Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Studia Waweliana — 19.2021

DOI Artikel:
Rostworowska-Kenig, Weronika: Katedra krakowska w pierwszej połowie XIX wieku - od nekropolii królów do panteonu narodowego
DOI Artikel:
Varia
DOI Artikel:
Hennel-Bernasikowa, Maria: Jak powstała polsko-belgijska książka o arrasach króla Zygmunta Augusta
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.61675#0120

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
pożarze. Widząc moje rozczarowanie, zapewniła,
że chociaż nie mam czego szukać w archiwum, to mogę
w inny sposób skorzystać, przebywając w Belgii. Arra-
sami bowiem interesuje się aktualnie kilku specjalistów
i kontakt oraz rozmowy z nimi mogą mi być pomocne.
Podała mi od razu kilka nazwisk, radząc, aby rozpocząć
od telefonu do pani dr Zofii Schneebalg-Perelman, hi-
storyczki, swojej koleżanki ze studiów. Dodała, że są-
dzi, iż pani Perelman mówi także po polsku. Oczywi-
ście posłuchałam rady i zadzwoniłam niezwłocznie.
Pani Zofia była osobą bardzo energiczną, zajmowała
się problemami gospodarczymi Brukseli w xvi wieku,
a ponieważ były one oparte przede wszystkim na pro-
dukcji tapiserii, skierowała na tę dziedzinę swe bada-
nia. Do Belgii przybyła z Polski ze swą rodziną jako
małe dziecko, stąd jej jako taka znajomość języka. Jej
mąż, pan Schneebalg, trudnił się handlem diamen-
tami w Antwerpii, gdzie mieszkali. Mój telefon przy-
jęła z zainteresowaniem, życzliwie, i zaprosiła mnie
do siebie na rozmowę. Kiedy przyjechałam w umó-
wionym dniu i godzinie, ogromnie mnie przeprosiła,
że teraz właśnie nie może mi poświęcić czasu, bo jest
proszona przez szczególnie ważną w Belgii osobi-
stość, Mauritsa Naessensa, dyrektora Banque de Paris
et des Pays-Bas, o pomoc w wyborze odpowiednich
tapiserii do zamierzonego przez bank zakupu. Od-
mówić nie mogła i musi natychmiast pojechać do po-
bliskiego Malines, gdzie ma się spotkać z dyrektorem.
Są umówieni w dużym warsztacie, jedynym w Belgii,
kontynuującym tradycje tkactwa artystycznego. Wła-
ścicielem tej pracowni był wówczas starszy już pan
De Wit, imienia nie pamiętam. (Jest ona nadal czynna,
znacznie powiększona, prowadzona przez następne
pokolenie; tam w roku 2003 prany był wawelski arras
Budowa wieży Babel). Przepraszając mnie, pani Zofia
zaproponowała, abym dołączyła do niej, gdyż uważała,
że skoro interesuję się tapiseriami, zwiedzenie takiego
warsztatu może mi być przydatne.
Do zakładu tkackiego De Wita, umieszczonego
w wykupionym niedużym klasztorze usytuowanym
malowniczo nad jeziorkiem w Malines, dotarłyśmy tuż
przed Naessensem, który przybył we wspaniałej limu-
zynie z szoferem w uniformie. Rozpoczęło się długo-
trwałe zwiedzanie warsztatu. Pan De Wit szczegółowo
informował swego gościa o rodzaju i przebiegu prac,
demonstrował ukończone już dzieła. Trzeba bowiem
zaznaczyć, że wówczas jakkolwiek w pracowni wyko-
nywano konserwację tapiserii, to głównie tkano nowe
- zarówno według nowoczesnych projektów, jak i kopie
sławnych arrasów, na przykład paryskiej Damy z jed-
norożcem. Pamiętam, że wizyta trwała długo. Sama

szybko zorientowałam się we wszystkim, co było do zo-
baczenia; tego, o czym rozmawiali obaj panowie i pani
Zofia, nie rozumiałam, bo mówili po flamandzku. By-
łam zmęczona i zła, że dałam się na ten wyjazd namó-
wić. Czekał mnie powrót koleją do Brukseli i trudny
dojazd do Jette, peryferyjnej dzielnicy, gdzie znajdował
się goszczący mnie klasztor. Tymczasem pan De Wit,
któremu najwidoczniej zależało na zawarciu transakcji
z bankiem, zaprosił nas do swojego chateau, aby sza-
nowny gość, potencjalny nabywca, mógł zobaczyć jego
prywatną kolekcję tapiserii i ewentualnie coś z niej wy-
brać. Tkanin tych nie pamiętam, natomiast pozostał mi
w oczach ów „zameczek” pięknie iluminowany, zapew-
ne na okazję naszej wizyty. Była to dziewiętnastowiecz-
na, niezbyt duża budowla z basztami, wieżyczkami,
sterczynami, chyba z loggią i krenelażem.
Kiedy wreszcie usiedliśmy, aby wypić podaną przez
panią domu kawę, Naessens zauważył moją obecność.
Pani Zofia mnie przedstawiła i opowiedziała (szczęśli-
wie już po francusku), czym się zajmuję i czego szu-
kam w Brukseli. Dyrektor wiedział o naszych arrasach
w związku z ich pobytem w Kanadzie. Miałam przy
sobie fotografie wszystkich 44 werdiur, oglądał je bar-
dzo starannie, nie ukrywając zachwytu. Kiedy skończył,
oddał mi cały ich plik i powiedział: „Zrobimy o nich
książkę”. Tak w rezydencji De Wita w Malines zapadła
decyzja o wydaniu reprezentacyjnej, luksusowej księ-
gi o arrasach polskiego króla. Było to możliwe dlatego,
że od razu trafiłam w odpowiednie środowisko, oraz
dzięki nakładającym się zbiegom okoliczności.
Maurits Naessens (1908-1982), wybitny ekonomista,
Belg o flamandzkim rodowodzie, socjalista, był nie tyl-
ko dyrektorem ważnego banku, lecz także brał udział
w podejmowaniu decyzji gospodarczych państwowej
wagi. Choć zapewniał, że bank całkowicie pochłania
jego życie i że on sam w swoim gabinecie czuje się
najlepiej, to jednak znajdował czas, aby zajmować się
sztuką, głównie flamandzką - był jej wielkim miłośni-
kiem, znawcą i amatorem. Temu też należy przypisać
jego tak szybką decyzję dotyczącą publikacji książki
o dziele flamandzkich mistrzów. Potencjał skarbowy
kierowanego przez siebie banku stale pomnażał, do-
konując licznych zakupów dzieł sztuki, głównie malar-
stwa zarówno dawnego - jak obrazy samego Rubensa -
jak i nowoczesnego, uważając, że jego wartość będzie
stale wzrastać. Równocześnie gromadził prywatną
kolekcję malarstwa współczesnych mu artystów. Jego
galeria osiągnęła tak duże rozmiary, że na umieszcze-
nie jej wzniósł specjalny pawilon w swoim ogrodzie.
W książce poświęconej osobie Naessensa, pisanej oraz
wydanej przez przyjaciół i współpracowników z okazji

118
 
Annotationen