Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Polska Akademia Umieje̜tności <Krakau> / Komisja Historii Sztuki [Hrsg.]; Polska Akademia Nauk <Warschau> / Oddział <Krakau> / Komisja Teorii i Historii Sztuki [Hrsg.]
Folia Historiae Artium — 23.1987

DOI Heft:
Recenzje i przeglądy
DOI Artikel:
Fischinger, Andrzej: Helena Kozakiewiczowa, Rzeźba XVI wieku w Polsce
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.20541#0184
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
architektoniczną. Nie informuje natomiast o lo-
sach dzieł, nie zwraca uwagi na obiekty nieistnie-
jące, których uwzględnienie w pewnym przynaj-
mniej zakresie umożliwiłoby ukazanie zjawisk za-
chodzących w rzeźbie XVI wieku w Polsce.
Stwierdzenie, że kościoły były zapełnione dzieła-
mi gotyckimi, jest oczywiste dla początku tego
stulecia, ale tylko częściowo prawdziwe dla jego
schyłku. Według wizytacji biskupa Bernarda Ma-
ciejowskiego z r. 1602 — w katedrze na Wawelu
znajdowało się pięćdziesiąt ołtarzy, z których wię-
cej niż 1/3, bo co najmniej osiemnaście, pochodzi-
ło z w. XVI; były to zarówno retabula kamienne,
jak i drewniane, znajdowały się w nich rzeźby
i obrazy. Renesansowe ołtarze przeważały w no-
wych kaplicach, ale renesansowy był przecież
ołtarz główny oraz znajdujące się obok niego cy-
boriiuim.

Jeśli tak przedstawiała się sytuacja w kościele
dawnym (prawda, że z racji swej funkcji szcze-
gólnie podatnym na zmiany), to co można powie-
dzieć o budowlach wznoszonych na nowo, czy
kompletnie przebudowanych w w. XVI: licznych
kaplicach i kościołach, i to tej rangi, co katedry
w Płocku i Wilnie? Czy wyposażenie ich wnętrz
było gotyckie? Na przykładzie katedry wawel-
skiej nietrudno też stwierdzić, że o ile nie szano-
wano w wiekach późniejszych starszych ołtarzy,
to z reguły zachowywano nagrobki, jedynie prze-
suwając niektóre na inne miejsca, często je przy
tym przerabiając lub pozbawiając obramień. Z
pięćdziesięciu ołtarzy opisanych w r. 1602 zacho-
wały się na miejscu cztery, natomiast wyliczone
w tekście wizytacji nagrobki przetrwały w kate-
drze niemal wszystkie. Podobnie działo się w in-
nych kościołach i dlatego pomnikom z XVI wieku
towarzyszą obecnie z reguły późniejsze elementy
wyposażenia wnętrz. Zagrożenie największe po-
wstawało oczywiście w przypadkach burzenia da-
wnych kościołów, aczkolwiek znane są przykłady
przenoszenia rzeźb nagrobnych do nowych budo-
wli.

Zgoła inaczej przedstawia się sprawa plastyki
w budynkach świeckich. Stan zachowania tej ar-
chitektury jest przecież bez porównania gorszy
od kościelnej, dotrwało nieco tylko rzeźby archi-
tektonicznej, niemal zupełnemu zniszczeniu uległy
elementy wyposażenia wnętrz, zwłaszcza snycer-
skie (głowy z sali Poselskiej Zamku Królewskie-
go na Wawelu mają w tym kontekście wymowę
symboliczną), a co można powiedzieć o rzeźbie

1 J. Białostocki, The Art oj the Renaissance in
Eastern Europę, Oxford 1976.

ogrodowej, skoro nie dotrwał do naszych czasów
ani jeden ogród z w. XVI? A przecież wiadomo,
że wykonywano do nich np. fontanny. Bez szcze-
gółowych badań, opartych na przekazach archi-
walnych, nie może być mowy o odtworzeniu w
miarę prawdziwego obrazu renesansowej rzeźby
w Polsce.

Wobec skupienia uwagi autorki na plastyce
nagrobnej brak w książce rozdziału omawiającego
specyfikę tej gałęzi rzeźby, omówienia zmian for-
malnych i przede wszystkim treści przedstawień.
Z pracy Kozakiewiczowej nie dowiadujemy się,
jakie typy nagrobków obowiązywały w Polsce
przed pojawieniem się pierwszych dzieł włoskich
i na czym polegała nowość tych ostatnich, które
formy zostały adoptowane, które typy rozwijane
we Włoszech przyjęły się, a z jakich zrezygno-
wano itp. Omawiając sprawę proweniencji naj-
więcej miejsca poświęciła autorka Węgrom, pier-
wszemu poza Włochami ośrodkowi sztuki rene-
sansowej w Europie, który bez wątpienia oddzia-
łał na Polskę. Jednakże widoczna zbieżność kie-
runków stylowych na Węgrzech i w Polsce na po-
czątku w. XVI niekoniecznie musiała wynikać z
bezpośrednich kontaktów, lecz z faktu, że w obu
krajach działali artyści florenccy. Relacje arty-
styczne Polśki i Węgier (a także i Czech) XVI stu-
lecia iszczegółowo omówił J. Białostocki1, nie
uwzględniony przez Kozakiewiczową.

Temat związku z Węgrami rozwija autorka
przy omawianiu twórczości Franciszka Florentczy-
ka (s. 11—18), podtrzymując dawną hipotezę Ko-
pery o sprowadzeniu go do Krakowa przez księcia
Zygmunta Jagiellończyka z Budy u schyłku r.
1501. Jest ona mało prawdopodobna, zważywszy
na ówczesny status królewicza i jego trudności fi-
nansowe. Jedyne przekazy dotyczą wypłat dla
Franciszka (niewielkich zresztą kwot) w pierw-
szym półroczu 1502, przed wyjazdem księcia do
Głogowa; w połączeniu z napisem na nagrobku
Jana Olbrachta, głoszącym, że został on wykona-
ny staraniem królowej Elżbiety i księcia Zyg-
munta, należy przyjąć, że dotyczyły one tego
właśnie dzieła. Z dołączenia się Zygmunta do fun-
dacji matki nie wynika sprowadzenie przez niego
artysty. W zachowanych rachunkach książęcych
nie ma następnie żadnych wiadomości o Francisz-
ku i kolejny kontakt z tym artystą nastąpił do-
piero w r. 1507, po objęciu przez Zygmunta tro-
nu królewskiego. W ciągu tych sześciu lat Flo-
rentczyk pracował w Krakowie dla króla Alek-
sandra, a także dla biskupa Erazma Ciołka (świad-
czy o tym zachowany portal w jego pałacu przy
uli. Kanoniczej) i nie jest wykluczone, że to wła-
śnie ten ostatni sprowadził Franciszka bezoośred-

176
 
Annotationen