Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Muzeum Narodowe <Breslau> [Hrsg.]; Muzeum Śla̜skie <Breslau> [Hrsg.]
Roczniki Sztuki Śląskiej — 7.1970

DOI Heft:
Recenzja i omówienia
DOI Artikel:
Dobrowolski, Tadeusz: Recenzja książki "Sztuka Wrocławia". Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo. Wrocław 1967
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.13796#0227
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Recenzje i omówienia

165

pojawia się po połowie w. XVII, i to od razu w for-
mach dojrzałych i wielorakich. Jest bardzo zróżni-
cowany, chociaż nie zawsze okazały. Obok gotyku
wycisnął jednak najsilniejsze znamię na wyglądzie
miasta. Związany z kontrreformacją, przyjął się po-
wszechnie mimo przewagi w mieście protestantyzmu
i sprzeczności z jego purytańską prostotą.

Ładnie został napisany ogólny wstęp M. Zlata do
omawianego okresu. Słusznie podkreślił autor istnie-
nie w okresie renesansu drugiej sztuki mieszczańskiej
(pierwsża wypełniła fazę gotyku, zwłaszcza późnego).
Bo w przeciwieństwie do Krakowa (a także Legnicy,
Brzegu itd.) we Wrocławiu książąt i magnatów za-
stąpił stan trzeci. Nawet biskup wrocławski, krako-
wianin Jan Turzo, pochodził z rodziny mieszczańskiej,
a dotrzymali mu kroku Henryk (Philocalos) i Sey-
fried Rybischowie oraz Tomasz Rehdiger. Tak jak
w Krakowie renesans miał tu przeważnie charakter
laicki — nie wzniesiono w tym stylu żadnej nowej
świątyni — i warunkował wygląd domów mieszczań-
skich. Domy te albo zostały zniszczone, albo prze-
trwały w postaci zmienionej, zachowując przeważnie
pierwotne portale. O rzeźbie informują nagrobki
(Turzona, H. Rybischa...) i wczesny portal zakrystyjny
katedry z r. 1517, interpretowany jako niezręczna
i atektoniczna próba lokalna przyswojenia sobie no-
wego języka plastycznego. Słusznie też podkreślono
relacje z krakowskim humanizmem, mecenat biskupa
Jana Turzona i polskość jego otoczenia, z kolei za-
czątki kolekcjonerstwa, zależność nagrobnego posągu
Turzona od wzorów sansowinowsko-krakowskich, ale
i odmienność trójkolumnowych podziałów architek-
tury nagrobkowej. Wpływ warsztatu Łukasza Cra-
nacha Starszego na ówczesne malarstwo wysunął się
na czoło, a duże znaczenie pozyskało malarstwo por-
tretowe jako wyraz humanistycznej samowiedzy.

Na ogół biorąc renesansowa architektura stolicy
Śląska różni się znacznie od architektury Krakowa.
Inna również od krakowskich była „północnowłoska"
attyka zburzonego domu Pod Złotą Koroną z lat
dwudziestych, bardzo więc stosunkowo wczesna. Ina-
czej także przedstawiają się portale, w Krakowie bar-
dziej architektoniczne, we Wrocławiu zaś dekora-
cyjne, zdobione gęsto drobną reliefową rzeźbą. Właś-
ciwe jej kandelabrowo-groteskowe motywy można by
zestawiać z rzeźbą północnowłoską, ale istotna jest
ich swoista odrębność. Są bowiem płaskie, zbliżone
do rytu, powstałego przez wybranie tła. Wyjątkiem
z reguły okazuje się bardziej wytworny w formie
ratuszowy portal w sali Rady z r. 1528. Liczne kon-
solowe epitafia z lat sześćdziesiątych, zwłaszcza
H. Fleisera, o charakterze wyraźnie niderlandzkim,
z kariatydami, sceną centralną i klęczącymi człon-
kami rodziny zmarłego kulminują, jak sądzę, w czy-
stym architektonicznie epitafium M. Rehdigera u Sw.
Elżbiety (dłuta F. Grossa i G. Hendrika), w którym
motyw klęczących i zrytmizowanych figur został roz-
winięty w sposób niemal ostentacyjny. Te świeckie
postacie zdystansowały tu w sensie kompozycyjnym
odsunięty wysoko ku górze krucyfiks.

Rzetelnie opracowany przez H. Dziurlę rozdział
o sztuce baroku przynosi sporo nowych, o ile się
orientuję, spostrzeżeń. Niewątpliwa wrażliwość na
formę architektoniczną i pogłębiona analiza, także
ikonologiczna, uderzyć musi nawet krytycznego czy-

telnika. Nie jestem jednak pewny, wobec uwag
H. Dziurli, czy budowniczy Krzysztof Hackner rze-
czywiście demonstrował „wysoki wzlot i oryginal-
ność wyrazu" (str. 15)? Jego główną budowlę, pałac
Hatzfelda z lat 1714—22 (sprzed przebudowy Lang-
hansa) znamy tylko ze słabego rysunku. Na jego
podstawie wydał H. Dziurla uzasadniony chyba sąd,
że „ryzalit środkowy swoją wielkością i naładowa-
niem detali rozsadza jakby całą elewację", i jeszcze,
że „obiekt ten [...] wykazuje pewne nieudolności pro-
jektanta". Łatwiej było zbadać kaplicę Hochberga
przy kościele Sw. Wincentego, ponieważ istniała do
wojny, ale była to budowla dość nikłych wymiarów
i w końcu niewiele, mimo jej dobrego poziomu, zna-
cząca. W rozdziale o sztuce baroku rażą nieco dyspro-
porcje w stosunku np. do uwag poświęconych archi-
tekturze gotyckiej. Opis kaplicy elektorskiej zajmuje
wraz z rycinami cztery strony, kaplicy bł. Czesława
przy kościele Sw. Wojciecha trzy (z rycinami więcej);
natomiast znacznie bardziej skondensowano informa-
cje o kościele Sw. Krzyża, o katedrze czy przebudo-
wie ratusza w XV w. (1 strona), a przecież ich zna-
czenie dla sztuki Śląska jest bez porównania większe.
Łączą się te dzieła integralnie z kulturą miejscową,
natomiast kaplica elektorska jest tworem obcym
w organizmie miasta, z czego — rzecz jasna — wcale
nie wynika deprecjacja znakomitej twórczości Fische-
ra von Erlach. Uwaga ta dotyczy na pozór strony
redakcyjnej, ale proporcje w dawkowaniu informacji
mogą mieć swoistą wymowę i wyznaczać skalę war-
tości różnej kategorii.

Co do rzeźby baroku, wydaje się być ona raczej
wyrównana pod względem formalnym. Pardyński,
Weisfeldt, Weber itd. to biegli w swym kunszcie
barokiści późnego okresu. Przyznałbym jednak pierw-
szeństwo czeskiemu uczniowi Jana Brokofa, Janowi
Jerzemu Urbańskiemu, a zwłaszcza jego atlantom
z obudowy organów w kościele Sw. Marii Magdaleny,
co zapewne byłoby wyrazem mojej subiektywnej
skłonności do tektonicznej, masywnej (monumental-
nej) bryły rzeźbiarskiej.

Rozdział o sztuce neoklasycyzmu przyniósł m.in.
wszechstronną i wyrazistą charakterystykę K. G.
Langhansa, uwydatniającą jego znaczenie nie tylko
dla architektury śląskiej, lecz także ogólnoniemieckiej.
Głębokie rozumienie estetycznej struktury dzieła
przynosi analiza wczesnej przebudowy przez młodego
wówczas architekta pałacu Hatzfeldów. Nowością jest
też szerokie stosunkowo ujęcie sztuki 2. połowy
w. XIX i pierwszych dziesięcioleci w. XX, szczegól-
nie architektury H. Poelziga, M. Berga (Hala Lu-
dowa), E. Mendelsohna i innych.

Zrozumiałe emocje budzi w czytelniku ukazanie
powojennego życia sztuki w zburzonym, prawie uni-
cestwionym Wrocławiu, który po wielu wiekach zrósł
się na nowo z organizmem politycznym i kulturo-
wym Polski. Stało się tak dzięki aktywności jego
polskich mieszkańców, dzięki podjęciu m.in. olbrzy-
miego trudu odbudowy miasta i jego zabytków.
Pierwszoplanowe potrzeby, dyktowane stosunkami de-
mograficznymi, sprawiły, że na czoło wysunęła się
nowa architektura, którą mimo wszelkich zastrzeżeń
aktualnej krytyki artystycznej uważam za najbardziej
doniosłe zjawisko pośród różnych gałęzi współczesnej
sztuki.
 
Annotationen