DEKORACJE KOŚCIOŁA JEZUITÓW W NYSIE
415
cach przy prezbiterium. W lepszym stanie wydają się być malowidła kaplicy
południowej: na środku sklepienia - Baranek na Armae Chiristi, na ścianie
- Anioł z Tobiaszem, a w obu kaplicach - putta na podniebieniu arkady
wejściowej. Resztę tematów wylicza Słownik artystów połskich4.
Jeśli zatem autorstwo fresków jest znane i nie budzi wątpliwości, to
twórcy stiuków dotychczas nie wskazywano. Tymczasem sprawa jest stosun-
kowo prosta, gdy zna się dankwartowskie dekoracje na terenie Rzeczypospo-
litej. Otóż malarz z Nysy wielokrotnie współpracował ze stiukatorem Bianchi
raz zwanym Adalbertem (Wojciechem), kiedy indziej - Giovannim. Porówna-
nie charakterystycznego „mokrego” akantu, jaki panuje we wnętrzach kościoła
w Nysie, ze stiukami, jakie towarzyszą freskom Dankwarta u jezuitów w Po-
znaniu czy w bazylice na Jasnej Górze, wykazuje ponad wszelką wątpliwość,
że ich autor jest ten sam. I to nie tylko ów akant jest kreowany identycznie,
ale także rozliczne inne szczegóły: girlandy owoców, muszle, nawet orły
w bardzo podobnym ujęciu znajdujemy na sklepieniu bazyliki jasnogórskiej
(il. 4). Szczególnie podobne są też obramienia ornamentalne pól na freski.
Nie identyczne, za każdym razem lekko strawestowane, ale zawsze zbudo-
wane na tej samej zasadzie.
Osobną sprawą, wartą podniesienia, jest dość szczególna dekoracja fryzu
belkowania, po którym pełznie, zwija się i pokrywa całe pole, ów biankowski
„mokry” akant. Przed dwudziestu laty zebrałem dekoracje tegoż Bianchi,
głownie na terenie Wielkopolski, gdzie ów charakterystyczny ornament de-
koruje fryzy5. Okazało się, że artysta współpracował wielokrotnie z war-
sztatem wielkopolskich architektów Catenazzich, tym razem już bez udziału
Dankwarta. Takie właśnie fryzy, identyczne jak u jezuitów w Nysie, zostawił
Bianchi jeszcze u cystersów w Przemęcie, farze w Lesznie (w obu współpra-
cował z pomocnikiem, który został w Polsce dłużej), w prezbiterium fili-
pinów w Gostyniu, u franciszkanów w Poznaniu, no i przede wszystkim u je-
zuitów również w Poznaniu, Wyjątkowo jednak udana i bardzo starannie wy-
konana jest jeszcze jedna dekoracja Bianchi, tym razem znowu wspólnie
z Dankwartem - w kopule kaplicy św. Anny przy kościele bernardynów (dziś
dominikanek) w miejscowości Święta Anna koło Częstochowy (il. 5). Przy-
pisałem ją obu artystom najpierw we włoskiej książce o artystach z Ticino,
potem po polsku przy okazji omawiania stiuków w bazylice jasnogórskiej6.
4 Tamże, s. 14.
5 M, K a r p o w i c z, Artisti Ticinesi in Polonia nel‘600, Bellinzona 1983, s. 164-166.
6 Tamże, s. 165; tenże, Z zagadnień wystroju Jasnej Góry, „Studia Claromontana”,
4(1985), s. 380-382; tenże, Karol Dankwart, malarz znany i nieznany, w: Willmann i inni.
415
cach przy prezbiterium. W lepszym stanie wydają się być malowidła kaplicy
południowej: na środku sklepienia - Baranek na Armae Chiristi, na ścianie
- Anioł z Tobiaszem, a w obu kaplicach - putta na podniebieniu arkady
wejściowej. Resztę tematów wylicza Słownik artystów połskich4.
Jeśli zatem autorstwo fresków jest znane i nie budzi wątpliwości, to
twórcy stiuków dotychczas nie wskazywano. Tymczasem sprawa jest stosun-
kowo prosta, gdy zna się dankwartowskie dekoracje na terenie Rzeczypospo-
litej. Otóż malarz z Nysy wielokrotnie współpracował ze stiukatorem Bianchi
raz zwanym Adalbertem (Wojciechem), kiedy indziej - Giovannim. Porówna-
nie charakterystycznego „mokrego” akantu, jaki panuje we wnętrzach kościoła
w Nysie, ze stiukami, jakie towarzyszą freskom Dankwarta u jezuitów w Po-
znaniu czy w bazylice na Jasnej Górze, wykazuje ponad wszelką wątpliwość,
że ich autor jest ten sam. I to nie tylko ów akant jest kreowany identycznie,
ale także rozliczne inne szczegóły: girlandy owoców, muszle, nawet orły
w bardzo podobnym ujęciu znajdujemy na sklepieniu bazyliki jasnogórskiej
(il. 4). Szczególnie podobne są też obramienia ornamentalne pól na freski.
Nie identyczne, za każdym razem lekko strawestowane, ale zawsze zbudo-
wane na tej samej zasadzie.
Osobną sprawą, wartą podniesienia, jest dość szczególna dekoracja fryzu
belkowania, po którym pełznie, zwija się i pokrywa całe pole, ów biankowski
„mokry” akant. Przed dwudziestu laty zebrałem dekoracje tegoż Bianchi,
głownie na terenie Wielkopolski, gdzie ów charakterystyczny ornament de-
koruje fryzy5. Okazało się, że artysta współpracował wielokrotnie z war-
sztatem wielkopolskich architektów Catenazzich, tym razem już bez udziału
Dankwarta. Takie właśnie fryzy, identyczne jak u jezuitów w Nysie, zostawił
Bianchi jeszcze u cystersów w Przemęcie, farze w Lesznie (w obu współpra-
cował z pomocnikiem, który został w Polsce dłużej), w prezbiterium fili-
pinów w Gostyniu, u franciszkanów w Poznaniu, no i przede wszystkim u je-
zuitów również w Poznaniu, Wyjątkowo jednak udana i bardzo starannie wy-
konana jest jeszcze jedna dekoracja Bianchi, tym razem znowu wspólnie
z Dankwartem - w kopule kaplicy św. Anny przy kościele bernardynów (dziś
dominikanek) w miejscowości Święta Anna koło Częstochowy (il. 5). Przy-
pisałem ją obu artystom najpierw we włoskiej książce o artystach z Ticino,
potem po polsku przy okazji omawiania stiuków w bazylice jasnogórskiej6.
4 Tamże, s. 14.
5 M, K a r p o w i c z, Artisti Ticinesi in Polonia nel‘600, Bellinzona 1983, s. 164-166.
6 Tamże, s. 165; tenże, Z zagadnień wystroju Jasnej Góry, „Studia Claromontana”,
4(1985), s. 380-382; tenże, Karol Dankwart, malarz znany i nieznany, w: Willmann i inni.