KRONIKA
terenie powiatu radomszczańskiego dochowały
się posągi dwóch św. Janów w Maluszynie oraz
piękny późnogotycki krucyfiks w Kodrąbiu
i również z pocz. XVI w. pochodząca rzeźba
św. Anny Samotrzeć w Świętej Annie, odróż-
niające się podobnie jak i Pieta z Wielgomły-
nów, swym wyższym poziomem od bardziej ro-
dzimego kręgu wieluńskiego. Nowożytną rzeźbę
wolnostojącą dobrze reprezentuje Pieta w Prasz-
ce, z ok. poi. w. XVIII.
Wśród przeciętnych okazów plastyki nagrob-
kowej wyróżniają się publikowane kilkakrot-
nie: płyta brązowa Koniecpolskich z Wielgo-
młynów, z ostatniej ćw. w. XV, oraz nagrobek
Jana Leżyńskiego w Chełmie. Ten ostatni przy-
pisywany Janowi Michałowiczowi nie dorównuje
swą klasą innym, niewątpliwym dziełom mistrza
z Urzędowa. Dwa nagrobki w Dąbrowie Zielonej:
Stanisława Dąbrowskiego i małżeństwa Dąbrow-
skich, noszą wyraźne piętno oddziaływania war-
sztatu Santi Gucciego. Z zabytków XVII-wiecz-
nych wymienić tu można płytę nagrobną Kry-
styny Rzeszowskiej w Kruszynie z r. 1662 oraz
wczesnobarokowe epitafium z r. 1638 Krzysztofa
Płazy w Brzeźnicy, o wyraźnie śląskim charak-
terze, z postacią dziecka klęczącego pod kru-
cyfiksem.
Okupacja hitlerowska ogołociła skarbce ko-
ścielne obu powiatów z zabytków złotnictwa
i tkactwa artystycznego. Kilka kielichów z 1 poł.
XVII w. i piękny zespół XVII i XVIII-wiecznych
ornatów przechowuje jedynie zakrystia w Ko-
niecpolu. W Chełmie zachował się bogato zdo-
biony złotym filigranem i półszlachetnymi ka-
mieniami renesansowy kielich z r. 1570, w Wiel-
gomłynach późnogotycki pacyfikał wykładany
emalią, a w Lgocie Wielkiej XVI-wieczny ornat
z haftowanymi przedstawieniami Ukrzyżowania
i M. Boskiej ze świętymi, przeaplikowany i uzu-
pełniany.
Jerzy Łoziński
WSPOMNIENIE O JERZYM GUTTLERZE (25.1.1904 — 19.1.1952)
W kilka lat po pierwszej wojnie światowej,
w latach 1924—27, znalazła się w seminarium
prof. Władysława Podlachy na Uniwersytecie
Lwowskim grupa studentów, która miała odegrać
ważką rolę w nauce i organizacji muzealnictwa
i konserwatorstwa polskiego nie tylko w rejonie
rodzinnego miasta. Należeli do niej asystenci:
Władysław Terlecki, późniejszy konserwator
krakowski i autor szeregu poważnych prac
z dziedziny historii przełomu sztuki średnio-
wiecznej i renesansowej, i Zbigniew Hornung,
długoletni konserwator lwowski, obecnie profe-
sor historii sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego,
następca na katedrze naszego profesora. Obok
nich wysunęła się zdolnościami Betterówna, zaj-
mująca się grafiką polską XVI w., Aleksandra
Majerska, która poświęciła się poważnym stu-
diom nad sztuką polską końca XIX w., Jan
Starczuk, obecnie profesor Uniwersytetu Iwana
Franki we Lwowie, Jarosław Bohdan Konstan-
tynowicz i Michał Dragan, badacze ukraińskiej
sztuki, Kazimierz Majewski, profesor archeolo-
gii Uniwersytetu Wrocławskiego, Helena Blu-
mówna, kusztosz Muzeum Narodowego w Kra-
kowie, znany krytyk artystyczny, oraz podpi-
sany, późniejszy długoletni konserwator lubel-
ski, wileński i Dyrektor Muzeum Przemysłu
Artystycznego we Lwowie. Seminarium było
prowadzone żywo, obok dyskusji nad pracami
doktorskimi i seminaryjnymi organizowano ko-
lektywnie wystawy sztuki współczesnej, np. po-
śmiertną wielką wystawę Jacka Malczewskiego
w r. 1926, zwiedzano pracownie artystów lwow-
skich i przede wszystkim dyskutowano zagad-
nienia metodologiczne na tle odpowiednich wy-
kładów profesora. Stały one na wysokim pozio-
mie: uczestnicy byli dojrzali umysłowo, oczyta-
ni i w ciężkich przeżyciach ubiegłej wojny
w większości zahartowani życiowo i intelektual-
nie. Pamiętam zaciekłe dyskusje na temat freu-
dyzmu w badaniach nad sztuką, który lansował
Konstantynowicz, nad osiągnięciami metodycz-
nymi szkoły wiedeńskiej, estetyką Wólfflina.
Najwytrawniejszy sąd, najszersze oczytanie,
najtrafniejsze oceny przypisywailśmy zgodnie
opiniom wypowiadanym przez jednego z naj-
młodszych uczestników naszego seminarium,
Jerzego Guttler a, który przeszedł na studium
historii sztuki z polonistyki, gdzie był jakiś czas
uczniem prof. Kleinera. Koledzy z innych śro-
dowisk, mierzący w sposób naturalny znaczenie
moich kolegów uniwersyteckich ilością zadruko-
wanych arkuszy prac naukowych, dziwili się nie-
raz poważaniu, jakim otoczyliśmy Giittlera, któ-
ry drukował niewiele, najczęściej jedynie wstępy
do katalogów organizowanych przez siebie wy-
staw oraz recenzje z wystaw plastyki współ-
czesnej i artykuły na temat aktualnych zagad-
nień życia artystycznego. Każdy jednak, kto
zetknął się z nim bliżej i miał sposobność usły-
szeć jego sądy o sztuce — musiał przyznać rację
83
terenie powiatu radomszczańskiego dochowały
się posągi dwóch św. Janów w Maluszynie oraz
piękny późnogotycki krucyfiks w Kodrąbiu
i również z pocz. XVI w. pochodząca rzeźba
św. Anny Samotrzeć w Świętej Annie, odróż-
niające się podobnie jak i Pieta z Wielgomły-
nów, swym wyższym poziomem od bardziej ro-
dzimego kręgu wieluńskiego. Nowożytną rzeźbę
wolnostojącą dobrze reprezentuje Pieta w Prasz-
ce, z ok. poi. w. XVIII.
Wśród przeciętnych okazów plastyki nagrob-
kowej wyróżniają się publikowane kilkakrot-
nie: płyta brązowa Koniecpolskich z Wielgo-
młynów, z ostatniej ćw. w. XV, oraz nagrobek
Jana Leżyńskiego w Chełmie. Ten ostatni przy-
pisywany Janowi Michałowiczowi nie dorównuje
swą klasą innym, niewątpliwym dziełom mistrza
z Urzędowa. Dwa nagrobki w Dąbrowie Zielonej:
Stanisława Dąbrowskiego i małżeństwa Dąbrow-
skich, noszą wyraźne piętno oddziaływania war-
sztatu Santi Gucciego. Z zabytków XVII-wiecz-
nych wymienić tu można płytę nagrobną Kry-
styny Rzeszowskiej w Kruszynie z r. 1662 oraz
wczesnobarokowe epitafium z r. 1638 Krzysztofa
Płazy w Brzeźnicy, o wyraźnie śląskim charak-
terze, z postacią dziecka klęczącego pod kru-
cyfiksem.
Okupacja hitlerowska ogołociła skarbce ko-
ścielne obu powiatów z zabytków złotnictwa
i tkactwa artystycznego. Kilka kielichów z 1 poł.
XVII w. i piękny zespół XVII i XVIII-wiecznych
ornatów przechowuje jedynie zakrystia w Ko-
niecpolu. W Chełmie zachował się bogato zdo-
biony złotym filigranem i półszlachetnymi ka-
mieniami renesansowy kielich z r. 1570, w Wiel-
gomłynach późnogotycki pacyfikał wykładany
emalią, a w Lgocie Wielkiej XVI-wieczny ornat
z haftowanymi przedstawieniami Ukrzyżowania
i M. Boskiej ze świętymi, przeaplikowany i uzu-
pełniany.
Jerzy Łoziński
WSPOMNIENIE O JERZYM GUTTLERZE (25.1.1904 — 19.1.1952)
W kilka lat po pierwszej wojnie światowej,
w latach 1924—27, znalazła się w seminarium
prof. Władysława Podlachy na Uniwersytecie
Lwowskim grupa studentów, która miała odegrać
ważką rolę w nauce i organizacji muzealnictwa
i konserwatorstwa polskiego nie tylko w rejonie
rodzinnego miasta. Należeli do niej asystenci:
Władysław Terlecki, późniejszy konserwator
krakowski i autor szeregu poważnych prac
z dziedziny historii przełomu sztuki średnio-
wiecznej i renesansowej, i Zbigniew Hornung,
długoletni konserwator lwowski, obecnie profe-
sor historii sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego,
następca na katedrze naszego profesora. Obok
nich wysunęła się zdolnościami Betterówna, zaj-
mująca się grafiką polską XVI w., Aleksandra
Majerska, która poświęciła się poważnym stu-
diom nad sztuką polską końca XIX w., Jan
Starczuk, obecnie profesor Uniwersytetu Iwana
Franki we Lwowie, Jarosław Bohdan Konstan-
tynowicz i Michał Dragan, badacze ukraińskiej
sztuki, Kazimierz Majewski, profesor archeolo-
gii Uniwersytetu Wrocławskiego, Helena Blu-
mówna, kusztosz Muzeum Narodowego w Kra-
kowie, znany krytyk artystyczny, oraz podpi-
sany, późniejszy długoletni konserwator lubel-
ski, wileński i Dyrektor Muzeum Przemysłu
Artystycznego we Lwowie. Seminarium było
prowadzone żywo, obok dyskusji nad pracami
doktorskimi i seminaryjnymi organizowano ko-
lektywnie wystawy sztuki współczesnej, np. po-
śmiertną wielką wystawę Jacka Malczewskiego
w r. 1926, zwiedzano pracownie artystów lwow-
skich i przede wszystkim dyskutowano zagad-
nienia metodologiczne na tle odpowiednich wy-
kładów profesora. Stały one na wysokim pozio-
mie: uczestnicy byli dojrzali umysłowo, oczyta-
ni i w ciężkich przeżyciach ubiegłej wojny
w większości zahartowani życiowo i intelektual-
nie. Pamiętam zaciekłe dyskusje na temat freu-
dyzmu w badaniach nad sztuką, który lansował
Konstantynowicz, nad osiągnięciami metodycz-
nymi szkoły wiedeńskiej, estetyką Wólfflina.
Najwytrawniejszy sąd, najszersze oczytanie,
najtrafniejsze oceny przypisywailśmy zgodnie
opiniom wypowiadanym przez jednego z naj-
młodszych uczestników naszego seminarium,
Jerzego Guttler a, który przeszedł na studium
historii sztuki z polonistyki, gdzie był jakiś czas
uczniem prof. Kleinera. Koledzy z innych śro-
dowisk, mierzący w sposób naturalny znaczenie
moich kolegów uniwersyteckich ilością zadruko-
wanych arkuszy prac naukowych, dziwili się nie-
raz poważaniu, jakim otoczyliśmy Giittlera, któ-
ry drukował niewiele, najczęściej jedynie wstępy
do katalogów organizowanych przez siebie wy-
staw oraz recenzje z wystaw plastyki współ-
czesnej i artykuły na temat aktualnych zagad-
nień życia artystycznego. Każdy jednak, kto
zetknął się z nim bliżej i miał sposobność usły-
szeć jego sądy o sztuce — musiał przyznać rację
83