Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Muzeum Narodowe <Breslau> [Hrsg.]; Muzeum Śla̜skie <Breslau> [Hrsg.]
Roczniki Sztuki Śląskiej — 17.1999

DOI Artikel:
Gluziński, Wojciech: Rozważania w związku z metodą historiografii muzealnictwa
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.41574#0023

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
18

Wojciech Gluziński

niach i w związanych z nimi rzeczach i że tam właśnie
należy go szukać. Sens bowiem, jako kategoria seman-
tyczna, może się ujawnić jedynie w tworach podobnej
co on kategorii — w wyrażeniach języka. Do kategorii
tej nie należą ani działania, ani rzeczy, a jeżeli przypi-
suje się im jakiś sens, to tylko za pośrednictwem wypo-
wiedzi (zdań), wyjaśniających cel działań lub przezna-
czenie albo sposób ujęcia rzeczy.
Wynika z tego, że przez sens, którym miałyby się
odznaczać zjawiska muzealne, nazwijmy go sensem
muzealniczy m, należy rozumieć sens zdań
oddających pewien szczególny sposób pojmowania i
wartościowania rzeczy, taki mianowicie, któiy pociąga
za sobą uruchomienie wspomnianej trój jedni działań.
Zdania, o których mowa, wypada określić jako formu-
ły sensu muzealniczego. O rzeczach, do których for-
muły te się odnoszą, powiemy, że przypisuje się im
sens muzealniczy lub że sens ten spełniają.
Nie ulega wątpliwości, że zjawiska, jakie historio-
grafia muzealnictwa zalicza na podstawie kryterium trój-
jedni działań do zjawisk muzealnych, zasadzały się rów-
nież na określonych formułach sensu, pytanie tylko,
czy w starożytności i średniowieczu na takich samych
jak te, które w czasach nowożytnych wyznaczają sens
muzealniczy. Podany przykład zbioru relikwiarzy skła-
nia do odpowiedzi przeczącej. Podobnie ustosunko-
wuje się do tej kwestii Andre Malraux: „Romański kru-
cyfiks nie był postrzegany przez swoich współczesnych
jako dzieło rzeźby, ani Madonna Cimabuego jako [dzie-
ło] malarstwa. Nawet Pallas Atena Ficliasza nie była
przecie wszystkim posągiem”5.
Na czym więc miałaby polegać różnica pomiędzy
formułami sensu muzealniczego a tamtymi? Zanim na to
pytanie odpowiemy, trzeba wpierw wyjaśnić mechanizm
sprawiający, że formuły sensu muzealniczego funkcjo-
nują jako ustalenia o mocy społecznie obowiązującej.
Po pierwsze, nie chodzi tu o jakieś okazjonalne
wypowiedzi jednostek, wyrażające ich subiektywne
poglądy, lecz o te zdania, których sens muzealniczy
został wspólnie wypracowany na otwartym forum dys-
kursu przez jego kompetentnych uczestników, przez
nich uznany za doniosły i z tej racji przyjęty jako ogól-
nie obowiązujący, uzyskując tym samym intersubiek-
tywną ważność6.
Po drugie, uznanie owej doniosłości dochodzi do
skutku nie za sprawą dowolnych decyzji, lecz ze wzglę-
du na określone zasady i postulaty epistemologiczne,
uznane za wiedzotwórcze w tym znaczeniu, że droga
do wiedzy o świecie wiedzie poprzez ogląd i badanie
jego składników - rzeczy. „Żadna bowiem dyscyplina
nie może być nauczana, żadna biegłość w sztuce roz-
ważana, żaden stan życia umysłem pojęty, które nie
miałyby tu swoich podstaw, narzędzi, pomocy, przy-
kładów” - powiada Quiccheberg w swym projekcie
Theatri amplissimi, czyli po prostu muzeum. Miała to
być wielka encyklopedia wiedzy o świecie, przedsta-
wionej jednakże nie w formie dyskursywnego wykła-
du, lecz przez zgromadzenie wiedzy tej materialnych
korelatów. „Dzięki oglądaniu obrazów, przeglądaniu
materiałów i zestawieniu instrumentarium całego świa-

ta [...] wszystko staje się bardziej zrozumiałe i jasne”7.
Jak z tego widać, formuły sensu muzealniczego
kształtują się na gruncie poglądów epistemologicznych,
inaczej mówiąc, na gruncie języka epistemologii i na
tym właśnie polega zasadnicza różnica pomiędzy nimi
a owymi formułami sensu, jakie leżały u podstaw rze-
komo muzealnych zjawisk starożytności i średniowie-
cza. Te formuły bowiem kształtowały się na gruncie
takich języków, jak język mitologii, język rozmaitych
idei religijnych, język idei imperialnych, służący legity-
mizacji władzy i ugruntowaniu jej prestiżu (na nim,
pomieszanym zapewne z językiem mitów, opierały się
bez wątpienia formuły sensu, na których zasadzały się
zbiory władców babilońskich), czy wreszcie język wie-
rzeń magicznych, też motywujących do tworzenia zbio-
rów, w tym wypadku rzeczy o mocach rzekomo zba-
wiennych (pewne kamienie szlachetne, amulety itp.).
Należy podkreślić, że wszystkie wymienione tu ję-
zyki operują swoistymi dla siebie terminami, co stano-
wi o ich wzajemnej odrębności i nieprzekładalności.
Każdy z nich dotyczy odmiennej dziedziny rozważań i
nie nadaje się do opisu żadnej innej. Toteż formuły
sensu możliwe na gruncie określonego języka nie są
możliwe na gruncie innych, dowolne zaś ich rzutowa-
nie z jednej sfeiy językowej na drugą uznać należy za
logicznie nieuprawnione. Jak zasadnicze różnice dzie-
lą te języki, przekonać się można porównując opisy
zawarte w „katalogach” z końca XV i XVI w., towarzy-
szących prezentacji zbiorów relikwii ze skarbców ko-
ścielnych, z katalogowymi opisami zbiorów relikwia-
rzy w muzeach. W pierwszych nie spotykamy podsta-
wowych danych rzeczowych, jakie znajdujemy w dru-
gich, są tam natomiast istotne dla pielgrzymów infor-
macje o liczbie uzyskiwanych dni odpustu, nieobecne
z kolei w katalogach muzealnych, co oczywiste.
Nie jest rzeczą przypadku, że formuły muzealni-
czego sensu kształtują się i stają przedmiotem dyskursu
właśnie w atmosferze poszukiwań nowej wizji świata
w okresie Odrodzenia, podejmowanych w opozycji do
pojęciowo skostniałej, na autorytetach wspartej i wo-
bec teologii służebnej scholastycznej nauki Średniowie-
cza. Zarówno rozwijana przez humanistów filozofia
człowieka, zorientowana na poznanie ludzkiej kondy-
cji w perspektywie realnego, doczesnego bytu, a nie
zaświatów, jak i filozofia przyrody, wyzwalająca się z
teologicznego obciążenia, choć nie bez błądzenia po
krętych ścieżkach poetyckiej metafizyki - doceniają
poznawczą doniosłość doświadczenia, przedkładając
świadectwo zmysłów nad świadectwa autorytetów.
„Mądrość jest córką doświadczenia. Kto argumentuje
powołując się na autorytety, posługuje się nie tyle ro-
zumem, co pamięcią. Nie ufaj tym myślicielom, któ-
rych poglądów nie potwierdziło doświadczenie” - po-
wiada Leonardo da Vinci8.
Wprawdzie pojęcie doświadczenia pojmowane jest
początkowo jeszcze dość szeroko, od zwykłej, pobież-
nej obserwacji po wszelką w ogóle wrażliwość zmy-
słów wraz z towarzyszącymi jej reakcjami uczuciowy-
mi i pracą wyobraźni (skrajny sensualizm); wprawdzie
ustalenie rygorów naukowo rzetelnego doświadczenia
 
Annotationen