Zdzisław w niej człowiek. Spróbowano więc zmienić skanseny, wprowadzając w nie
Zygulski jun. życie, rekonstruowane z przeszłości, jak w amerykańskiej miejscowości
Colonial Williamsburg, w stanie Wirginia, w mieście-muzeum, którego
pracownicy w strojach historycznych wcielają się w swych przodków
sprzed 250 lat, starając się żyć na ich sposób4 . Choć w każde południe
rozlega się tam wystrzał armatni, pomysł ten jest raczej niewypałem.
Colonial Williamsburg nie jest niczym jak rodzajem Disneylandu. Z nową
ideą muzealną wystąpili przed dwudziestu laty Francuzi lansując tzw.
ekomuzeum, to jest otaczanie statusem muzealnej niezmienności pewnych
wybranych fragmentów obecnego życia na wsi, w miasteczkach i miastach,
np. gospodarstw rolnych, młynów, kuźni, warsztatów różnego rodzaju,
w sumie tradycyjnych zachowań, technik i produktów. Ale, jak dotąd,
ekomuzeum nie zrobiło światowej kariery.
Od dawna statusem muzealnym objęto tzw. zespoły zabytkowe, „the
historical sites", między innymi uporządkowane i udostępnione stanowi-
ska archeologiczne, całe miasta zamarłe, jak Pompeje, Herculanum i Sta-
biae, Aąuincum, koło Budapesztu, Mikulczyce na Morawach, a u nas Bis-
kupin. Mnóstwo jest takich starych opuszczonych miast na terenach świata
śródziemnomorskiego, zwłaszcza w Azji Mniejszej, jak Efez i Milet, we
Włoszech Paestum i Agrigentum, w Ameryce Południowej miasto Inków
Macchu Piechu koło Cusco. Zespoły te są ogrodzone, wykupuje się bilet
wstępu, trasy są wytyczone, przewodnicy do usług, widokówki, foldery
i szersze opracowania do nabycia.
UNESCO od lat wpisuje na listę światowego dziedzictwa kulturowego
niektóre zabytkowe miasta lub ich części, zamki, pałace, świątynie, wa-
rownie, arsenały i ratusze, nawet kamienice patrycjatu i hale targowe. Na tej
liście znalazły się niektóre polskie zespoły zabytkowe.
W końcu statusem muzealnym obejmuje się wybrane przestrzenie przy-
rody, parki narodowe, rezerwaty zwierzyny, ogrody zoologiczne, terraria
i akwaria. Usilnie dąży się do ocalenia w stanie nieskażonym różnych
akwenów, w słusznym przekonaniu, że woda jest rodzicielką życia i bez
niej życie w znanej nam postaci nie jest możliwe.
Wszystkie te starania, przekraczające znacznie ramy muzealnictwa tra-
dycyjnego i przyjmujące niekiedy formę dramatycznej walki, wynikają
z wciąż postępującej dewastacji środowisk naturalnych w wyniku rap-
townie rozwijanej cywilizacji technicznej niekontrolowanej, przy nadmier-
nym przyroście ludności. Przerażające są zatrucia atmosfery objawiające się
w tzw. dziurach ozonowych, skażenie mórz odpadkami nuklearnymi i bom-
bami chemicznymi, przerażające są skutki wojen, groźniejsze od katakli-
zmów natury, trzęsień ziemi, pożarów i powodzi.
W tym zatrważającym i zmieszanym świecie końca wieku XX szczególna
jest pozycja starych miast historycznych, będących siedzibą, siedliskiem
i formą muzealną ludzkiej cywilizacji. Stary Gdańsk, o którym chcę tu
mówić, jest przykładem takiego właśnie miasta, którego kulturę należy za
wszelką cenę ocalić.
Ibidem, s. 112.
8
Zygulski jun. życie, rekonstruowane z przeszłości, jak w amerykańskiej miejscowości
Colonial Williamsburg, w stanie Wirginia, w mieście-muzeum, którego
pracownicy w strojach historycznych wcielają się w swych przodków
sprzed 250 lat, starając się żyć na ich sposób4 . Choć w każde południe
rozlega się tam wystrzał armatni, pomysł ten jest raczej niewypałem.
Colonial Williamsburg nie jest niczym jak rodzajem Disneylandu. Z nową
ideą muzealną wystąpili przed dwudziestu laty Francuzi lansując tzw.
ekomuzeum, to jest otaczanie statusem muzealnej niezmienności pewnych
wybranych fragmentów obecnego życia na wsi, w miasteczkach i miastach,
np. gospodarstw rolnych, młynów, kuźni, warsztatów różnego rodzaju,
w sumie tradycyjnych zachowań, technik i produktów. Ale, jak dotąd,
ekomuzeum nie zrobiło światowej kariery.
Od dawna statusem muzealnym objęto tzw. zespoły zabytkowe, „the
historical sites", między innymi uporządkowane i udostępnione stanowi-
ska archeologiczne, całe miasta zamarłe, jak Pompeje, Herculanum i Sta-
biae, Aąuincum, koło Budapesztu, Mikulczyce na Morawach, a u nas Bis-
kupin. Mnóstwo jest takich starych opuszczonych miast na terenach świata
śródziemnomorskiego, zwłaszcza w Azji Mniejszej, jak Efez i Milet, we
Włoszech Paestum i Agrigentum, w Ameryce Południowej miasto Inków
Macchu Piechu koło Cusco. Zespoły te są ogrodzone, wykupuje się bilet
wstępu, trasy są wytyczone, przewodnicy do usług, widokówki, foldery
i szersze opracowania do nabycia.
UNESCO od lat wpisuje na listę światowego dziedzictwa kulturowego
niektóre zabytkowe miasta lub ich części, zamki, pałace, świątynie, wa-
rownie, arsenały i ratusze, nawet kamienice patrycjatu i hale targowe. Na tej
liście znalazły się niektóre polskie zespoły zabytkowe.
W końcu statusem muzealnym obejmuje się wybrane przestrzenie przy-
rody, parki narodowe, rezerwaty zwierzyny, ogrody zoologiczne, terraria
i akwaria. Usilnie dąży się do ocalenia w stanie nieskażonym różnych
akwenów, w słusznym przekonaniu, że woda jest rodzicielką życia i bez
niej życie w znanej nam postaci nie jest możliwe.
Wszystkie te starania, przekraczające znacznie ramy muzealnictwa tra-
dycyjnego i przyjmujące niekiedy formę dramatycznej walki, wynikają
z wciąż postępującej dewastacji środowisk naturalnych w wyniku rap-
townie rozwijanej cywilizacji technicznej niekontrolowanej, przy nadmier-
nym przyroście ludności. Przerażające są zatrucia atmosfery objawiające się
w tzw. dziurach ozonowych, skażenie mórz odpadkami nuklearnymi i bom-
bami chemicznymi, przerażające są skutki wojen, groźniejsze od katakli-
zmów natury, trzęsień ziemi, pożarów i powodzi.
W tym zatrważającym i zmieszanym świecie końca wieku XX szczególna
jest pozycja starych miast historycznych, będących siedzibą, siedliskiem
i formą muzealną ludzkiej cywilizacji. Stary Gdańsk, o którym chcę tu
mówić, jest przykładem takiego właśnie miasta, którego kulturę należy za
wszelką cenę ocalić.
Ibidem, s. 112.
8