PROBLEMATYKA HISTORYCZNA W TWÓRCZOŚCI J. P. NORBL1NA
Ryc. 13. J. P. Norblin, Zgromadzenie Narodowe w Jeu de Paume w Wersalu 1789. Rys.
piórem law., według Davida. M. N. w Warsz. Zb. gol. R. r. 194a. (Fot E. Kozłowska)
W albumach gołuchowskim i krakowskim zachowały się trzy szkice
koncepcyjne — pierwsze rzuty, pierwsze lapidarne ujęcia, które artysta
będzie następnie rozwijał i opracowywał. Mówię — lapidarne, ponieważ
główną ich cechą jest siła szerokiego, syntetycznego ujęcia. Nie znajdzie-
my w nich żadnego szczegółu, żadnego elementu akcji czy scenerii, który
by się znaczeniem swym wyosobniał, wydzielał, nie znajdziemy zbierania
i sumowania motywów w ramach jakiejś wtórnej i obojętnej całości.
Architektura należy tu do ulicy, ulica do miasta. Niebo nad dachami
jest niebem określonej pory dnia i roku. Nawet ono jest historyczne,
gdy historia wypełniająca warszawskie śródmieście ożywia i porusza każdy
załom muru.
Oto na jednym z dwu szkiców gołuchowskich (ryc. 14) otwiera się
przed nami pośpiesznie zaznaczona przestrzeń uliczna: charakterystyczna,
zindywidualizowana zabudowa, dużo nieba, gdzie kłębią się niskie, wio-
senne obłoki. W pewnym oddaleniu widać nacierającą w poprzek ulicy
ławę ludzką. Widać wyraźnie, bo perspektywa podrywa się jakby ku gó-
rze, dając wygodny wgląd w to, co się dzieje. Atakujących przyjmują wy-
strzały, które padają z okien po prawej. Bliżej zalegają ulicę trupy ludzi,
koni, jakiś rozbity wózek amunicyjny. Pod murami z lewej kryją się
strzelający. Fragmentarycznie rzucony plan pierwszy — tłumne skupienie
63
Ryc. 13. J. P. Norblin, Zgromadzenie Narodowe w Jeu de Paume w Wersalu 1789. Rys.
piórem law., według Davida. M. N. w Warsz. Zb. gol. R. r. 194a. (Fot E. Kozłowska)
W albumach gołuchowskim i krakowskim zachowały się trzy szkice
koncepcyjne — pierwsze rzuty, pierwsze lapidarne ujęcia, które artysta
będzie następnie rozwijał i opracowywał. Mówię — lapidarne, ponieważ
główną ich cechą jest siła szerokiego, syntetycznego ujęcia. Nie znajdzie-
my w nich żadnego szczegółu, żadnego elementu akcji czy scenerii, który
by się znaczeniem swym wyosobniał, wydzielał, nie znajdziemy zbierania
i sumowania motywów w ramach jakiejś wtórnej i obojętnej całości.
Architektura należy tu do ulicy, ulica do miasta. Niebo nad dachami
jest niebem określonej pory dnia i roku. Nawet ono jest historyczne,
gdy historia wypełniająca warszawskie śródmieście ożywia i porusza każdy
załom muru.
Oto na jednym z dwu szkiców gołuchowskich (ryc. 14) otwiera się
przed nami pośpiesznie zaznaczona przestrzeń uliczna: charakterystyczna,
zindywidualizowana zabudowa, dużo nieba, gdzie kłębią się niskie, wio-
senne obłoki. W pewnym oddaleniu widać nacierającą w poprzek ulicy
ławę ludzką. Widać wyraźnie, bo perspektywa podrywa się jakby ku gó-
rze, dając wygodny wgląd w to, co się dzieje. Atakujących przyjmują wy-
strzały, które padają z okien po prawej. Bliżej zalegają ulicę trupy ludzi,
koni, jakiś rozbity wózek amunicyjny. Pod murami z lewej kryją się
strzelający. Fragmentarycznie rzucony plan pierwszy — tłumne skupienie
63