9. Giuseppe Benetti, nagrobek F. G. Casella
nie literatury „trywialnej”. Wystarczy przypo-
mnieć cytowane przez Arnolda Hausera słowa
Chaimpfleurykgo: „le public du liwe a vingt
sous, c’est le vrai public” 27. Musimy zatem zdać
sobie sprawę, że w rozwoju artystycznym uczest-
niczy nie tylko literatura i sztuka elitarna, twór-
czość na wysokim poziomie artystycznym. Wia-
domo, że sztuka, będąc częścią kultury, korzysta
z tego, co nie jest sztuką, potrzebuje dla swego
rozwoju owej nie-sztuki i przekłada ją na swój
język, dokonuje jej ireinterp relacji. To zjawisko za-
chodzi również w przypadku genueńskiej rzeźby
nagrobkowej, która wykorzystuje i odpowiednio
przetwarza powszechnie znane i popularne wąt-
ki.
Pojawia się zatem płaczący na grobie rodzi-
ców sierota (jak widać na nagrobku Michele Mar-
re, 1884, rzeźb. G. Scanzi), wdowa pokazująca
dzieciom wizerunek zmarłego ojca (jak na pomni-
ku opatrzonym nazwiskiem F. G. Casella, rzeźb.
27 A Hauser, Społeczna historia sztuki i literatu-
ry, Warszawa 1974, s. 234.
10. Giuseppe Benetti, nagrobek rodziny Rossi
G. Benetti — ryc. 9) lub macocha, która ze spu-
szczonymi oczyma unosi swoją małą pasierbicę,
by mogła ucałować popiersie prawdziwej matki
(jak na nagrobku Caroliny Gallino, 1894, rzeźb.
G. Moreno). Są też postacie żałobnych kobiet,
występujących lub zstępujących iz;e schodów, z
wieńcem lub modlitewnikiem w ręku, pukają-
cych do bramy wieczności lub przekraczających
ją, lale w sposób tak naturalny, jak za życia prze-
kraczały bramę kościoła,, idąc na poranną mszę.
Tego rodzlaju sceny zobaczyć możemy na nagrob-
kach rodziny Rossi (ryc. 10) i G. B. Piaggio (1873)
wykonanych przez G. Benettiego, a także na po-
mniku rodziny Badaraicco, będącym dziełem G. B.
Cevasco.
Dziewiętnastowiecznym, sentymentalnym gu-
stom mieszczańskim odpowiadać także musiała
ocena przedstawiająca zakonnicę-szarytkę, która,
trzymając umierające dziecko, w błagalnym ge-
ście zwraca się o ratunek w stronę popiersia
zmarłego chirurga Luigi Pastoriniego (1902, rzeźb.
G. Navone — ryc. 11). Do zwykłego widza prze-
mawiał również widok umierającego dziecka w
106
nie literatury „trywialnej”. Wystarczy przypo-
mnieć cytowane przez Arnolda Hausera słowa
Chaimpfleurykgo: „le public du liwe a vingt
sous, c’est le vrai public” 27. Musimy zatem zdać
sobie sprawę, że w rozwoju artystycznym uczest-
niczy nie tylko literatura i sztuka elitarna, twór-
czość na wysokim poziomie artystycznym. Wia-
domo, że sztuka, będąc częścią kultury, korzysta
z tego, co nie jest sztuką, potrzebuje dla swego
rozwoju owej nie-sztuki i przekłada ją na swój
język, dokonuje jej ireinterp relacji. To zjawisko za-
chodzi również w przypadku genueńskiej rzeźby
nagrobkowej, która wykorzystuje i odpowiednio
przetwarza powszechnie znane i popularne wąt-
ki.
Pojawia się zatem płaczący na grobie rodzi-
ców sierota (jak widać na nagrobku Michele Mar-
re, 1884, rzeźb. G. Scanzi), wdowa pokazująca
dzieciom wizerunek zmarłego ojca (jak na pomni-
ku opatrzonym nazwiskiem F. G. Casella, rzeźb.
27 A Hauser, Społeczna historia sztuki i literatu-
ry, Warszawa 1974, s. 234.
10. Giuseppe Benetti, nagrobek rodziny Rossi
G. Benetti — ryc. 9) lub macocha, która ze spu-
szczonymi oczyma unosi swoją małą pasierbicę,
by mogła ucałować popiersie prawdziwej matki
(jak na nagrobku Caroliny Gallino, 1894, rzeźb.
G. Moreno). Są też postacie żałobnych kobiet,
występujących lub zstępujących iz;e schodów, z
wieńcem lub modlitewnikiem w ręku, pukają-
cych do bramy wieczności lub przekraczających
ją, lale w sposób tak naturalny, jak za życia prze-
kraczały bramę kościoła,, idąc na poranną mszę.
Tego rodzlaju sceny zobaczyć możemy na nagrob-
kach rodziny Rossi (ryc. 10) i G. B. Piaggio (1873)
wykonanych przez G. Benettiego, a także na po-
mniku rodziny Badaraicco, będącym dziełem G. B.
Cevasco.
Dziewiętnastowiecznym, sentymentalnym gu-
stom mieszczańskim odpowiadać także musiała
ocena przedstawiająca zakonnicę-szarytkę, która,
trzymając umierające dziecko, w błagalnym ge-
ście zwraca się o ratunek w stronę popiersia
zmarłego chirurga Luigi Pastoriniego (1902, rzeźb.
G. Navone — ryc. 11). Do zwykłego widza prze-
mawiał również widok umierającego dziecka w
106