WŁADYSŁAW TATARKIEWICZ
BUDŻET DOMOWY STANISŁAWOWSKIEGO ARTYSTY
Szczegółowy budżet architekta Merliniego, opubli-
kowany poniżej, pochodzi z późniejszego okresu jego
życia, mianowicie z r. 1790. Znamy go dzięki temu,
że był deficytowy: wywołał potrzebę pomocy pienięż-
nej ze strony króla, który przed jej udzieleniem zlecił
zbadanie stosunków materialnych swego architekta.
Raport szambelana Comellego zawierający dokładny
wykaz dochodów, wydatków, długów oraz skład ro-
dziny Merliniego, przechował się wśród papierów Al-
bertrandiego i wraz z nimi wszedł do zbioru rękopi-
sów Polskiej Akademii Umiejętności (rkp. nr 8).
Czytając go należy mieć w pamięci, że chodzi tu
o pierwszego architekta królewskiego i twórcę głów-
nych dzieł architektonicznych epoki: rozbudowy Ła-
zienek i przebudowy Zamku Warszawskiego. Dominik
Merlini, urodzony we Włoszech w r. 1730 i w młodym
wieku przybyły do Warszawy, jeszcze za Sasów, od
r. 1761 był architektem królewskim; zatrzymany na
tym stanowisku przez Stanisława Augusta, był jego
budowniczym od początku do końca panowania, a od
r. 1773 został również architektem Rzeczypospolitej.
Miał tedy dwa urzędowe stanowiska, ponadto dość
rozległą klientelę prywatną. Dochody, jakie posiadał,
przez długi czas nie tylko wystarczyły na utrzymanie
rodziny, ale pozwalały mu nabywać nieruchomości
w stolicy.
W owym r. 1790, kiedy w budżecie jego pojawił
się deficyt, pobierał on w dalszym ciągu 10.000 zł
pensji od Rzeczypospolitej, a od króla 6.480 zł plus
3.600 zł jako procent od zaległych należności za ce-
gielnię. Razem więc miał stałego dochodu ok. 20.000 zł.
Ta znaczna suma nie wystarczała na pokrycie normal-
nych jego wydatków.
Rodzina była liczna: miał jedenaścioro dzieci. Żona
już wówczas nie żyła, domem zajmowały się dorosłe
córki. Jedna z nich była już za mężem, a dwaj syno-
wie w akademii wojskowej1, reszta mieszkała z ojcem.
Ten duży dom był prowadzony na szerokiej stopie.
Merlini trzymał guwernera dla synów, guwernantkę
dla córek, dwóch lokai i służącego do pomocy, pannę
służącą, szwaczkę, kucharkę, dziewczynę do kuchni,
praczkę, pielęgniarkę dla siebie, stangreta i chłopca
stajennego. Personel więc był duży. Rodziny i służby
było łącznie 24 osób, którym trzeba było dać poży-
wienie, ubranie, mieszkanie, oraz opał i światło. Na
stajni stały cztery konie i dwa pojazdy. W rozległym
ogrodzie pracowały stale w letnich miesiącach dwie
ogrodniczki. Pensje służby wynosiły blisko 4.400 zł,
opał kosztował 3.700 zł, stół przeszło 9.400 zł, staj-
nia 3.300 zł, ubrania 8.000. Łącznie (wraz z niezbyt
wysokimi podatkami) wydatki dochodziły do 30.000 zł.
Niedobór roczny wynosił więc blisko 10.000 zł, czyli
5O°/o dochodu.
Taki stan rzeczy spowodował, że Merlini popadł
w długi. Zresztą poza sumą 7.000 zł pożyczoną od
krewnego żony, kanonika Sambergera, były to sumy
niewielkie; niemniej były przykre, gdyż były to zale-
1 Uczęszczali do szkoły wojskowej w Szkłowie.
Szkłów w powiecie mohylowskim, majątek dawniej
Czartoryskich, został po pierwszym rozbiorze w r. 1778
nadany przez cesarzową gen. Zoriczowi, który założył
tu szkołę na 300 dzieci, przeznaczoną zasadniczo dla.
szlachty białoruskiej. Gdy później w r. 1797 generał
popadł w trudności majątkowe, szkoła przeszła na
Skarb Państwa i została przeniesiona w r. 1800 do
Grodna, w 1807 do Smoleńska, a wreszcie do Moskwy.
głości u dostawców, u krawca, krawcowej, w sklepie
bławatnym, w sklepie korzennym, w składzie opału,
u tapicera, kowala, rymarza, aptekarza, — wszędzie
był coś winien. Miał długi w magazynie mód Urszuli
Łazarowicz, u Braci Chaudoir, którzy mieli sklep ze
strojami damskimi, u Jana Baptysty Gautier, który
miał skład sukna, u bankiera Blanka i wielu innych.
Zachwianie się równowagi budżetu było świeżej
daty. Przyczyną jego była niewątpliwie choroba Mer-
liniego: musiała być poważna i długotrwała, skoro
miał stałą pielęgniarkę i to płatną rocznie. W raporcie
Comellego i w ówczesnych listach rodziny jest stale
nazywany „chorym ojcem“. A choroba przyszła na-
gle: jeszcze w r. 1787 spełniał w zastępstwie Baccia-
rellego ciężkie funkcje dyrektora budowli królewskich,
a w 1788 kończył fasadę Łazienek. Wraz z chorobą
odpadła prywatna klientela, zostały tylko stałe pensje,
a te nie wystarczały na dom tak duży i życie tak
wystawne.
Nie to zachwianie się budżetu wydaje się waż-
ne historykowi, ale wysokość wydatków, stopa życia
stanisławowskiego artysty. Wydatki te znacznie prze-
kraczały koszty utrzymania przeciętnego szlacheckie-
go domu. Merlini od nobilitacji w r. 1768 należał do
stanu szlacheckiego. Co więcej, jeśli nie on sam, to
jego rodzina weszła do sfer dworskich. Pozycja ar-
tystów, która przez tyle wieków była społecznie i to-
warzysko niska, podniosła się teraz gwałtownie. Co
prawda, dwór Stanisława Augusta składał się nie tylko
z arystokracji, ale w dużej części z mniej lub więcej
niepewnych międzynarodowych poszukiwaczy fortuny,
niemniej był to dwór królewski. Dzieci Merliniego po-
sługiwały się wszystkie nie tylko polskim, ale także
francuskim językiem (włoskim jedynie najstarszy syn);
córki wyszły za mąż za szambelanów królewskich,
synowie chcieli iść do wojska lub być paziami, choć
zdradzali uzdolnienia artystyczne.
Godna uwagi jest przede wszystkim reakcja rodzi-
ny Merliniego na niespodziewane trudności material-
ne. Nie pomyślała o tym, by odprawić część służby,
pozbyć się pojazdów czy sprzedać którą z nierucho-
mości. Poziomu życia nie chciano obniżać. Prościej
i wygodniej było dostać od króla subwencję. Starań
o nią nie szczędzono. Liczne ich ślady zachowały się
w archiwach. Największe nasilenie miały te starania
w r. 1793*, choć Merlini był już wówczas zdrowszy
i spełniał swe czynności zawodowe. Lisette Merlini
przypuściła szturm do ks. Gighiottiego, sekretarza
królewskiego, aby od króla uzyskać 30 dukatów (li-
stv z 21 i 23 stycznia 1793 w korespondencji Gighiot-
tiego w Archiwum Głównym). A Manon Merlini, która
tymczasem wyszła już za mąż za tego samego szam-
belana hr. Comellego, co z ramienia króla badał
finanse jej rodziny, szturmowała wprost do króla i to
od razu o ogromną sumę 6.000 dukatów. Powoływała
się przy tym nie tyle na zasługi swego ojca, ile —
zupełnie niedwuznacznie — na swoje bliskie z kró-
lem stosunki („le souvenir des bontes que V. Ma-
jeste a eu pour moi me fait esperer que... je seraiś
comptee au nombre des personnes qui ont eu le bon-
heur de lui appartenir“ — list z 2 września 1793,
w zbiorze PAU, nr 8).
Nie można mieć wątpliwości, że podniesienie po-
zycji społecznej nie było w tym wypadku połączone
z podniesieniem moralnym. Wątpliwych zabiegów,
o których archiwa podają wiadomość, nie podejmo-
76
BUDŻET DOMOWY STANISŁAWOWSKIEGO ARTYSTY
Szczegółowy budżet architekta Merliniego, opubli-
kowany poniżej, pochodzi z późniejszego okresu jego
życia, mianowicie z r. 1790. Znamy go dzięki temu,
że był deficytowy: wywołał potrzebę pomocy pienięż-
nej ze strony króla, który przed jej udzieleniem zlecił
zbadanie stosunków materialnych swego architekta.
Raport szambelana Comellego zawierający dokładny
wykaz dochodów, wydatków, długów oraz skład ro-
dziny Merliniego, przechował się wśród papierów Al-
bertrandiego i wraz z nimi wszedł do zbioru rękopi-
sów Polskiej Akademii Umiejętności (rkp. nr 8).
Czytając go należy mieć w pamięci, że chodzi tu
o pierwszego architekta królewskiego i twórcę głów-
nych dzieł architektonicznych epoki: rozbudowy Ła-
zienek i przebudowy Zamku Warszawskiego. Dominik
Merlini, urodzony we Włoszech w r. 1730 i w młodym
wieku przybyły do Warszawy, jeszcze za Sasów, od
r. 1761 był architektem królewskim; zatrzymany na
tym stanowisku przez Stanisława Augusta, był jego
budowniczym od początku do końca panowania, a od
r. 1773 został również architektem Rzeczypospolitej.
Miał tedy dwa urzędowe stanowiska, ponadto dość
rozległą klientelę prywatną. Dochody, jakie posiadał,
przez długi czas nie tylko wystarczyły na utrzymanie
rodziny, ale pozwalały mu nabywać nieruchomości
w stolicy.
W owym r. 1790, kiedy w budżecie jego pojawił
się deficyt, pobierał on w dalszym ciągu 10.000 zł
pensji od Rzeczypospolitej, a od króla 6.480 zł plus
3.600 zł jako procent od zaległych należności za ce-
gielnię. Razem więc miał stałego dochodu ok. 20.000 zł.
Ta znaczna suma nie wystarczała na pokrycie normal-
nych jego wydatków.
Rodzina była liczna: miał jedenaścioro dzieci. Żona
już wówczas nie żyła, domem zajmowały się dorosłe
córki. Jedna z nich była już za mężem, a dwaj syno-
wie w akademii wojskowej1, reszta mieszkała z ojcem.
Ten duży dom był prowadzony na szerokiej stopie.
Merlini trzymał guwernera dla synów, guwernantkę
dla córek, dwóch lokai i służącego do pomocy, pannę
służącą, szwaczkę, kucharkę, dziewczynę do kuchni,
praczkę, pielęgniarkę dla siebie, stangreta i chłopca
stajennego. Personel więc był duży. Rodziny i służby
było łącznie 24 osób, którym trzeba było dać poży-
wienie, ubranie, mieszkanie, oraz opał i światło. Na
stajni stały cztery konie i dwa pojazdy. W rozległym
ogrodzie pracowały stale w letnich miesiącach dwie
ogrodniczki. Pensje służby wynosiły blisko 4.400 zł,
opał kosztował 3.700 zł, stół przeszło 9.400 zł, staj-
nia 3.300 zł, ubrania 8.000. Łącznie (wraz z niezbyt
wysokimi podatkami) wydatki dochodziły do 30.000 zł.
Niedobór roczny wynosił więc blisko 10.000 zł, czyli
5O°/o dochodu.
Taki stan rzeczy spowodował, że Merlini popadł
w długi. Zresztą poza sumą 7.000 zł pożyczoną od
krewnego żony, kanonika Sambergera, były to sumy
niewielkie; niemniej były przykre, gdyż były to zale-
1 Uczęszczali do szkoły wojskowej w Szkłowie.
Szkłów w powiecie mohylowskim, majątek dawniej
Czartoryskich, został po pierwszym rozbiorze w r. 1778
nadany przez cesarzową gen. Zoriczowi, który założył
tu szkołę na 300 dzieci, przeznaczoną zasadniczo dla.
szlachty białoruskiej. Gdy później w r. 1797 generał
popadł w trudności majątkowe, szkoła przeszła na
Skarb Państwa i została przeniesiona w r. 1800 do
Grodna, w 1807 do Smoleńska, a wreszcie do Moskwy.
głości u dostawców, u krawca, krawcowej, w sklepie
bławatnym, w sklepie korzennym, w składzie opału,
u tapicera, kowala, rymarza, aptekarza, — wszędzie
był coś winien. Miał długi w magazynie mód Urszuli
Łazarowicz, u Braci Chaudoir, którzy mieli sklep ze
strojami damskimi, u Jana Baptysty Gautier, który
miał skład sukna, u bankiera Blanka i wielu innych.
Zachwianie się równowagi budżetu było świeżej
daty. Przyczyną jego była niewątpliwie choroba Mer-
liniego: musiała być poważna i długotrwała, skoro
miał stałą pielęgniarkę i to płatną rocznie. W raporcie
Comellego i w ówczesnych listach rodziny jest stale
nazywany „chorym ojcem“. A choroba przyszła na-
gle: jeszcze w r. 1787 spełniał w zastępstwie Baccia-
rellego ciężkie funkcje dyrektora budowli królewskich,
a w 1788 kończył fasadę Łazienek. Wraz z chorobą
odpadła prywatna klientela, zostały tylko stałe pensje,
a te nie wystarczały na dom tak duży i życie tak
wystawne.
Nie to zachwianie się budżetu wydaje się waż-
ne historykowi, ale wysokość wydatków, stopa życia
stanisławowskiego artysty. Wydatki te znacznie prze-
kraczały koszty utrzymania przeciętnego szlacheckie-
go domu. Merlini od nobilitacji w r. 1768 należał do
stanu szlacheckiego. Co więcej, jeśli nie on sam, to
jego rodzina weszła do sfer dworskich. Pozycja ar-
tystów, która przez tyle wieków była społecznie i to-
warzysko niska, podniosła się teraz gwałtownie. Co
prawda, dwór Stanisława Augusta składał się nie tylko
z arystokracji, ale w dużej części z mniej lub więcej
niepewnych międzynarodowych poszukiwaczy fortuny,
niemniej był to dwór królewski. Dzieci Merliniego po-
sługiwały się wszystkie nie tylko polskim, ale także
francuskim językiem (włoskim jedynie najstarszy syn);
córki wyszły za mąż za szambelanów królewskich,
synowie chcieli iść do wojska lub być paziami, choć
zdradzali uzdolnienia artystyczne.
Godna uwagi jest przede wszystkim reakcja rodzi-
ny Merliniego na niespodziewane trudności material-
ne. Nie pomyślała o tym, by odprawić część służby,
pozbyć się pojazdów czy sprzedać którą z nierucho-
mości. Poziomu życia nie chciano obniżać. Prościej
i wygodniej było dostać od króla subwencję. Starań
o nią nie szczędzono. Liczne ich ślady zachowały się
w archiwach. Największe nasilenie miały te starania
w r. 1793*, choć Merlini był już wówczas zdrowszy
i spełniał swe czynności zawodowe. Lisette Merlini
przypuściła szturm do ks. Gighiottiego, sekretarza
królewskiego, aby od króla uzyskać 30 dukatów (li-
stv z 21 i 23 stycznia 1793 w korespondencji Gighiot-
tiego w Archiwum Głównym). A Manon Merlini, która
tymczasem wyszła już za mąż za tego samego szam-
belana hr. Comellego, co z ramienia króla badał
finanse jej rodziny, szturmowała wprost do króla i to
od razu o ogromną sumę 6.000 dukatów. Powoływała
się przy tym nie tyle na zasługi swego ojca, ile —
zupełnie niedwuznacznie — na swoje bliskie z kró-
lem stosunki („le souvenir des bontes que V. Ma-
jeste a eu pour moi me fait esperer que... je seraiś
comptee au nombre des personnes qui ont eu le bon-
heur de lui appartenir“ — list z 2 września 1793,
w zbiorze PAU, nr 8).
Nie można mieć wątpliwości, że podniesienie po-
zycji społecznej nie było w tym wypadku połączone
z podniesieniem moralnym. Wątpliwych zabiegów,
o których archiwa podają wiadomość, nie podejmo-
76