Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Historii Sztuki — 44.2019

DOI article:
Sito, Jakub: [Rezension von: Aleksandra Bernatowicz, Malarze w Warszawie czasów Stanisława Augusta. Status - aspiracje - twórczość]
DOI Page / Citation link: 
https://doi.org/10.11588/diglit.51757#0148

DWork-Logo
Overview
loading ...
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
146

JAKUB SITO

Pillementa, Josepha Grassiego czy Johanna Baptista Lampiego, drugą - osiadłych w Rzeczypospolitej na
dłużej, czasem do śmierci, i tym samym wrosłych w polską rzeczywistość (przykładem Marcello Bacciarelli)
oraz trzecią - spolonizowanych w drugim pokoleniu, jak Jan Bogumił (Johann Gottlieb) Plersch. Niezwykle
ciekawie brzmi przy tym uwaga, udokumentowana źródłowo, iż „polonizacja środowiska artystycznego
rysuje się jako konsekwentny i wyraźny proces”. Rozważania A. Bernatowicz wpisują się tym samym
w szerszy nurt badań dowodzących narastającej z biegiem XVIII w. (z kulminacją w późnym okresie
stanisławowskim) swoistej emancypacji kultury polskiej i jej atrakcyjności dla cudzoziemców. Niemniej
ciekawe są rozważania na temat alienacji, bądź jej braku, w obrębie poszczególnych grup narodowościo-
wych. Wychodząc od stołecznej sytuacji w XVII w., kiedy to na przykład warszawscy Włosi tworzyli
swoiste syndykaty zawodowe, Bernatowicz dochodzi do przekonania, że - choć w dalszym ciągu Włosi
czy Niemcy wspierali się nawzajem w ramach poszczególnych grup zawodowych - to z upływem czasu,
zwłaszcza w 4. ćwierci XVIII w. następował proces swoistej homogenizacji umiejętności, nadrzędny
wobec środowiska narodowego11.
Dobór osób, którymi zajmuje się autorka, w zasadzie nie budzi wątpliwości - to najznamienitsi malarze
królewscy rozwijający swą karierę w Warszawie w oparciu o mecenat Stanisława Augusta. Nie byłbym
jednak przekonany, czy istotnie jest wśród nich miejsce dla Szymona Czechowicza, któremu poświęcona
została znaczna uwaga. Czechowicz, żyjący w latach 1689-1775, to reprezentant nie tylko innej generacji
niż większość artystów stanisławowskich, ale wręcz innego świata. To przedstawiciel uniwersum sztuki
przemijającego baroku. W czasach, o których traktuje rozprawa, repertuar i postawa Czechowicza należały
pod każdym względem - generacyjnym, artystycznym i mentalnym - do przeszłości. Dodajmy przy tym,
że ostatnie lata życia tego niegdyś zasłużonego malarza to czas w zasadzie artystycznie bezproduktywny12.
Bardzo dobrze napisana trzecia część książki poświęcona jest modelom karier artystów na dworze
i w ścisłym kręgu Stanisława Augusta. Samo wyodrębnienie z rzeszy malarzy pracujących wówczas
w Warszawie tej właśnie kategorii artystów wydaje się zrozumiałe - wszak chodzi o najwybitniejszych
z nich - budzi jednak pewien niedosyt co do pozostałych twórców, nawet jeśli ich „kariery” nie sięgały
takich wyżyn. Spośród 220 malarzy uwaga autorki skupiła się po pierwsze na Marcello Bacciarellim
jako królewskim Premiere Peintre, a w drugiej kolejności na artystach pozostających na pensji monarszej
(Peintres Pensionnés). Bacciarelli, nie tylko pierwszy królewski malarz, kierownik Malami zamkowej,
a ponadto dworzanin, ulubieniec i przyjaciel króla, był hegemonem wszelkiej produkcji malarskiej dla
króla i spiritus movens niemal wszystkich przedsięwzięć artystycznych, zwłaszcza od chwili gdy w 1786 r.
został mianowany Generalnym Dyrektorem Budowli Królewskich. Autorka w niezmiernie intersujący spo-
sób omawia „wspinaczkę” Bacciarellego po kolejnych szczeblach kariery, charakter kontaktów z królem,
„dzień powszedni” tego znakomitego malarza, jego „rządy” artystyczne w Warszawie 3. tercji XVIII w.,
w końcu relacje z innymi malarzami, zwłaszcza z uczniami. Słusznie obierając za punkt wyjścia organi-
zację Bätiments du Roi i związanego z nią stanowiska Premiere Peintre du Roi na dworach Ludwika XIV,
Ludwika XV i Ludwika XVI, A. Bernatowicz ukazuje wszelkie podobieństwa i różnice w sytuacji polskiej
i francuskiej13. Te ostatnie to przede wszystkim szczupłość zespołu artystów pracujących dla króla w War-
szawie i niemal kompletny brak biurokracji artystycznej. Trzeba jednocześnie wskazać tu wyraźnie na
kolejny, nie mniej ważny problem, jakim były elementarne rozbieżności ustrojowe między Rzeczpospolitą
Obojga Narodów i absolutystyczną Francją, a tym samym różnice w pozycji i możliwościach króla, także
tych inwestycyjnych14. Ograniczony w swej władzy król Polski, traktowany przez prawo (i poddanych)
jako primus inter pares, czyli jeden z sejmujących stanów, na równi z sejmem i senatem, był również
skrępowany pod względem typologii, zakresu, a także symboliki inwestycji artystycznych. Jak słusznie
pisze autorka, opłacał je przede wszystkim z tak zwanej szkatuły królewskiej, a bardziej precyzyjnie ze
skarbu nadwornego, na który - dodajmy - składały się dochody pochodzące między innymi ze starostw,
ekonomii i żup solnych. Było ich zresztą wciąż za mało wobec rozmachu inwestycji królewskich (tych
zrealizowanych i tych jedynie planowanych), stąd tak olbrzymie, narastające z czasem zadłużenie króla.

11 Bernatowicz, Malarze w Warszawie..., s. 119-134.
12 Z. Michalczyk, Szymon Czechowicz [1689-1775], Warszawa 2007.
13 Bernatowicz, Malarze w Warszawie..., s. 138-139; por. A. Schnapper, Le métier de peintre au Grand Siècle, Paris 2004.
14 Tego typu studiów porównawczych w zasadzie brakuje. Stosunkowo najwięcej miejsca możliwościom w tym względzie władców
elekcyjnych poświęca: J. Li ley ko, Zamek Warszawski, rezydencja królewska i siedziba władz Rzeczypospolitej 1569—1763, Warszawa
1984, passim.
 
Annotationen