108
Jan Wrabec
Dientzenhofera, nie stroniąc od poszukiwań archiwal-
nych - które przyniosły niedawno konkretny efekt w
postaci rysunków portalu gimnazjum jezuickiego na
Malej Stranie oraz planów kościoła Św. Klemensa w
Pradze", sporządzonych prawdopodobnie na podsta-
wie oryginalnych projektów tego architekta - posługi-
wał się zawsze przede wszystkim metodą typologiczną
i stylowo-porównawczą. Tą drogą zmierzał konsekwent-
nie do określenia charakterystycznych cech indywidu-
alnego języka architektonicznego twórców dziel, które
były przedmiotem jego badań. Omawiana książka z 1985
r., wzbogacona o typologiczne zestawienia i charakte-
rystyki różnych form architektonicznych12, stanowi rów-
nież wyraźny krok na tej drodze. Warto dodać, że tym
razem Franz przedstawia formy stosowane przez Dient-
zenhoferów na rozległym tle porównawczym budow-
nictwa Dolnej Bawarii, ich „ścisłej ojczyzny", z której
wyruszyli do Pragi i na którą później nadal wywierali
pewien wpływ.
Natomiast Vih'mkova w swej arcyciekawej książce
zmierza w gruncie rzeczy do potwierdzenia drogą ar-
chiwalnych poszukiwań hipotez atrybucyjnych sformu-
łowanych głównie przez Franza. Jak zwykle na tej trud-
nej i żmudnej drodze, spotyka ją sporo niespodzianek
i niepowodzeń. Nawet bowiem stosunkowo komplet-
ne zespoły archiwalne często nie kwapią się z odpo-
wiedzią na stawiane przez badacza szczegółowe pyta-
nia, zalewając go za to innymi informacjami, które nie
są bezpośrednio związane z opracowywanym tematem.
Co więcej, poszukiwanie w źródłach konkretnych od-
powiedzi na zadane pytania grozi subiektywizmem. I
dlatego lepiej jest, jeżeli opracowaniem większych ze-
społów archiwalnych zajmują się wyspecjalizowane
ekipy badawcze, stawiające sobie za zadanie szeroką
prezentację zawartości zbioru, niż pojedynczy badacze
poszukujący rozwiązania szczegółowych kwestii.
W jakim stopniu tych niebezpieczeństw uniknęła
Vilfmkova, będzie można odpowiedzieć dopiero po peł-
nej publikacji zbadanych przez nią źródeł. Jedno jest
pewne, że udało jej się znakomicie wykorzystać cały
ów „nieproszony" materiał archiwalny, któiy nie łącząc
się bezpośrednio z najbardziej intrygującym problemem
autorstwa „radykalnej grupy", daje jednak szeroki ob-
raz ekonomicznych i wykonawczych uwarunkowań
działalności obydwu Dientzenhoferów. Książka Vilfm-
kovej właśnie dlatego wydaje się arcyciekawa, ponie-
waż autorka zdołała w sposób zajmujący ułożyć pe-
wien obraz z suchych i nudnych umów o pracę, rozli-
czeń i rachunków prowadzonych na budowach oraz
korespondencji o charakterze ściśle praktycznym i eko-
nomicznym. Oczywiście wiemy dzisiaj lepiej niż kiedy-
kolwiek, że byt nie musi określać świadomości i że
zwłaszcza w historii sztuki bardzo ważna jest dla wła-
ściwej interpretacji zjawisk artystycznych znajomość
kultury duchowej, w której sferze - wraz z jej ideami,
przekonaniami religijnymi, pojęciami politycznymi i fi-
lozoficznymi - obracał się twórca. Tym niemniej świa-
domość ekonomicznych i technologicznych warunków,
od których w dużej mierze zależało wykorzystanie ta-
lentu artysty, ma również swoją wagę. Można żywić
nadzieję (i są już tego pierwsze objawy13), że czescy
historycy, uwolnieni nareszcie od politycznych ograni-
czeń, ukażą teraz ową szeroką panoramę kultury swo-
jego kraju, tworzącej strukturę, której elementami były
także dzieła znakomitych architektów, takich jak Krzysz-
tof i Kilian Ignacy Dientzenhoferowie czy mistrz Gio-
vanni Santini. Uproszczony wykładnik ekonomiczno-
technologiczny, będący dziedzictwem filozoficznego
neopozytywizmu z jednej i marksizmu z drugiej strony,
wydaje się równie niewystarczający jak topograficzno-
etniczny, stosowany przez niektórych uczonych nie-
mieckich, zwłaszcza przed ostatnią wojną. Aby unik-
nąć nieporozumień, warto jednak jeszcze raz podkre-
ślić, że dzięki dość rzadkiemu połączeniu wytrwałości
w poszukiwaniach archiwalnych z prawdziwym talen-
tem literackim przedstawione w książce Milady Vilfm-
kovej problemy organizacji przedsięwzięć budowlanych,
szkolenia majstrów i architektów, relacji między inwe-
storem a projektantem i wykonawcami, czy wreszcie
życia rodzinnego i codziennego w Pradze z końcem
XVII i w 1 poł. XVIII w., jawią się czytelnikowi jako
ważny składnik kultury tego kraju, a dla histoiyka epo-
ki są prawdziwą kopalnią cennych informacji.
A teraz pora odpowiedzieć na pytanie może naj-
bardziej intrygujące, czy Vilfmkovej udało się znaleźć
archiwalne argumenty przechylające szalę na korzyść
którejś ze stron słynnego sporu o autorstwo „radykal-
nej grupy". Niewątpliwie kwerenda wykazała, że Krzy-
sztof Dientzenhofer umiał pisać (bo i to było kwestio-
nowane przez brneńskich badaczy) oraz wykonywać
rysunki architektoniczne. Znalazły się również dowo-
dy na to, że samodzielnie (a nie z pomocą Santiniego,
jak uważali niektórzy) sporządzał projekty budowli. Je-
den z nich powstał (i został odrzucony) dla benedykty-
nów w Kladrubach w rywalizacji z Santinim, którego
gotycko-barokową koncepcję przyjęto ostatecznie do
realizacji. Już wcześniej Vera Nańkova wykazała, że pra-
ce przy klasztorze w Tepla prowadził Krzysztof we-
dług własnego projektu". Osobiście także wykonał pla-
ny remontu kościoła Św. Jana Nepomucena na Skałce
w Pradze, który postanowiono przeprowadzić w 1710
r. Przy tej okazji w jednym z dokumentów nazwany
został „peritus et famosus architectus"15. Pozostałe ar-
gumenty, za pomocą których Vilimkova potwierdza naj-
ważniejsze atrybucje Franza, są natury pośredniej. Wy-
nikają z misternej analizy okoliczności budowy i fak-
tów z życia Krzysztofa Dientzenhofera. Nie zaniedbuje
także analizy stylowo-porównawczej, aczkolwiek wy-
daje się, że - na wzór Morellego - zbyt wielką wagę
przywiązuje do jednej tylko cechy formalnej, jaką jest
silnie wysunięty gzyms okapowy wsparty na korync-
kich konsolkach, który występuje w niektórych budow-
lach wiązanych z Krzysztofem Dientzenhoferem.
W rezultacie rozważań Vilfmkovej starszy Dientzen-
hofer jawi się ponownie jako architekt niemal genial-
ny, będący jednak talentem samorodnym, którego dro-
ga do sztuki kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic. We-
dług aktualnego stanu badań, urodzony w 1655 r. Krzy-
sztof swoje najwybitniejsze dzieła stworzył w ostatnim
dwudziestoleciu trwającego 67 lat życia. Co robił przed-
Jan Wrabec
Dientzenhofera, nie stroniąc od poszukiwań archiwal-
nych - które przyniosły niedawno konkretny efekt w
postaci rysunków portalu gimnazjum jezuickiego na
Malej Stranie oraz planów kościoła Św. Klemensa w
Pradze", sporządzonych prawdopodobnie na podsta-
wie oryginalnych projektów tego architekta - posługi-
wał się zawsze przede wszystkim metodą typologiczną
i stylowo-porównawczą. Tą drogą zmierzał konsekwent-
nie do określenia charakterystycznych cech indywidu-
alnego języka architektonicznego twórców dziel, które
były przedmiotem jego badań. Omawiana książka z 1985
r., wzbogacona o typologiczne zestawienia i charakte-
rystyki różnych form architektonicznych12, stanowi rów-
nież wyraźny krok na tej drodze. Warto dodać, że tym
razem Franz przedstawia formy stosowane przez Dient-
zenhoferów na rozległym tle porównawczym budow-
nictwa Dolnej Bawarii, ich „ścisłej ojczyzny", z której
wyruszyli do Pragi i na którą później nadal wywierali
pewien wpływ.
Natomiast Vih'mkova w swej arcyciekawej książce
zmierza w gruncie rzeczy do potwierdzenia drogą ar-
chiwalnych poszukiwań hipotez atrybucyjnych sformu-
łowanych głównie przez Franza. Jak zwykle na tej trud-
nej i żmudnej drodze, spotyka ją sporo niespodzianek
i niepowodzeń. Nawet bowiem stosunkowo komplet-
ne zespoły archiwalne często nie kwapią się z odpo-
wiedzią na stawiane przez badacza szczegółowe pyta-
nia, zalewając go za to innymi informacjami, które nie
są bezpośrednio związane z opracowywanym tematem.
Co więcej, poszukiwanie w źródłach konkretnych od-
powiedzi na zadane pytania grozi subiektywizmem. I
dlatego lepiej jest, jeżeli opracowaniem większych ze-
społów archiwalnych zajmują się wyspecjalizowane
ekipy badawcze, stawiające sobie za zadanie szeroką
prezentację zawartości zbioru, niż pojedynczy badacze
poszukujący rozwiązania szczegółowych kwestii.
W jakim stopniu tych niebezpieczeństw uniknęła
Vilfmkova, będzie można odpowiedzieć dopiero po peł-
nej publikacji zbadanych przez nią źródeł. Jedno jest
pewne, że udało jej się znakomicie wykorzystać cały
ów „nieproszony" materiał archiwalny, któiy nie łącząc
się bezpośrednio z najbardziej intrygującym problemem
autorstwa „radykalnej grupy", daje jednak szeroki ob-
raz ekonomicznych i wykonawczych uwarunkowań
działalności obydwu Dientzenhoferów. Książka Vilfm-
kovej właśnie dlatego wydaje się arcyciekawa, ponie-
waż autorka zdołała w sposób zajmujący ułożyć pe-
wien obraz z suchych i nudnych umów o pracę, rozli-
czeń i rachunków prowadzonych na budowach oraz
korespondencji o charakterze ściśle praktycznym i eko-
nomicznym. Oczywiście wiemy dzisiaj lepiej niż kiedy-
kolwiek, że byt nie musi określać świadomości i że
zwłaszcza w historii sztuki bardzo ważna jest dla wła-
ściwej interpretacji zjawisk artystycznych znajomość
kultury duchowej, w której sferze - wraz z jej ideami,
przekonaniami religijnymi, pojęciami politycznymi i fi-
lozoficznymi - obracał się twórca. Tym niemniej świa-
domość ekonomicznych i technologicznych warunków,
od których w dużej mierze zależało wykorzystanie ta-
lentu artysty, ma również swoją wagę. Można żywić
nadzieję (i są już tego pierwsze objawy13), że czescy
historycy, uwolnieni nareszcie od politycznych ograni-
czeń, ukażą teraz ową szeroką panoramę kultury swo-
jego kraju, tworzącej strukturę, której elementami były
także dzieła znakomitych architektów, takich jak Krzysz-
tof i Kilian Ignacy Dientzenhoferowie czy mistrz Gio-
vanni Santini. Uproszczony wykładnik ekonomiczno-
technologiczny, będący dziedzictwem filozoficznego
neopozytywizmu z jednej i marksizmu z drugiej strony,
wydaje się równie niewystarczający jak topograficzno-
etniczny, stosowany przez niektórych uczonych nie-
mieckich, zwłaszcza przed ostatnią wojną. Aby unik-
nąć nieporozumień, warto jednak jeszcze raz podkre-
ślić, że dzięki dość rzadkiemu połączeniu wytrwałości
w poszukiwaniach archiwalnych z prawdziwym talen-
tem literackim przedstawione w książce Milady Vilfm-
kovej problemy organizacji przedsięwzięć budowlanych,
szkolenia majstrów i architektów, relacji między inwe-
storem a projektantem i wykonawcami, czy wreszcie
życia rodzinnego i codziennego w Pradze z końcem
XVII i w 1 poł. XVIII w., jawią się czytelnikowi jako
ważny składnik kultury tego kraju, a dla histoiyka epo-
ki są prawdziwą kopalnią cennych informacji.
A teraz pora odpowiedzieć na pytanie może naj-
bardziej intrygujące, czy Vilfmkovej udało się znaleźć
archiwalne argumenty przechylające szalę na korzyść
którejś ze stron słynnego sporu o autorstwo „radykal-
nej grupy". Niewątpliwie kwerenda wykazała, że Krzy-
sztof Dientzenhofer umiał pisać (bo i to było kwestio-
nowane przez brneńskich badaczy) oraz wykonywać
rysunki architektoniczne. Znalazły się również dowo-
dy na to, że samodzielnie (a nie z pomocą Santiniego,
jak uważali niektórzy) sporządzał projekty budowli. Je-
den z nich powstał (i został odrzucony) dla benedykty-
nów w Kladrubach w rywalizacji z Santinim, którego
gotycko-barokową koncepcję przyjęto ostatecznie do
realizacji. Już wcześniej Vera Nańkova wykazała, że pra-
ce przy klasztorze w Tepla prowadził Krzysztof we-
dług własnego projektu". Osobiście także wykonał pla-
ny remontu kościoła Św. Jana Nepomucena na Skałce
w Pradze, który postanowiono przeprowadzić w 1710
r. Przy tej okazji w jednym z dokumentów nazwany
został „peritus et famosus architectus"15. Pozostałe ar-
gumenty, za pomocą których Vilimkova potwierdza naj-
ważniejsze atrybucje Franza, są natury pośredniej. Wy-
nikają z misternej analizy okoliczności budowy i fak-
tów z życia Krzysztofa Dientzenhofera. Nie zaniedbuje
także analizy stylowo-porównawczej, aczkolwiek wy-
daje się, że - na wzór Morellego - zbyt wielką wagę
przywiązuje do jednej tylko cechy formalnej, jaką jest
silnie wysunięty gzyms okapowy wsparty na korync-
kich konsolkach, który występuje w niektórych budow-
lach wiązanych z Krzysztofem Dientzenhoferem.
W rezultacie rozważań Vilfmkovej starszy Dientzen-
hofer jawi się ponownie jako architekt niemal genial-
ny, będący jednak talentem samorodnym, którego dro-
ga do sztuki kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic. We-
dług aktualnego stanu badań, urodzony w 1655 r. Krzy-
sztof swoje najwybitniejsze dzieła stworzył w ostatnim
dwudziestoleciu trwającego 67 lat życia. Co robił przed-