w epoce Młodej Polski. To właśnie na przełomie wieków jej fascynacja ludem
osiągnęła apogeum. Określana często ironicznie mianem chłopomanii, była ru-
chem, a może swoistą ideologią odzwierciedlającą inteligenckie pojmowanie
kultury ludowej (a nie jedynie powierzchowną modą na folklor w artystycz-
nym środowisku Krakowa przełomu wieków). Chłopomania zatem, w szerszym
kontekście, opierała się na stereotypowych wyobrażeniach na temat ludu, jakim
ulegała inteligencja. Stereotypy te stanowiły zresztą odbicie wzorów istniejących
od dawna w europejskiej tradycji kulturowej (od czasów renesansu). Chłopi więc
obsadzani byli w następujących rolach: kosyniera-patrioty, Piasta, Prasłowianina,
dziecka natury, szlachetnego zbójcy, pracowitego oracza, bajecznie kolorowego
świętującego gospodarza, gorliwego chrześcijanina czy wreszcie utalentowanego
twórcy. Te właśnie figury myślenia o ludzie pojawiły się zarówno w ówczesnej
literaturze, historiografii, relacjach ludoznawczych, jak i w malarstwie, dostarczając
argumentów, iż owe podobieństwa, czy nawet tożsamości, wynikały z poddania
się tym samym chłopomańskim inspiracjom ideowym.
Czy zatem zmitologizowana wizja Huculszczyzny, do wykreowania której
w znaczącym stopniu przyczynił się Vincenz, znalazła odbicie w ekspozycji zor-
ganizowanej w Muzeum Narodowym? Odnoszę wrażenie, że tylko w niewiel-
kim stopniu, zwłaszcza w odniesieniu do sztuki akademickiej. Kurator wystawy,
dokonując wyboru prac, chyba nie postawił sobie podstawowego pytania: jaki
obraz Huculszczyzny wyłania się z płócien kolejnych pokoleń artystów, którzy
ulegli huculskiemu oczarowaniu? Czy malarze pragnęli zatrzymać się jedynie na
dokumentowaniu etnograficznych osobliwości kultury ludowej? Dobór ekspo-
natów i sposób ich aranżacji zdaje się sugerować etnograficzną dosłowność pre-
zentowanych dzieł. Zgodnie z tym założeniem w dziale Huculi i Hucuły powinny
więc znaleźć się prace ukazujące, jak ważną rolę w życiu huculskiej społeczności
odgrywały ich zwinne wierzchowce. Rzeczywiście zaprezentowano w nim kilka
wizerunków huculskich jeźdźców, zabrakło natomiast obrazów przedstawiających
słynne huculskie karawany, zmierzające na okoliczne jarmarki, a czasami docie-
rające aż na Węgry. W opisach dziewiętnastowiecznych podróżników i badaczy,
zafascynowanych pasją podróżniczą Hucułów, malownicze karawany zyskiwały
często walor odświętnych pochodów, a nie zwyczajnych, wynikających z potrzeb
życiowych i merkantylnych wypraw. Nie inaczej było też w malarstwie. Już same
tytuły prac (Pochód Hucułów, Huculi w drodze) sugerowały interpretację wykra-
czającą poza dokumentacyjną relację. Zaprezentowanie w tym dziale np. obrazu
Kazimierza Sichulskiego zatytułowanego Huculi w Karpatach wyjaśniłoby wiele.
Wprawdzie został on namalowany w roku 1925, ale może stanowić doskonałe
exemplum przekształceń huculskiej rzeczywistości w duchu ludomańskich mi-
tologizacji. Przedstawia wyprawę rodziny huculskiej na jarmark, pobliski targ,
a może w odwiedziny. W centrum kompozycji na niewielkim koniku, do którego
przytroczono drewnianą beczkę i worki podróżne, siedzi starsza kobieta - matka.
Za nią jedzie młoda Hucułka trzymająca w ramionach baranka. Pochód zdaje się
prowadzić dźwięk trombity, na której gra odwrócony plecami do widza młody
chłopak, ubrany podobnie jak jadące konno kobiety w strój huculski. Ukazana
przez Sichulskiego karawana z jednej strony obrazuje jedno z cyklicznych wy-
darzeń z życia karpackich górali, z drugiej zaś, poprzez wprowadzenie przez
artystę postaci grajka-przewodnika (w miejsce prowadzącego zwykle karawanę
„naganiacza”), nabiera charakteru niecodziennego, odrealnionego wydarzenia,
170
RECENZJE I OMÓWIENIA
Agnieszka Jankowska-Marzec
osiągnęła apogeum. Określana często ironicznie mianem chłopomanii, była ru-
chem, a może swoistą ideologią odzwierciedlającą inteligenckie pojmowanie
kultury ludowej (a nie jedynie powierzchowną modą na folklor w artystycz-
nym środowisku Krakowa przełomu wieków). Chłopomania zatem, w szerszym
kontekście, opierała się na stereotypowych wyobrażeniach na temat ludu, jakim
ulegała inteligencja. Stereotypy te stanowiły zresztą odbicie wzorów istniejących
od dawna w europejskiej tradycji kulturowej (od czasów renesansu). Chłopi więc
obsadzani byli w następujących rolach: kosyniera-patrioty, Piasta, Prasłowianina,
dziecka natury, szlachetnego zbójcy, pracowitego oracza, bajecznie kolorowego
świętującego gospodarza, gorliwego chrześcijanina czy wreszcie utalentowanego
twórcy. Te właśnie figury myślenia o ludzie pojawiły się zarówno w ówczesnej
literaturze, historiografii, relacjach ludoznawczych, jak i w malarstwie, dostarczając
argumentów, iż owe podobieństwa, czy nawet tożsamości, wynikały z poddania
się tym samym chłopomańskim inspiracjom ideowym.
Czy zatem zmitologizowana wizja Huculszczyzny, do wykreowania której
w znaczącym stopniu przyczynił się Vincenz, znalazła odbicie w ekspozycji zor-
ganizowanej w Muzeum Narodowym? Odnoszę wrażenie, że tylko w niewiel-
kim stopniu, zwłaszcza w odniesieniu do sztuki akademickiej. Kurator wystawy,
dokonując wyboru prac, chyba nie postawił sobie podstawowego pytania: jaki
obraz Huculszczyzny wyłania się z płócien kolejnych pokoleń artystów, którzy
ulegli huculskiemu oczarowaniu? Czy malarze pragnęli zatrzymać się jedynie na
dokumentowaniu etnograficznych osobliwości kultury ludowej? Dobór ekspo-
natów i sposób ich aranżacji zdaje się sugerować etnograficzną dosłowność pre-
zentowanych dzieł. Zgodnie z tym założeniem w dziale Huculi i Hucuły powinny
więc znaleźć się prace ukazujące, jak ważną rolę w życiu huculskiej społeczności
odgrywały ich zwinne wierzchowce. Rzeczywiście zaprezentowano w nim kilka
wizerunków huculskich jeźdźców, zabrakło natomiast obrazów przedstawiających
słynne huculskie karawany, zmierzające na okoliczne jarmarki, a czasami docie-
rające aż na Węgry. W opisach dziewiętnastowiecznych podróżników i badaczy,
zafascynowanych pasją podróżniczą Hucułów, malownicze karawany zyskiwały
często walor odświętnych pochodów, a nie zwyczajnych, wynikających z potrzeb
życiowych i merkantylnych wypraw. Nie inaczej było też w malarstwie. Już same
tytuły prac (Pochód Hucułów, Huculi w drodze) sugerowały interpretację wykra-
czającą poza dokumentacyjną relację. Zaprezentowanie w tym dziale np. obrazu
Kazimierza Sichulskiego zatytułowanego Huculi w Karpatach wyjaśniłoby wiele.
Wprawdzie został on namalowany w roku 1925, ale może stanowić doskonałe
exemplum przekształceń huculskiej rzeczywistości w duchu ludomańskich mi-
tologizacji. Przedstawia wyprawę rodziny huculskiej na jarmark, pobliski targ,
a może w odwiedziny. W centrum kompozycji na niewielkim koniku, do którego
przytroczono drewnianą beczkę i worki podróżne, siedzi starsza kobieta - matka.
Za nią jedzie młoda Hucułka trzymająca w ramionach baranka. Pochód zdaje się
prowadzić dźwięk trombity, na której gra odwrócony plecami do widza młody
chłopak, ubrany podobnie jak jadące konno kobiety w strój huculski. Ukazana
przez Sichulskiego karawana z jednej strony obrazuje jedno z cyklicznych wy-
darzeń z życia karpackich górali, z drugiej zaś, poprzez wprowadzenie przez
artystę postaci grajka-przewodnika (w miejsce prowadzącego zwykle karawanę
„naganiacza”), nabiera charakteru niecodziennego, odrealnionego wydarzenia,
170
RECENZJE I OMÓWIENIA
Agnieszka Jankowska-Marzec