Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Studia Waweliana — 18.2017

DOI Artikel:
Skubiszewski, Piotr: Karolina Lanckorońska w moich wspomnieniach
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.52663#0007
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Studia Waweliana
Tom XVIII, 2017
PL ISSN 1230-3275

PIOTR SKUBISZEWSKI
Karolina Lanckorońska
w moich wspomnieniach

O pani Karolinie Lanckorońskiej i o księdzu Walerianie
Meysztowiczu, założycielu Institutum Historicum Po-
lonicum w Rzymie, słyszałem już przelotnie w latach
powojennych, ale dowiedziałem się więcej dopiero pod
koniec 1958 roku od mojej narzeczonej Marii Michal-
skiej, później mojej żony, która pracowała wówczas
w Państwowych Zbiorach Sztuki na Wawelu nad tam-
tejszym zbiorem malarstwa włoskiego i przygotowywała
się do swojego pierwszego wyjazdu do Włoch1. Na pobyt
ten otrzymała stypendium od Istituto dell’Enciclopedia
Italiana za sprawą profesora Jerzego Szabłowskiego,
swojego dyrektora. Jednocześnie otrzymała drugie za-
proszenie na pobyt we Włoszech, właśnie ze strony Pol-
skiego Instytutu Historycznego w Rzymie; jak już wtedy
w Polsce mówiliśmy - stypendium pani Lanckorońskiej2.
O jego przyznanie wystarał się Lech Kalinowski, lwowski
uczeń fundatorki, opiekun doktorskiej rozprawy mojej
narzeczonej. Ale o tym drugim stypendium, z którego
po roku 1956 polscy humaniści, zwłaszcza historycy
sztuki, coraz częściej korzystali, publicznie się nie mó-
wiło. Dla władz komunistycznych instytut rzymski, jako
placówka naukowa polska, ale utworzona za granicą
przez kapłana katolickiego i byłego radcę naszego po-
selstwa przy Stolicy Apostolskiej, a utrzymywany przez
arystokratkę, która nie kryła swych poglądów politycz-
1 O przygotowaniach tych opowiadała mi w czasie naszych spo-
tkań i w listach, które przechowuję w moim archiwum domowym.
Zachowało się w nim ponadto 49 listów pani Lanckorońskiej do mojej
żony i 25 kopii listów mojej żony do pani Lanckorońskiej, a także - 37
listów od pani Lanckorońskiej do mnie i 45 kopii moich listów do pani
Lanckorońskiej. W archiwum tym znajdują się także 3 listy księdza
Meysztowicza do mojej żony i 5 jego listów do mnie.
2 Nie umiem powiedzieć, z jakiego funduszu były udzielane
stypendia w tym wczesnym okresie, w latach 50. O ile mi wiadomo,
Antoni Lanckoroński, brat Karoliny, założył Fundusz im. Karola
Lanckorońskiego w roku 1960, natomiast Fundacja Lanckorońskich

nych, był z definicji wrogi Polsce Ludowej. Jeżeli zatem
ktoś zatrudniony w muzealnictwie lub w szkolnictwie
wyższym miał perspektywę otrzymania stypendium
profesor Lanckorońskiej, musiał przed wszczęciem
starań o paszport (poprzez Centralny Zarząd Muzeów
Ministerstwa Kultury i Sztuki czy poprzez Departa-
ment Uniwersytetów Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa
Wyższego) postarać się o fikcyjne zaproszenie ze strony
takiej naukowej instytucji zagranicznej, z którą kontakt
władze polskie mogły uznać za dopuszczalny. Uzyskanie
takiego zaproszenia wcale zresztą nie dawało gwarancji
otrzymania paszportu. Policja polityczna, która o tym
decydowała, zawsze bowiem stawiała pytania właściwe
władzy narzuconej siłą. Kim jest instytucja zapraszająca
i czy jej działalność nie jest dla prl szkodliwa? Co łą-
czy osobę składającą podanie z tą instytucją? Dlaczego
w ogóle akceptować kontakt, którego nie uwzględniają
zatwierdzone przez państwo plany współpracy kultu-
ralnej lub naukowej z zagranicą3?
Moja narzeczona przyjechała do Rzymu 22 maja
1959 roku i trzy dni później złożyła wizytę księdzu
Meysztowiczowi w jego mieszkaniu, które było jedno-
cześnie siedzibą Instytutu, przy via degli Scipioni 284.
Ksiądz Meysztowicz, przyjaciel jej ojca od czasów ich
wspólnych studiów prawniczych w Lycee Imperial Ale-
z siedzibą we Fryburgu szwajcarskim została założona przez Karo-
linę Lanckorońską dopiero w roku 1967. Wiem natomiast na pewno,
ale dotyczy to lat późniejszych, że pani Lanckorońska niekiedy
łożyła na pobyty zagraniczne stypendystów polskich z własnych
pieniędzy, poza Fundacją; sama mi o tym mówiła.
3 Starania mojej narzeczonej o zgodę Centralnego Zarządu Muze-
ów na ten wyjazd, a następnie - oczekiwanie jej na paszport, trwały
pięć miesięcy. Zapewne trwałoby to dłużej, gdyby nie interwencje
u władz ze strony zaprzyjaźnionych historyków sztuki, m.in. zawsze
nam bardzo życzliwego Kazimierza Malinowskiego.

7
 
Annotationen