43. H. Siemiradzki, Pochodnie Nerona, fragment
emalii z wyobrażeniem Apollina. Podobnie malarz potraktował szaty, chcąc
odzwierciedlić fakturę tkanin oraz zdobiących je haftów. W tych przypadkach
takie postępowanie jest uzasadnione. Jednak artysta posunął się nieco dalej.
Malując ogień, palący się na trójnogu, nie zawahał się niezwykle swobodnie
go potraktować. Widoczne są tam ślady pędzla. Grudki farby są kładzione
z taką ekspresją, że widać poniekąd pracę ręki. Pigmenty nie zlewają się tak,
by można było uzyskać gładką fakturę. Tak samo pokazano ogień zbliżający
się do stóp męczennika. „Zbudowany" jest on z leżących obok siebie plam
farby, kładzionej bardzo dynamicznie. Patrząc z pewnej odległości, daje to
efekt rozpryskujących się języków płomieni.
Już dziewiętnastowieczna krytyka wskazywała na pewne niewykończo-
ne partie obrazu. Zauważano niedopracowanie pleców stojącej obok kapłana
Kybele bachantki z tamburynem, a także oschłość rysunku torsu oprawcy,
rozniecającego ogień74. Nie wydaje się to być znaczącym odstępstwem od
wymogu dopracowywania faktury płótna, gdyż w taki sposób artysta praw-
dopodobnie chciał zaznaczyć rozłożenie cieni na śniadej cerze tychże osób.
Ewidentnym odejściem od akademickiego wymogu fin i odznaczają się posta-
cie namalowane na najwyższej galerii (il. 43). Szaty ich namalowano dokład-
nie, zaś twarze potraktowano szkicowo! Głowy budowane są z zestawianych
obok siebie plam tak, jakby artysta malował tylko olejne studium. Ponadto
74 C. (przyp. 29), s. 426; E. Pawłowicz, Wspomnienia znad Wilii i Niemna. Studia - podró-
że, Lwów 1883, s. 165.
175
emalii z wyobrażeniem Apollina. Podobnie malarz potraktował szaty, chcąc
odzwierciedlić fakturę tkanin oraz zdobiących je haftów. W tych przypadkach
takie postępowanie jest uzasadnione. Jednak artysta posunął się nieco dalej.
Malując ogień, palący się na trójnogu, nie zawahał się niezwykle swobodnie
go potraktować. Widoczne są tam ślady pędzla. Grudki farby są kładzione
z taką ekspresją, że widać poniekąd pracę ręki. Pigmenty nie zlewają się tak,
by można było uzyskać gładką fakturę. Tak samo pokazano ogień zbliżający
się do stóp męczennika. „Zbudowany" jest on z leżących obok siebie plam
farby, kładzionej bardzo dynamicznie. Patrząc z pewnej odległości, daje to
efekt rozpryskujących się języków płomieni.
Już dziewiętnastowieczna krytyka wskazywała na pewne niewykończo-
ne partie obrazu. Zauważano niedopracowanie pleców stojącej obok kapłana
Kybele bachantki z tamburynem, a także oschłość rysunku torsu oprawcy,
rozniecającego ogień74. Nie wydaje się to być znaczącym odstępstwem od
wymogu dopracowywania faktury płótna, gdyż w taki sposób artysta praw-
dopodobnie chciał zaznaczyć rozłożenie cieni na śniadej cerze tychże osób.
Ewidentnym odejściem od akademickiego wymogu fin i odznaczają się posta-
cie namalowane na najwyższej galerii (il. 43). Szaty ich namalowano dokład-
nie, zaś twarze potraktowano szkicowo! Głowy budowane są z zestawianych
obok siebie plam tak, jakby artysta malował tylko olejne studium. Ponadto
74 C. (przyp. 29), s. 426; E. Pawłowicz, Wspomnienia znad Wilii i Niemna. Studia - podró-
że, Lwów 1883, s. 165.
175