Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Muzeum Narodowe <Breslau> [Hrsg.]; Muzeum Śla̜skie <Breslau> [Hrsg.]
Roczniki Sztuki Śląskiej — 14.1986

DOI Artikel:
Wrabec, Jan: Zbigniew Hornung (1903-1981)
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.13736#0016

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
10

tedry Historii Sztuki. W tym samym roku habilituje
się na podstawie rozprawy o Antonim Osińskim, wy-
danej drukiem jeszcze w 1937 r. Kierunek historii
sztuki zostaje jednak we Wrocławiu zlikwidowany
w 1952 r. Rok wcześniej umiera prof. Podlacha, a po
nim Jerzy Giittler. Doc. Hornung przenosi się na uni-
wersytet toruński, aby jednak powrócić do Wrocła-
wia skoro tylko w 1956 studia zostały znów reakty-
wowane. Teraz przez jakiś czas pracuje jednocześnie
w muzeum i na uniwersytecie. Potem, od 196.2 r. po-
święca się wyłącznie pracy dydaktyczno-naukowej w
Katedrze Historii Sztuki Nowożytnej, której zostaje
kierownikiem. Na emeryturę przechodzi w 1973, do
końca życia pozostaje jednak bardzo aktywny nauko-
wo, uczestnicząc również w pracach Komisji Historii
Sztuki Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego, któ-
rej przez pewien okres przewodniczył.

Tradycje szkoły wiedeńskiej, rozwijane i kontynu-
owane przez uczonych niemieckich, jak H. Wolfflin,
A. Schmarsow, A. E. Brinckmann i P. Franki, prze-
trwały także w lwowskim środowisku historyków
sztuki, którego bezpośrednim spadkobiercą był prof.
Hornung. W czasie, gdy studiował na uniwersytecie
lwowskim, reprezentowali je wszyscy trzej profeso-
rowie, z którymi się zetknął: Jan Bołoz-Antonie-
wicz, który swoją wiedzę zdobywał w Krakowie,
Wrocławiu i Monachium, członek Centralnej Rady
Konserwatorskiej i Rady Artystycznej we Wiedniu,
jego uczeń Władysław Kozicki i wreszcie uczony, z
którym czuł się najmocniej związany — Władysław
Podlacha, komentator metodologii Hansa Tietzego,
wielbiciel Wólfflina.

Kto słuchał wykładów prof. Hornunga, wie do-
brze, jak bliskie Mu było zdanie Bołoz-Antoniewicza:
„Dokumentem pierwszym i poniekąd jedynym" — dla
historyka sztuki — „jest i pozostanie zawsze dzieło
sztuki". Jego rozwinięciem i uzupełnieniem była za-
sada powtarzana często za profesorem Podlachą:
„każde dzieło sztuki, bez względu na to, czy posiada
wielką czy małą wartość estetyczną dla dzisiejszego
człowieka, winno być zbadane na tle kultury ducho-
wej, która spowodowała jego powstanie". Przyjęta
w czasach jego młodości interpretacja tych funda-
mentalnych założeń, wiodła go jednak do badań w
pierwszym rzędzie historyczno-genetycznych, dostrze-
gających w dziele sztuki jedno z ogniw w łańcuchu
stylowo-formalnych permutacji. Był przy tym prof.
Hornung niekwestionowanym mistrzem analizy for-
malnej — w dawnym rozumieniu tego pojęcia. Pole-
gała ona na precyzyjnym — choć opartym na intui-
cji — wyodrębnieniu najistotniejszych, immanentnych
cech strukturalnych badanego obiektu i ich subtelnej
korelacji z innymi dziełami z jednej strony, i prze-
kazami źródłowymi — z drugiej. Stosował ją przede
wszystkim w swych badaniach nad włoską rzeźbą re-
nesansową w Polsce — w studiach o Padovanie, Ci-
nim i Santi Guccim. Znakomite wyczucie klasycznej
formy nabyte pod okiem Bołoz-Antoniewicza i Wła-
dysława Kozickiego, pogłębione w czasie stypendial-
nych podróży do Italii, jednak wiodło także prof.
Hornunga — zgodnie z właściwym Mu duchem prze-
kory — na szlaki mało jeszcze przetarte w czasach
jego młodości: w stronę baroku i rokoka, stanowią-
cych owej formy zaprzeczenie. Stał się, w związku z
tym, jednym z pierwszych w Polsce wyspecjalizowa-

nych znawców tych epok, obejmujących zakresem
swych zainteresowań nie tylko ojczyznę Borrominiego
i Guariniego, ale również Czechy, Austrię, pd. Niem-
cy, a przede wszystkim Małopolskę Wschodnią i Śląsk.
Pracował prof. Hornung głównie nad twórczością
rzeźbiarzy i malarzy, jak Osiński i Pinsel, Stroiński
i Dankwart, jednak najważniejsze bodaj dzieło jego
życia poświęcone jest architekturze. Zatytułował je
„Problem rokoka w architekturze sakralnej XVIII
wieku". Postępując drogą kunsztownego logicznie
wykładu, poprzez opozycyjne przeciwstawianie sobie
przykładów architektury z terenu Włoch, Austrii.
Czech i Polski, pokrewnych typologicznie, ale różnią-
cych się zasadą kształtowania formy, dochodzi w
nim — do kontrowersyjnego być może — ale urze-
kającego świeżością ujęcia rokoka jako „odrębnego
i samodzielnego" stylu w architekturze, będącego
przejawem samoistnej „woli twórczej". Mimo nieco
staroświeckiego sposobu pojmowania stylu, książka
ta na pewno jest ważną próbą odpowiedzi na niepre-
cyzyjne i pełne niekonsekwencji posługiwanie się
tym terminem w badaniach nad sztuką XVIII wieku.

W trzy lata po śmierci prof. Hornunga można już
spojrzeć na jego życie z pewnej perspektywy. Tak
jak znani przedstawiciele szkoły wiedeńskiej, poszu-
kiwania naukowe łączył z pracą w muzeach i dzia-
łalnością konserwatorską. O tym aspekcie życia zmar-
łego Profesora napisała niedawno Barbara Tondos.
Warto jednak wspomnieć, że stanowisko konserwa-
tora trzech województw obejmował zaledwie w 8 lat
po wojnie, mając zaledwie 26 lat, do dyspozycji dwa
pokoje i jednego etatowego współpracownika. Brakło
środków lokomocji. Dziesięć lat później, w 1939 r. w
splądrowanym lokalu swojego urzędu, stąpał po zwa-
lonych na ziemię setkach klisz fotograficznych.

W pokrytym zgliszczami domów, zburzonym Wro-
cławiu brał udział w organizacji Muzeum Śląskiego
i przyczynił się walnie do umocnienia Katedry His-
torii Sztuki na tutejszym uniwersytecie. Wśród tych
różnorodnych działań jako leitmotiv przewija się jed-
nak praca naukowa, którą uważał zawsze za naczel-
ną powinność każdego historyka sztuki, bez względu
na wykonywany zawód. Był niewątpliwie ze starej
szkoły — niewrażliwy na mody i niechętny łatwym
sukcesom. Nie był też człowiekiem łatwym. Uparcie
trzymał się swojego zdania i trudno było Go skłonić,
aby je zmienił. Za tym uporem kryła się jednak spo-
ra doza samokrytycyzmu i dużo wątpliwości, co do
własnych hipotez, które kazały mu niejedną z prac
latami trzymać w biurku. Praca musi się odleżeć —1
mawiał. Niektóre z nich pozostały tam jednak na
zawsze. Był wybitną indywidualnością i cechowało
go „niemodne" przekonanie o wysokiej randze pracy
naukowej, jako powołaniu do poszukiwania prawdy.
Przekonanie to pozwalało mu wciąż rozpoczynać
wszystko na nowo i poprzestawać na niewielkiej za
to zapłacie i uznaniu społecznym. Gdy ulegną zapo-
mnieniu kontrowersje, jakich bywał przyczyną, niech
taki właśnie pozostanie w naszej pamięci.

Jan Wrabec
 
Annotationen