Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie — 24.1980

DOI Heft:
Jubileusze
DOI Artikel:
Podwójny jubileusz docenta Stanisława Gebethnera
DOI Heft:
In memoriam
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19586#0394
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Zachwatowiczem, konserwatorem Marconim —ja i dwóch pracowników technicznych. Dr Sien-
kiewicz przybył nieco wcześniej z dwoma pracownikami. Na parterze w dawnym mieszkaniu
intendenta Richlinga zostały wstawione szyby z witryn muzealnych, zainstalowano kozę, jaka była
w kotłowni, wstawiono łóżka z siennikami pozostałe po żołnierzach niemieckich. Nie było
jedzenia poza tym, co zostało przywiezione, nie było światła ani wody (tyle co ze śniegu), poza
tym budynek muzealny był pozbawiony szyb. Ten początek był jednak bardzo trudny. Powoli
zaczęli ściągać pracownicy i próbowaliśmy zorganizować jakoś funkcjonalność instytucji. Budynek
zresztą był zaminowany i trzeba było zacząć od usunięcia min. To przeprowadzili żołnierze
radzieccy, których specjalne grupy saperskie wykonywały akcję odminowania Warszawy. Ale
budynek muzealny był jednak tak zniszczony i porujnowany przez okoliczności wojenne, że
sprawy architektonicznej konserwacji rozłożyły się na lata. Nie było zresztą ani pieniędzy, ani
materiałów, ani wykonawców w całkowicie zniszczonej Warszawie. Również więcej niż rok
trwało porządkowanie i jakieś rozsądne zmagazynowanie rozwleczonych po całym budynku
resztek niewywiezionych zbiorów. Wszystko zresztą było potwornie brudne, mnóstwo rzeczy
poniszczonych, ceramika i szkła potłuczone leżały wszędzie, tkaniny porozrzucane i pomięte
i częściowo zapaskudzone, że trudno było sobie z tym wszystkim poradzić.

Ja zresztą ciężko zachorowałem (luty 1945) na zatrucie ołowiem, na skutek rozbierania
w Sachsenhausen kabli telefonicznych dla wydobycia metali dla celów wojennych i powędrowałem
do szpitala na Pragę na operację chirurgiczną karbunkułu i przebywałem tam przez 3 miesiące.
Już w obozie byłem operowany na ropień w nodze. Po powrocie włączyłem się do prac porządko-
wych i innych, jakich wymagały niezwykłe okoliczności. Ale leczyć musiałem się jeszcze
długi czas.

Tym niemniej, pomimo wszelkie braki w mieście, w Muzeum jeszcze w 1945 roku urządzona
była wszystkim znana wystawa „Warszawa oskarża”, jako protest przeciwko barbarzyństwu
hitlerowskiemu. W tej wystawię brałem czynny udział, jak wszyscy pracownicy instytucji, którzy
stopniowo, w miarę możliwości, zgłaszali się ponownie do pracy. Nie powrócili tylko ci, którzy
zginęli, jak np. pracownicy, którzy znaleźli się w Sachsenhausen-Oranienburg razem ze mną
i konserwatorem Marconim.

Po tej pierwszej wystawie szły następne, w miarę konserwacji budynku, na co fundusze były
dostarczane przez inicjatorów wystaw. Z biegiem czasu mogliśmy przystąpić do robienia naszych
własnych wystaw. Uzależnione to było w dużej mierze od wykonserwowania pozostałych, nie
wywiezionych jeszcze zabytków. Również zależeliśmy w swoich możliwościach wystawienniczych
od akcji rewindykacyjnej. Wiele naszych zabytków okupant umieścił na Śląsku i te względnie
łatwo można było rewindykować. Wiele zespołów sygnalizowała i zwracały Armia Radziecka
i Armia Amerykańska. Rzeczy te powracały przez wiele lat. Do tego doszło dobro tzw. ponie-
mieckie, dobra podworskie. Również dużo czyniono wówczas zakupów z funduszów specjalnych,
wiele również wpływało jako dary, jak np. z tytułu uratowania przez muzeum zbiorów prywat-
nych. W tych wszystkich sprawach miałem swój udział.

390
 
Annotationen