Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Polska Akademia Umieje̜tności <Krakau> / Komisja Historii Sztuki [Editor]; Polska Akademia Nauk <Warschau> / Oddział <Krakau> / Komisja Teorii i Historii Sztuki [Editor]
Folia Historiae Artium — 27.1991

DOI article:
Bałus, Wojciech: Artura Grottgera "Wieczorna modlitwa rolnika": Próba interpretacji ikonograficznej obrazu
DOI Page / Citation link: 
https://doi.org/10.11588/diglit.20612#0138
Overview
loading ...
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
Sporo miejsca zajmuje też postać ludzka. Ale jej
usytuowanie w stosunku do widza i krajobrazu,
a także sposób upolowania (zadumana postać
siedząca u Rubena i stojąca postać odwrócona
u Grottgera) różnią koncepcje obu malarzy w
sposób zasadniczy. Jeśli więc pomiędzy obraza-
mi ucznia i nauczyciela szukać jakichś zależności,
to jedynie w ukształtowaniu krajobrazu. W tym
względzie obaj byli sobie bliscy.

IDEAŁ

Co widzi zapatrzony w dal rolnik Grottgera?
Jak się wydaje, dwie rzeczy: górzysty krajo-
braz z kościołem i świetlne zjawisko na niebie.
„Ciszę" ziemi i „ruch" nieba.

Zacznijmy od nieba. Chcąc wyjaśnić naturę
ideału w sztuce, Józef Kremer (skądinąd jeden
z krakowskich nauczycieli Grottgera 2S) przedsta-
wił czytelnikom swoich Listów z Krakowa na-
stępujący obraz: „Czyli znasz widok z Wawelu
ku stronie Bielan naszych? Czyli wpatrywałeś
się kiedy w ten obraz pełen bogactwa i czaro-
dziejskich uroków? Natura tu zaiste w swych
szatach niedzielnych, przybrała się w co miała
najstrojniejszego, a tak jej też dobrze i ładnie w
tych sukniach świetnie wyszywanych i lśniących
świeżością i barwą, iż kto ją raz obaczy, już ona
mu się na wieki w serce zapisze [...]

Otóż wczoraj, właśnie pod sam wieczór [...] za-
szedłem przechadzką na ulubione miejsce moje;
tą razą zupełnie było głuche, samotne. — Bo
też dzień cały był pochmurny, posępny, i od ra-
na już płakał deszczykiem gęstym, drobnym.
Obraz cały, zwyczajnie tak przejrzysty, jasny, te-
raz zachmurzony, tęskny, szary. I niebo jakieś
nierade, rozwlekło po sobie jednostajną, siwą pła-
chtę [...]

Gdy wszystko około mnie tak było zaspane,
dąsające się, 'osowiałe i krzywe, nie dziw, iż mnie
samemu ciężko coś a ckliwo na duszę padło, rad
byłem wrócić do domu. Zstępowałem z wolna z
góry, w ziemię patrząc [...] gdy nagły blask ude-
rzył oczy moje. Spojrzałem około siebie, a tu
mury zamkowe, kopuły kościołów i domy miej-
skie oblane rumianą łuną. Coś osobliwego się
święciło, spojrzałem nad siebie, a niebo gore!

Wróciłem co tchu na miejsce moje ulubione.
Gdybyś to był ze mną, był i widział, co się teraz
działo! [...] Słońce cały dzień zachmurzone, nie-
widzialne, teraz przed nocą, gdy ziemia do snu
i pacierza się miała, spojrzało na ziemię i odzia-
ne wszystkim majestatem, tonęło z wolna z nie-
ba, zstępując niby jaki świat w płomieniach. O-
płynęły je wielkim półkolem obłoków drobnych
głowy, jaśniejące żarem rozpalonego złota [...]

Gdy tak niebo, całym przepychem swoim
strojne, obchodziło uroczyste nabożeństwo wie-
czora, ziemia wtórując jej chórem, zaświeciła we-
selem swych błoń, lasów, gór i wodnych zwier-
ciadeł [...] Cała natura zadrgała życiem, i ode-
tchnęły radośnie zwierzęta, ptactwo, ludzie i ro-
śliny" 2S.

Mamy więc sytuację podobną do ukazanej
przez Grottgera. Tyle, że opisaną, a więc to, co
na Obrazie jest jedynie sugestią ruchu na nie-
bie, oddane zostało słowami ukazującymi powsta-
nie i charakter świetlnego zjawiska. Jeżeli jed-
nak pamiętać będziemy o literacko-narracyjnym
charakterze XIX-wiecznych obrazów, nietrudno
będzie odnaleźć podobne przeżycie natury, leżące
u podstaw obu dzieł30.

Trzeba to wyraźnie uwypuklić: nie zamierza-
my sugerować jakiejkolwiek zależności genety-
cznej pomiędzy tekstem Kremera a Wieczorną
modlitwą..., lecz jedynie wskazać na to, iż obraz
Grottgera zawiera w sobie (podobnie jak słowo
pisane) element czasowy —narracyjny: rol-
nik przystanął, choć wcześniej pracował, a światło
zachodzącego słońca przedostało się przez zachmu-
rzone wcześniej niebo. Ważne jest nie źródło li-
terackie dzieła, lecz podobny sposób oddania zja-
wiska naturalnego, które, jak się wydaje, zain-
spirowało i malarza i filozofa. A właściwie nie
tyle samo zjawisko, co jego interpretacja.

Na obrazie staje się światło. Zmienia się,
jak pisał Kremer, cała natura. Zmienia się — ale
jak? Powróćmy do Listów z Krakowa: „Staną-
łem zadumany [pisał Kremer] porównując cza-
rodziejstwo tej natury z tym, czym ona była
przed kilku chwilami. Co za różnica! Te dwa ob-
razy miały się tak do siebie, jak doczesność do
wieczności, jak biedny nasz żywot do rajskich
rozkoszy, jak uboga mowa. ludzi do śpiewów a-
mielskich, jak chłodna proza do poezji cudów, jak
rzeczywistość do sztukil" 31

28Gołubiew, Król, Kalendarium..., s. 10. sobach opowiadania w polskim malarstwie XIX wieku,

29 J. Kremer, Listy z Krakowa, I [b.m.d.], s. 265- Warszawa 1986 (Rozprawy Uniwersytetu Warszawskiego,
-2.67 i 270-272. 255).

30

Por. M. Poprzęcka, Czas wyobrażony. O spo- 31 Kremer, o.c, s. 272.

134
 
Annotationen