Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Muzeum Narodowe <Breslau> [Hrsg.]; Muzeum Śla̜skie <Breslau> [Hrsg.]
Roczniki Sztuki Śląskiej — 19.2010

DOI Heft:
Rozprawy
DOI Artikel:
Kozieł, Andrzej: Christian Johann Bendeler (1688-1728) i wrocławskie kolekcje malarstwa doby późnego baroku
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.48106#0045
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Christian Johann Bendeler (1688-1728) i wrocławskie kolekcje malarstwa doby późnego baroku

41

dy w różnych porach roku, dnia, a także nocy. Praw-
dziwym mistrzem był jednak w ukazywaniu natury
w czasie meteorologicznych anomalii, jak sztormy,
ulewne deszcze czy burze z piorunami.
Wysoki poziom malarskich umiejętności Bende-
lera miały potwierdzać anegdotyczne opowieści, jak
ta o cenionym wrocławskim malarzu, który miał
dostrzec w dwóch znakomitych pejzażach Bendelera
malarskie błędy i uważał, że koniecznie należało je
naprawić. Malarz ów, choć był w swej opinii odosob-
niony, to jednak udał się do samego Bendelera i zaofe-
rował mu sumę aż 24 dukatów za usunięcie wskaza-
nych błędów. Ten jednak miał wykpić głupotę krytyka
i umieścić na odwrociach obu pejzaży napisy: „Ich
bin unter die Mórder gefallen” oraz ,.Wer kann mich
ohne Mitleid anschauen?”. Innym razem Bende-
ler podczas odwiedzin w pracowni miał zawstydzić
samego nadwornego malarza wrocławskiego biskupa
Franciszka Ludwika von der Pfalz-Neuburg. Artysta
ów właśnie malował nocny pejzaż i narzekał na
niemożność poprawnego przedstawienia w obrazie
światła księżyca. Bendeler miał się wówczas zaśmiać
i zaproponować owemu malarzowi, że pokaże mu,
jak światło księżyca powinno być namalowane.
Uzyskawszy zgodę, usiadł za sztalugami i w ciągu
kilku godzin namalował tak wiernie i tak naturalnie
świecący księżyc, że nie tylko zawstydził biskupiego
malarza, lecz także zadziwił jego mecenasa.
W osiągnięciu tak wysokiego poziomu sztuki
Bendelerowi miała pomagać szczególna właści-
wość jego oczu oraz niezwykła erudycja. Jak podaje
Stieff, malarz miał dwoje różnych oczu, z których
prawe podobne było do oka kota. Bendeler miał
podobno wszystkich zapewniać, że okiem tym widzi
także w ciemnościach. Co więcej, oko to zapew-
niało malarzowi możliwość o wiele bardziej ostrego
widzenia, zwłaszcza na wolnym powietrzu, co miało
się przekładać na tak podziwianą w jego pejzażach
niezwykłą wierność w odwzorowaniu przyrody. Ten
niezwykły dar natury szedł w parze z wyjątkową
erudycją artysty, od którego - jak podkreśla Stieff
— można się było wiele dowiedzieć podczas dysku-
sji na tak różne tematy, jak historia, statystyka, mate-
matyka, mechanika czy budowa organów. Bendeler
miał razem ze Stenzelem nawet napisać kilka arty-
kułów, m.in. na temat okrucieństwa, jakiego przed
śmiercią na krzyżu doświadczył Chrystus, pogań-
skich religii, przewag Turków, marności ziemskiej
sławy, złego wykorzystania zwycięstw francuskiego
króla Ludwika XIV, czy też akcji handlowej na tere-

nach za rzeką Mississippi. Tak szeroka wiedza oraz
przenikliwość umysłu jednak sprawiały, że Bende-
ler był sceptykiem - we wszystkich rzeczach widział
problemy, nie wierzył w nic, czego sam nie poznał,
i był przez cały czas ogarnięty duchem zwątpienia.
Mimo sławy znakomitego pejzażysty Bendele-
ra przez całe jego życie trapił brak pieniędzy. Choć
szybko nauczył się on zarabiać na życie malowaniem
obrazów, to jednak zarobione pieniądze łatwo tracił
w gospodach i winiarniach. Jak podaje Stieff, Bende-
ler prowadził bardzo „wesoły” tryb życia i choć nie
lubił balów i tańców, to jednak biesiadowanie z przy-
jaciółmi często przedkładał nad malowanie obrazów.
Za sztalugi najczęściej siadał wtedy, gdy był do tego
zmuszony swoją sytuacją finansową. Malował wtedy
szybko jeden lub dwa obrazy i - korzystając ze swo-
jej sławy znakomitego pejzażysty - sprzedawał je za
bardzo wysokie honorarium ustawiającym się w ko-
lejkach miłośnikom sztuki.
Nie ulega wątpliwości, że kłopoty Bende-
lera z brakiem pieniędzy byłyby znacznie mniej-
sze, gdyby - nawet przy takim trybie życia - umiał
on postępować ze swoimi niedoszłymi mecena-
sami. Całe jego życie to bowiem pasmo nieroz-
sądnie odrzucanych intratnych propozycji pracy.
Już podczas pobytu w Lipsku Bendeler odmówił
Augustowi II Mocnemu, który wezwał malarza na
swój dwór do Drezna, odbył z nim miłą rozmowę
i zaproponował roczną pensję w wysokości 1000
talarów, jeśli tylko Bendeler zgodziłby się malować
dla niego obrazy. Bendeler miałby rocznie dostar-
czać do królewskiej galerii cztery obrazy, a wszystkie
dzieła ponad tę liczbę miały być dodatkowo opła-
cane. Przywykły już do wysokich stawek za swoje
obrazy i zabiegania o nie przez miłośników sztuki,
artysta jednak tę propozycję zdecydowanie odrzu-
cił, uznając, że oferowane honorarium w wyso-
kości 1000 talarów za cztery obrazy jest za niskie.
Po powrocie do Lipska Bendeler zraził do siebie
królewskiego ministra, u którego mieszkał w zamian
za malowanie obrazów. Nie dość, że Bendeler przy-
chodził na posiłki boso w brudnym szlafroku, paląc
fajkę pełną czarnej tabaki, to jeszcze bardzo długo
i opornie malował obrazy. Gdy udało mu się skoń-
czyć pierwsze niewielkie dzieło o rozmiarach
1/2 łokcia na 3/4 łokcia, to przez kolejnych pięć
tygodni nic nie robił: spał do południa, a po obie-
dzie odpoczywał i palił tabakę. Dopiero niezadowo-
lenie ministra zmusiło Bendelera do dalszej pracy
i w ciągu trzech tygodni ukończył on kolejny obraz.
 
Annotationen