56. W. Leopolski, portret J. Brzostowskiego, 1863.
Muzeum Narodowe w Krakowie (fot. Muzem)
w proporcjonalną, przestrzenną architektoniczną struk-
turę utrzymaną w konwencji ówczesnej epoki.
Nierówny poziom charakteryzuje pozostałe zacho-
wane obiekty, wiązane z Brzostowskim. Obok dobrych
kopii - obrazujących życie św. Jana Chrzciciela, choć
i one, przy bliższym spojrzeniu rażą płaskością i sche-
matyzmem rysunku, szczególnie widocznymi w partiach
twarzy - mamy do czynienia z dziełem słabszej klasy,
wzorowanym na obrazie Zdjęcie z krzyża van Dycka.
Podobne wrażenie sprawia zestawienie wysokiego po-
ziomu snycerki dekoracyjnej „kraty” w kościele ŚŚ. Jana
Chrzciciela i Ewangelisty w Krakowie, do której kan-
delabrowe, barokowe motywy zaczerpnął Brzostowski
najprawdopodobniej ze znanego z autopsji obiektu lub
rysunku, z nienajlepszymi proporcjami silnie wybrzu-
szonych ścian i banalnej dekoracji boków klęcznika.
Różnice są też widoczne w jednolitym, wydawałoby
się, omówionym obszernie kabinecie. Część przedstawień
na ściankach mebla wykonano nieudolnie, postacie i sceny
tracą proporcje; natomiast w innych partiach mamy do
czynienia z poprawnie odtworzonymi obrazami Grott-
gerowskiej Polonii. Nie można wykluczyć, że w tym
przypadku mógł z rzeźbiarzem współpracować jego syn,
przyszły malarz Stanisław, w momencie powstawania
kabinetu student Szkoły Sztuk Pięknych.
Ramy zdobiące portrety królewskie w auli Collegium
Novum, ozdobna, wykonana według projektu Matejki
oprawa portretu Marii Pusłowskiej czy skromny meda-
lion wydają się potwierdzać tezę o odtwórczym charak-
terze dzieł Brzostowskiego, przy równoczesnej dbałości
0 precyzyjne wykonanie szczegółów.
Na tle ówczesnego krakowskiego środowiska rzeźbiar-
sko-snycerskiego zajmował Brzostowski pozycję dość
wysoką, mimo iż nie piastował żadnych ważniejszych
stanowisk ani w stowarzyszeniu rzeźbiarzy i pozłotników,
ani w innych artystycznych gremiach Krakowa. Prywat-
nie związany był ze środowiskiem malarzy, przyjaźnił
się z przebywającymi w Krakowie w latach 1860-1865
Wilhelmem Leopolskim i Andrzejem Grabowskim, brał
udział w spotkaniach u Parysa Filippiego, gdzie bywali
m.in. Jan Matejko, Artur Grottger, Władysław Tarnowski.
Znajomość z malarzami zaowocowała portretami rzeźbia-
rza. Obraz z roku 1863, pędzla Andrzeja Grabowskiego
(za który malarz miał otrzymać złoty medal na wystawie
w Filadelfii w roku 1876), porównywany przez Feliksa
Koperę do dzieł Tycjana i Tintoretta zaginął podczas
wojny193. Zachował się natomiast w zbiorach Muzeum
Narodowego w Krakowie194 wizerunek namalowany
przez Wilhelma Feopolskiego w roku 1863, uważany
za jeden z najlepszych portretów w twórczości tego ma-
larza (fig. 56). Ukazuje „smutną nieco i znużoną” twarz
3-74etniego wówczas rzeźbiarza wydobytą światłocie-
niem z ciemniejszego tła; strumień światła pada też na
rękę artysty i dłuto rzeźbiarskie, atrybut jego zawodu.
Portret poprzedził Feopolski olejnym szkicem, który
- jak podaje K.Rutkowska, autorka monografii mala-
rza - pokazał się na rynku antykwarycznym i w roku
1991 został sprzedany przez warszawski dom aukcyjny
Rempex195.
Przyjaźnie i zawodowe kontakty z kręgiem malarzy
1 naukową elitą Krakowa, czy z prasą śledzącą dość
bacznie poczynania rzeźbiarza, sprzyjały ugruntowa-
niu pozycji Brzostowskiego, którą zawdzięczał przede
wszystkim swojemu zaangażowaniu w prace związane
193 Namalowany przez Andrzeja Grabowskiego (1833-1886) por-
tret miał się znajdować w zbiorach rodźmy Tarnowskich w Śniatynce,
zob. F. K o p e r a , Dzieje malarstwa w Polsce. Malarsko w Polsce
XIXiXXwieku, Kraków 1929, s. 173.
194 Ol. pł., nr inw. MNK II-a-229; na odwrocie adnotacja ręką
Brzostowskiego: „Portret mój ten oryginalny | malował w roku 1863
tu w Krakowie mój przyjaciel i kolega | Wilhelm de Leopolski IPostell
| Józef Korwin Brzostowski j ar. rzeźbiarz lat 37”, K. Rutkow-
ska, Malarstwo Wilhelma Leopolskiego, Warszawa 2004, s. 138,
publikowany w: ibidem, s. 137-139; Blak, Małkiewicz, Woj ta-
lowa, o.c., s. 184, poz. kat. 503; Wokół Wita Stwosza..., s. 313.
195 Rutkowska, o.c., s. 139.
87
Muzeum Narodowe w Krakowie (fot. Muzem)
w proporcjonalną, przestrzenną architektoniczną struk-
turę utrzymaną w konwencji ówczesnej epoki.
Nierówny poziom charakteryzuje pozostałe zacho-
wane obiekty, wiązane z Brzostowskim. Obok dobrych
kopii - obrazujących życie św. Jana Chrzciciela, choć
i one, przy bliższym spojrzeniu rażą płaskością i sche-
matyzmem rysunku, szczególnie widocznymi w partiach
twarzy - mamy do czynienia z dziełem słabszej klasy,
wzorowanym na obrazie Zdjęcie z krzyża van Dycka.
Podobne wrażenie sprawia zestawienie wysokiego po-
ziomu snycerki dekoracyjnej „kraty” w kościele ŚŚ. Jana
Chrzciciela i Ewangelisty w Krakowie, do której kan-
delabrowe, barokowe motywy zaczerpnął Brzostowski
najprawdopodobniej ze znanego z autopsji obiektu lub
rysunku, z nienajlepszymi proporcjami silnie wybrzu-
szonych ścian i banalnej dekoracji boków klęcznika.
Różnice są też widoczne w jednolitym, wydawałoby
się, omówionym obszernie kabinecie. Część przedstawień
na ściankach mebla wykonano nieudolnie, postacie i sceny
tracą proporcje; natomiast w innych partiach mamy do
czynienia z poprawnie odtworzonymi obrazami Grott-
gerowskiej Polonii. Nie można wykluczyć, że w tym
przypadku mógł z rzeźbiarzem współpracować jego syn,
przyszły malarz Stanisław, w momencie powstawania
kabinetu student Szkoły Sztuk Pięknych.
Ramy zdobiące portrety królewskie w auli Collegium
Novum, ozdobna, wykonana według projektu Matejki
oprawa portretu Marii Pusłowskiej czy skromny meda-
lion wydają się potwierdzać tezę o odtwórczym charak-
terze dzieł Brzostowskiego, przy równoczesnej dbałości
0 precyzyjne wykonanie szczegółów.
Na tle ówczesnego krakowskiego środowiska rzeźbiar-
sko-snycerskiego zajmował Brzostowski pozycję dość
wysoką, mimo iż nie piastował żadnych ważniejszych
stanowisk ani w stowarzyszeniu rzeźbiarzy i pozłotników,
ani w innych artystycznych gremiach Krakowa. Prywat-
nie związany był ze środowiskiem malarzy, przyjaźnił
się z przebywającymi w Krakowie w latach 1860-1865
Wilhelmem Leopolskim i Andrzejem Grabowskim, brał
udział w spotkaniach u Parysa Filippiego, gdzie bywali
m.in. Jan Matejko, Artur Grottger, Władysław Tarnowski.
Znajomość z malarzami zaowocowała portretami rzeźbia-
rza. Obraz z roku 1863, pędzla Andrzeja Grabowskiego
(za który malarz miał otrzymać złoty medal na wystawie
w Filadelfii w roku 1876), porównywany przez Feliksa
Koperę do dzieł Tycjana i Tintoretta zaginął podczas
wojny193. Zachował się natomiast w zbiorach Muzeum
Narodowego w Krakowie194 wizerunek namalowany
przez Wilhelma Feopolskiego w roku 1863, uważany
za jeden z najlepszych portretów w twórczości tego ma-
larza (fig. 56). Ukazuje „smutną nieco i znużoną” twarz
3-74etniego wówczas rzeźbiarza wydobytą światłocie-
niem z ciemniejszego tła; strumień światła pada też na
rękę artysty i dłuto rzeźbiarskie, atrybut jego zawodu.
Portret poprzedził Feopolski olejnym szkicem, który
- jak podaje K.Rutkowska, autorka monografii mala-
rza - pokazał się na rynku antykwarycznym i w roku
1991 został sprzedany przez warszawski dom aukcyjny
Rempex195.
Przyjaźnie i zawodowe kontakty z kręgiem malarzy
1 naukową elitą Krakowa, czy z prasą śledzącą dość
bacznie poczynania rzeźbiarza, sprzyjały ugruntowa-
niu pozycji Brzostowskiego, którą zawdzięczał przede
wszystkim swojemu zaangażowaniu w prace związane
193 Namalowany przez Andrzeja Grabowskiego (1833-1886) por-
tret miał się znajdować w zbiorach rodźmy Tarnowskich w Śniatynce,
zob. F. K o p e r a , Dzieje malarstwa w Polsce. Malarsko w Polsce
XIXiXXwieku, Kraków 1929, s. 173.
194 Ol. pł., nr inw. MNK II-a-229; na odwrocie adnotacja ręką
Brzostowskiego: „Portret mój ten oryginalny | malował w roku 1863
tu w Krakowie mój przyjaciel i kolega | Wilhelm de Leopolski IPostell
| Józef Korwin Brzostowski j ar. rzeźbiarz lat 37”, K. Rutkow-
ska, Malarstwo Wilhelma Leopolskiego, Warszawa 2004, s. 138,
publikowany w: ibidem, s. 137-139; Blak, Małkiewicz, Woj ta-
lowa, o.c., s. 184, poz. kat. 503; Wokół Wita Stwosza..., s. 313.
195 Rutkowska, o.c., s. 139.
87