Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Editor]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Editor]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Editor]
Biuletyn Historii Sztuki — 15.1953

DOI issue:
Nr. 1
DOI article:
Recenzje
DOI article:
Ryszkiewicz, Andrzej: W związku z książką S. Kozakiewicza o wystawach warszawskich 1819 - 1845
DOI Page / Citation link:
https://doi.org/10.11588/diglit.37706#0100

DWork-Logo
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
ANDRZEJ RYSZKIEWICZ

której znawstwo sztuki ceniono wó-
wczas wysoko. Kozakiewicz, pisząc,
że „osoba jego nie jest całkiem
nieznana*', podaje za katalogami
wystaw i prasowymi wzmiankami
wiadomość o jego niewątpliwie dy-
letanckich wystawionych pejzażach
(1819, 21, 23 i 1825) oraz nazwiska
nauczycieli: Casanovy i Duvivier.
Dodajmy do tych informacji jesz-
cze parę innych. Według herbarza
Bonieckiego był synem Leona i Ma-
rianny Rostworowskiej. Za czasów
stanisławowskich miał służyć w ka-
walerii narodowej, później wystę-
puje jako ziemianin, dziedzic Brzo-
zowa i Duranowa. Informacje o je-
go działalności dotyczą lat 1783—
1828, z 1828 r. pochodzi też ostatnia
jego recenzja. Widocznie liczono się
z nimi, skoro dowcipny Kondrato-
wicz ogłaszał w 1819 r.: „Obraz ale-
gorii Kościuszki, który szczególnym
zdarzeniem uszedł od zniszczenia
krytycznego Pana I. K. jest do wi-
dzenia w domu artysty"12.

12 Gazeta Warszawska dodatek do
nr 85 z 23. X. 1819 r.
13 J. F. Piwarski, Wyjaśnienie po-
wodów, jakie mnie skłoniły do na-
pisania artykułu pt. Pogląd ogólny
na krytykę o malarzach i malarstwie
etc. ogłoszonego w Nr 33 i 37 tego-
rocznej Gazety Warszawskiej, Gaze-
ta Warsz. Nr 89 z 3. IV. 1859 r.
Również w cytowanym artykule
wzmiankuje autor wystawy oma-
wiane — por. w odbitce s. 17.

Z postacią Kochanowskiego
i pierwszymi wystawami związane
jest interesujące wspomnienie Jana
Feliksa Piwarskiego131. Piwarski
przypomina, jak to Mikołaj Monti
wystawił tuż przed pierwszą sto-
łeczną ekspozycją swe „Nawrócenie
św. Pawła" na widok publiczny w
kościele i doznał pełnego aplauzu
publiczności. Przeciw obrazowi11 i
całej opinii publicznej ostro wystą-
pił jeden tylko Ignacy Kochanow-
ski („to była pierwsza u nas kryty-
ka" pisze Piwarski), szambelan z
czasów Stanisława Augusta, które-
go wymienia autor obok St. K. Po-
tockiego i Józefa Sierakowskiego, ja-
ko tych „którzy w znawstwie sztuk
nadobnych sterowali wówczas".
Monti odpowiedział specjalną bro-
szurą, wydaną przy pomocy S.
Ciampiego po francusku, w której
napadał na „un certain Kochanow-
ski". Z tego pojedynku wyszedł zwy-
cięsko Polak, a Monti opuścił War-
szawę, „ale jabłko niezgody i zaro-
zumienia, rzucone z jego okazji na
naszą miejscową glebę, potoczyło
się aż do obecnych czasów. Odtąd
bowiem zaczęło kiełkować to znaw-
stwo, najprzód w młodszym pokole-
niu, nareszcie tak się wzniosło i
wzrosło, że kiedy w r. 1819 ogłoszo-
no pierwszą publiczną w Warsza-
wie wystawę wszelkich dzieł sztu-
ki, to było już komu, z pewnym na-

14 Płótno znalazło się notabene
i na wystawie 1819 r.


Ryc. 2. Feliks Pęczarski, Szulery. Replika z 1843 r. obrazu z wystawy
1841 r. (nr kat. 96). Dawniej wł. Muzeum Narodowego w Warszawie, za-
giniony w czasie wojny.

wet zarozumieniem, o utworach ma-
larstwa rozprawiać".
„Podług ówczesnego katalogu" —
pisze dalej Piwarski — „znajdowa-
ło się na tej pierwszej wystawie
przedmiotów oryginalnych, jako i
kopii numerami oznaczonych razem
sztuk 11214 15 *, a pod pierwszym nume-
rem był obraz dość znacznych roz-
miarów, wyobrażający śmierć Pria-
ma podług Eneidy Wirgiliusza ks.
II w. 549. Oryginalnie namalowany
przez utalentowanego wprawdzie,
ale i bardzo zarozumiałego18 (dziś
już nie żyjącego) młodego artystę,
właśnie co przybyłego z obczyzny.
Że zaś był to obraz efektowo-wraż-
liwy i największych prawie rozmia-
rów, więc też cała gawiedź niedoj-
rzałych jeszcze znawców rzuciła się
śmiało na nieszczęśliwego Priama,
zwłaszcza, że sprzyjała po temu
wolność prasy, a stąd i możność pi-
sania co kto chciał; zaczym poszło,
że się pojawiać zaczynały najprzód
małe, potem większe, nareszcie ob-
szerne i o wszystkim już traktują-
ce artykuły. Kto zaś nie był pewny
swego, nie podpisywał się wcale,
albo jakąś tam cząstkę z alfabetu
i odtąd to powstali cyferkowi znaw-
cy malarstwa!... Razu jednego" —
ciągnie dalej Piwarski — „kiedy się
zapytałem młodego artysty, dlacze-
go swego obrazu, który miał na
ukończeniu, nie oddaje na wystawę
(było to w roku 1828) — cóż odpo-
wiedział? — „Ubiegać się o medal
nie będę, a wystawiać się na to, aby
być krytykowanym przez tych, co
się na sztuce nie znają, tego nie zro-
bię". I rzeczywiście dotrzymał sło-
wa. (Tak uważali wówczas artyści
tych, którzy zajmowali się pisaniem
krytyki obrazów; może i słusznie, bo
sam znałem dawniej takiego, który
nazwiska swojego, czyli podpisu,
wprost pożyczał innemu, co nie
chciał, aby wiedziano, że on kryty-
kę ogłasza)"17.
Jeżeli tak obszernie przytoczyłem
wspomnienia naocznego świadka
wystaw, blisko nich stojącego Pi-*

15 Piwarski korzysta z I wyd. ka-
talogu. III — miało już 132 pozycje,
a i ono nie wyczerpywało pełnej li-
sty eksponatów.
18 Tak go wówczas powszechnie
sądzono i dlatego wielu miał prze-
ciwnych sobie (przypisek Piwarskie-
go). Mowa o A. Kokularze.
17 Tak np. w odpowiedzi Kocha-
nowskiemu ogłosił Orzeł Biały II —
1819 nr 6 s. 105—115 odpowiedź pod-
pisaną Ignacy Bentkowski. Po krót-
kim czasie redakcja zmuszona była
zakomunikować, że Bentkowski „nie
przyznaje się być autorem recenzji".

82
 
Annotationen