Pieńkos, Z. Michalczyk, M. Wardzyński, Warszawa 2010, s. 159-171; M. Kuc-Czerep, Gospodarczy wymiar niemieckojęzycznej
migracji do osiemnastowiecznej Warszawy, [w:] Skąd się biorą warszawiacy? Migracje do Warszawy w XTV-XXI wieku, red. K. Wagner,
K. Zwierz, P. Piechocki, Warszawa 2016.
 
Annotationen