SUSAN SONTAG I ETYKA OBRAZU
207
Jednak w przypadku tych właśnie fotografii, ich przerażający charakter wynika ze sposobu, w jaki zo-
stały wykonane. Uśmiechając się, strażnicy pozują obok swoich seksualnie poniżanych ofiar, układanych
w różnego rodzaju kompozycje z nagich ciał. Sceny upodlenia zostały zaaranżowane jakby specjalnie do
zdjęcia. Fotografie z Abu Ghraib mają precedens przede wszystkim w amerykańskiej tradycji fotografii lin-
czów. Pocztówki z linczów pełniły funkcję pamiątek z wydarzenia i trofeów, podobnie jak fotografie z Iraku.
W obu przypadkach oprawcy czuli się uprawomocnieni do tego co robią. Amerykańscy żołnierze nie mieli
poczucia, że czynią coś złego, nie wstydzili się tego. Może robili to specjalnie dla fotografii. Zadawanie
cierpienia innym po to, aby to uwiecznić na zdjęciu, to koszmarna odwrotność całej refleksji Sontag o sensie
fotografii cierpienia.
Amerykańska „tradycja portretowa", w której oprawca pozuje obok ofiary, zapisana w fotografiach lin-
czów i tortur z Abu Ghraib, mogła powstać w systemie, gdzie funkcjonuje przekonanie o istnieniu podrzęd-
nego gatunku ludzi, których można prześladować. Odmienni rasowo lub religijnie, tak jak Murzyni czy
Arabowie, są według Sontag przedmiotami upodlenia ze względu na swój podrzędny status. Takie dehuma-
nizujące przekonanie w połączeniu z amerykańskimi subkulturami młodzieżowymi, w których brutalność
odgrywa olbrzymią rolę, musi doprowadzić do eksplozji. Sontag zauważa, że na fotografiach z Iraku widać
metody wzajemnego poniżania, które są dość powszechne w amerykańskich college'ach. Dokumentuje to
sławny film Richarda Linklatera z 1993 r. Dazed and Confused. Młodzi żołnierze, mężczyźni i kobiety, urzą-
dzili sobie w dawnym więzieniu Saddama upiorne pole zabawy, gdzie mogli bezkarnie stosować rytuały
upadlania przeniesione z własnej kultury. Rytuały, których się już nie wstydzi, ale którymi się chwali.
Według Sontag amerykańska apologia brutalności, bezwstydu i rozrywki uwidacznia się na tych fotogra-
fiach. Najgorszy w nich jest fakt, że dla oprawców cała ta sytuacja była świetną zabawą a nie patologicz-
nym, kryminalnym działaniem sprzecznym z międzynarodowymi konwencjami humanitarnymi i prawnymi.
Dla Sonatag te fotografie są soczewką ogniskującą to co najgorsze i najniższe w cywilizacji amerykańskiej.
Dla niej te zdjęcia są Ameryką, a nie fałszywą prawdą o niej.
Fotografie z Abu Ghraib mają w sobie nową jakość, są komunikatami, które były przeznaczone do wir-
tualnego rozpowszechnienia. Zostały wykonane aparatem cyfrowym, jaki ma dziś każdy żołnierz, zachowu-
jący się jak turysta. Miejsce fotoreportera zajęli obecnie żołnierze filmujący swoje przeżycia i dokonania
sprzętem cyfrowym, a następnie drogą e-mailową dzielący się ze znajomymi lub z mediami. Cyrkulacja
przemocy w sieci współwystępuje z cyrkulacją seksu. Żołnierze wymieniają się zarówno dokumentami walki,
jak i swymi przeżyciami seksualnymi. Zapewne dlatego zdjęcia z Abu Ghraib są formą pornografii przemo-
cy, łącząc te dwie sfery. Widać, że więźniowie są zmuszani do symulowania aktów seksualnych. Według
Sontag tortury łączą się tutaj z pornografią.
Fotografie z Abu Ghraib nigdy nie znikną pozostaną już częścią globalnej kultury wizualnej. Będą
również na zawsze prześladowały samych Amerykanów45. Ich rola jest olbrzymia i pozytywna. To dopiero
ich pojawienie się zmusiło administrację prezydenta Busha do reakcji na gwałcenie przez armię amerykań-
ską praw człowieka i elementarnych zasad humanitarnych. One otworzyły oczy obywatelom na to, co może
kryć się za walką o demokrację. Od dawna Czerwony Krzyż publikował informacje o używaniu przemocy
w amerykańskich obozach dla zatrzymanych, raporty pozostawały jednak bez odpowiedzi. Dopiero fotogra-
fie uczyniły te zbrodnie realnymi i nieusuwalnymi, nie można było dłużej unikać konfrontacji z mroczną
stroną własnej „sprawiedliwej wojny". Podjęto pewne kroki w celu przeciwdziałania i wyciągnięto konse-
kwencje wobec oprawców z Abu Ghraib. Nawet jeśli są to tylko powierzchowne zmiany, żołnierze i dowód-
cy wiedzą już, że istnieje granica.
Fotografie z Abu Ghraib wywołały polityczną reakcję i przyczyniły się do wprowadzenia zakazu sto-
sowania tortur dzięki ustawom senatora Johna McCaina z 2005 r. Można dodać, że podobną polityczną funk-
cję spełniło wydobycie z piekła przeszłości fotografii linczów, które nagłośniły ich istnienie. W 2005 r. po
raz pierwszy w historii kongres USA przeprosił Afroamerykanów za trwającą prawie sto lat bezczynność
w sprawie linczów, które nie zostały oficjalnie rozliczone. Te dwa przykłady wskazują na wielką polityczną
siłę fotografii i przemian, które mogą one zainspirować.
Na uwagę zasługuje fakt, iż International Center of Photography w Nowym Jorku, jedna z najważniejszych instytucji ar-
tystycznych specjalizujących się w fotografii, w 2004 r. zorganizowała wraz z Andy Warhol Muséum w Pitsburgu cieszącą się
wielką popularnością wystawę fotografii z Abu Ghraib pt. Inconvénient Evidence: Iraq Prison Photographs from Abu Ghraib. Po-
kazano wówczas 20 fotografii wraz z innymi informacjami o interwencji w Iraku.
207
Jednak w przypadku tych właśnie fotografii, ich przerażający charakter wynika ze sposobu, w jaki zo-
stały wykonane. Uśmiechając się, strażnicy pozują obok swoich seksualnie poniżanych ofiar, układanych
w różnego rodzaju kompozycje z nagich ciał. Sceny upodlenia zostały zaaranżowane jakby specjalnie do
zdjęcia. Fotografie z Abu Ghraib mają precedens przede wszystkim w amerykańskiej tradycji fotografii lin-
czów. Pocztówki z linczów pełniły funkcję pamiątek z wydarzenia i trofeów, podobnie jak fotografie z Iraku.
W obu przypadkach oprawcy czuli się uprawomocnieni do tego co robią. Amerykańscy żołnierze nie mieli
poczucia, że czynią coś złego, nie wstydzili się tego. Może robili to specjalnie dla fotografii. Zadawanie
cierpienia innym po to, aby to uwiecznić na zdjęciu, to koszmarna odwrotność całej refleksji Sontag o sensie
fotografii cierpienia.
Amerykańska „tradycja portretowa", w której oprawca pozuje obok ofiary, zapisana w fotografiach lin-
czów i tortur z Abu Ghraib, mogła powstać w systemie, gdzie funkcjonuje przekonanie o istnieniu podrzęd-
nego gatunku ludzi, których można prześladować. Odmienni rasowo lub religijnie, tak jak Murzyni czy
Arabowie, są według Sontag przedmiotami upodlenia ze względu na swój podrzędny status. Takie dehuma-
nizujące przekonanie w połączeniu z amerykańskimi subkulturami młodzieżowymi, w których brutalność
odgrywa olbrzymią rolę, musi doprowadzić do eksplozji. Sontag zauważa, że na fotografiach z Iraku widać
metody wzajemnego poniżania, które są dość powszechne w amerykańskich college'ach. Dokumentuje to
sławny film Richarda Linklatera z 1993 r. Dazed and Confused. Młodzi żołnierze, mężczyźni i kobiety, urzą-
dzili sobie w dawnym więzieniu Saddama upiorne pole zabawy, gdzie mogli bezkarnie stosować rytuały
upadlania przeniesione z własnej kultury. Rytuały, których się już nie wstydzi, ale którymi się chwali.
Według Sontag amerykańska apologia brutalności, bezwstydu i rozrywki uwidacznia się na tych fotogra-
fiach. Najgorszy w nich jest fakt, że dla oprawców cała ta sytuacja była świetną zabawą a nie patologicz-
nym, kryminalnym działaniem sprzecznym z międzynarodowymi konwencjami humanitarnymi i prawnymi.
Dla Sonatag te fotografie są soczewką ogniskującą to co najgorsze i najniższe w cywilizacji amerykańskiej.
Dla niej te zdjęcia są Ameryką, a nie fałszywą prawdą o niej.
Fotografie z Abu Ghraib mają w sobie nową jakość, są komunikatami, które były przeznaczone do wir-
tualnego rozpowszechnienia. Zostały wykonane aparatem cyfrowym, jaki ma dziś każdy żołnierz, zachowu-
jący się jak turysta. Miejsce fotoreportera zajęli obecnie żołnierze filmujący swoje przeżycia i dokonania
sprzętem cyfrowym, a następnie drogą e-mailową dzielący się ze znajomymi lub z mediami. Cyrkulacja
przemocy w sieci współwystępuje z cyrkulacją seksu. Żołnierze wymieniają się zarówno dokumentami walki,
jak i swymi przeżyciami seksualnymi. Zapewne dlatego zdjęcia z Abu Ghraib są formą pornografii przemo-
cy, łącząc te dwie sfery. Widać, że więźniowie są zmuszani do symulowania aktów seksualnych. Według
Sontag tortury łączą się tutaj z pornografią.
Fotografie z Abu Ghraib nigdy nie znikną pozostaną już częścią globalnej kultury wizualnej. Będą
również na zawsze prześladowały samych Amerykanów45. Ich rola jest olbrzymia i pozytywna. To dopiero
ich pojawienie się zmusiło administrację prezydenta Busha do reakcji na gwałcenie przez armię amerykań-
ską praw człowieka i elementarnych zasad humanitarnych. One otworzyły oczy obywatelom na to, co może
kryć się za walką o demokrację. Od dawna Czerwony Krzyż publikował informacje o używaniu przemocy
w amerykańskich obozach dla zatrzymanych, raporty pozostawały jednak bez odpowiedzi. Dopiero fotogra-
fie uczyniły te zbrodnie realnymi i nieusuwalnymi, nie można było dłużej unikać konfrontacji z mroczną
stroną własnej „sprawiedliwej wojny". Podjęto pewne kroki w celu przeciwdziałania i wyciągnięto konse-
kwencje wobec oprawców z Abu Ghraib. Nawet jeśli są to tylko powierzchowne zmiany, żołnierze i dowód-
cy wiedzą już, że istnieje granica.
Fotografie z Abu Ghraib wywołały polityczną reakcję i przyczyniły się do wprowadzenia zakazu sto-
sowania tortur dzięki ustawom senatora Johna McCaina z 2005 r. Można dodać, że podobną polityczną funk-
cję spełniło wydobycie z piekła przeszłości fotografii linczów, które nagłośniły ich istnienie. W 2005 r. po
raz pierwszy w historii kongres USA przeprosił Afroamerykanów za trwającą prawie sto lat bezczynność
w sprawie linczów, które nie zostały oficjalnie rozliczone. Te dwa przykłady wskazują na wielką polityczną
siłę fotografii i przemian, które mogą one zainspirować.
Na uwagę zasługuje fakt, iż International Center of Photography w Nowym Jorku, jedna z najważniejszych instytucji ar-
tystycznych specjalizujących się w fotografii, w 2004 r. zorganizowała wraz z Andy Warhol Muséum w Pitsburgu cieszącą się
wielką popularnością wystawę fotografii z Abu Ghraib pt. Inconvénient Evidence: Iraq Prison Photographs from Abu Ghraib. Po-
kazano wówczas 20 fotografii wraz z innymi informacjami o interwencji w Iraku.