Recenzje
Rye. 2. I. E. Riepin, Mowa Aleksandra III do wójtów. Muzeum Sztuki w Łodzi.
storyków sztuki są informacje o
metodzie pracy Riepina, o jego kon-
takcie z modelem i procesie pow-
stawania obrazu. O seansie, w czasie
którego Riepin malował jego port-
ret, pisze Żyrkiewicz:
„Z ciekawością obserwowałem
Riepina i jego sposób malowania.
Pierwszy szkic mojej głowy wę-
glem zrobił on uderzająco szyb-
ko, w 3 minuty, ale tak po mi-
strzowsku, że w tych niedbale
rzuconych kreskach, każdy by
poznał mnie odrazu. Potem zaczął
pracować i pracował bez przer-
wy od godz. 8-ej wiecz. do 1-ej,
przy czym były tylko trzy przer-
10 Żyrkiewicz A. W., Spotkania
z Riepinem, t. II omawianej publi-
kacji s. 138—139, notatka z datą
16.X.1888 r. w Petersburgu.
wy i w czasie jednej z nich wy-
piliśmy herbatę. Za każdym ude-
rzeniem pędzla, za każdym no-
wym pociągnięciem ożywałem na
płótnie, jakby pod wpływem cza-
rodzieja. Bardzo długo trudził się
Riepin nad wyrazem mojej twa-
rzy, który trudno było uchwycić
z powodu pozy, którą mi wyzna-
czył... Póki Riepin malował mój
portret, to siedział, to wstawał i
odchodził dalej, żeby z odległości
przyjrzeć się pracy. Nawprost
stalug w oddaleniu około 10 kro-
ków stoi u niego lustro, do któ-
rego często podchodzi, aby obej-
rzeć w nim pracę. Jak wyjaśnił
mi potem, w ten sposób łatwiej
uchwycić podobieństwo. Spodo-
bała mi się ta pewność z jaką za-
brał się on do pracy. Wpatrzyw-
szy się i stworzywszy sobie wy-
obrażenie, naszkicował plan i od-
razu zdecydował, co właściwie
można stworzyć w tym wypadku
przy danym oryginale. Wyraz
twarzy chwytał on korzystając z
każdego pomyślnego przypadku,
odwracając moją uwagę opraco-
wywaniem ubrania, tła itp. (ob-
serwowałem cały czas jego pracę),
abym nie skupiał się na tym wy-
razie. Oczy jego to przenikały
mnie nawskroś, chwytając wyraz
moich oczu, moich ust, to jakby
gasły, zajmując się akcesoriami...
Uderzyła mnie w jego malowa-
niu nadzwyczajna śmiałość pocią-
gnięcia pędzla: pędzel jego robi
cuda, kiedy od 2—3 jego pociąg-
nięć ożywają oczy, ucho, policzki.
Wszystkie najważniejsze i najbar-
dziej charakterystyczne miejsca w
twarzy naszkicował Riepin od
niechcenia, momentalnie, nieocze-
kiwanie dla mnie...“10.
85
Rye. 2. I. E. Riepin, Mowa Aleksandra III do wójtów. Muzeum Sztuki w Łodzi.
storyków sztuki są informacje o
metodzie pracy Riepina, o jego kon-
takcie z modelem i procesie pow-
stawania obrazu. O seansie, w czasie
którego Riepin malował jego port-
ret, pisze Żyrkiewicz:
„Z ciekawością obserwowałem
Riepina i jego sposób malowania.
Pierwszy szkic mojej głowy wę-
glem zrobił on uderzająco szyb-
ko, w 3 minuty, ale tak po mi-
strzowsku, że w tych niedbale
rzuconych kreskach, każdy by
poznał mnie odrazu. Potem zaczął
pracować i pracował bez przer-
wy od godz. 8-ej wiecz. do 1-ej,
przy czym były tylko trzy przer-
10 Żyrkiewicz A. W., Spotkania
z Riepinem, t. II omawianej publi-
kacji s. 138—139, notatka z datą
16.X.1888 r. w Petersburgu.
wy i w czasie jednej z nich wy-
piliśmy herbatę. Za każdym ude-
rzeniem pędzla, za każdym no-
wym pociągnięciem ożywałem na
płótnie, jakby pod wpływem cza-
rodzieja. Bardzo długo trudził się
Riepin nad wyrazem mojej twa-
rzy, który trudno było uchwycić
z powodu pozy, którą mi wyzna-
czył... Póki Riepin malował mój
portret, to siedział, to wstawał i
odchodził dalej, żeby z odległości
przyjrzeć się pracy. Nawprost
stalug w oddaleniu około 10 kro-
ków stoi u niego lustro, do któ-
rego często podchodzi, aby obej-
rzeć w nim pracę. Jak wyjaśnił
mi potem, w ten sposób łatwiej
uchwycić podobieństwo. Spodo-
bała mi się ta pewność z jaką za-
brał się on do pracy. Wpatrzyw-
szy się i stworzywszy sobie wy-
obrażenie, naszkicował plan i od-
razu zdecydował, co właściwie
można stworzyć w tym wypadku
przy danym oryginale. Wyraz
twarzy chwytał on korzystając z
każdego pomyślnego przypadku,
odwracając moją uwagę opraco-
wywaniem ubrania, tła itp. (ob-
serwowałem cały czas jego pracę),
abym nie skupiał się na tym wy-
razie. Oczy jego to przenikały
mnie nawskroś, chwytając wyraz
moich oczu, moich ust, to jakby
gasły, zajmując się akcesoriami...
Uderzyła mnie w jego malowa-
niu nadzwyczajna śmiałość pocią-
gnięcia pędzla: pędzel jego robi
cuda, kiedy od 2—3 jego pociąg-
nięć ożywają oczy, ucho, policzki.
Wszystkie najważniejsze i najbar-
dziej charakterystyczne miejsca w
twarzy naszkicował Riepin od
niechcenia, momentalnie, nieocze-
kiwanie dla mnie...“10.
85