Studia Waiceliana
Tom III, 1994
PL ISSN 1230—3275
VARIA
Herkules, Dawid i manipulacja
W książce Anny Boczkowskiej Herkules i Dawid
Z rodu Jagiellonów, wydanej w r. 1993 przez Arx Regia
(Ośrodek Wydawniczy Zamku Królewskiego w War-
szawie), na stronie nlb. 4 widnieją nazwiska trzech re-
cenzentów, wśród nich moje, na tylnej zaś stronie
okładki zamieszczono cytaty z trzech recenzji: prof.
Aleksandra Gieysztora, prof. Patrika Reuterswarda
i mojej. Fragment tekstu podpisanego moim nazwiskiem,
opatrzonym tytułem profesora, pochodzi z opinii wy-
dawniczej „Uwagi na temat pracy p. Anny Boczkow-
skiej pt. Herkules i Dawid. Władysław i Kazimierz Ja-
giellonowie", opracowanej na zlecenie Wydawnictwa
Literackiego w Krakowie i noszącej datę 27 listopada
1986, gdy nie byłem jeszcze profesorem (kopia maszyno-
pisu w moim posiadaniu). Tytułem rekomendacji książ-
ki wybrano z tamtej recenzji kilka zdań wstępnych (ze
zmianami) — jedynych w całym tekście pozbawionych
tonu krytycznego. Ponadto moja opinia, napisana sie-
dem lat przed ukazaniem się książki, dotyczyła zupeł-
nie innej wersji pracy Anny Boczkowskiej — wersji
Przez Wydawnictwo Literackie nie przyjętej do druku.
Posłużenie się, bez porozumienia, moim tekstem i na-
zwiskiem, oraz skojarzenie trzech zdań recenzji z pracą
właściwie mi nie znaną, uważam za naukowe i wydaw-
nicze nadużycie.
Odnosząc się do tekstu przedstawionego w r. 1986
wyraziłem na kilku stronach maszynopisu różne zastrze-
żenia metodycznej i merytorycznej natury. W stosunku
do drukowanej wersji pracy lista wątpliwości wydłuży-
łaby się niezmiernie, a ich wyliczenie, nie mówiąc o kry-
tycznym czy polemicznym komentarzu, zajęłoby wiele
miejsca. Jeśli przytoczyć własne słowa z opinii z r.
1986, także w książce Anny Boczkowskiej z r. 1993 zna-
leźć można „wiele interesujących wątków i oryginal-
nych myśli"; do bardziej wartościowych, choć nie w
Pełni oryginalnych, zaliczyłbym rozwinięcie tezy Karo-
la Estreichera o florenckiej genezie form artystycznych
nagrobka Władysława Jagiełły. Jednakże droga, jaką
Autorka dochodzi do swoich stwierdzeń i wniosków
ostatecznych, nadal budzi wątpliwości. Oto kilka przy-
kładów.
Aby wykazać, że rzeźbiarzowi nagrobka Jagiełły
znana była artystyczna spuścizna antyku, Autorka się-
ga do przykładów powstałych w Azji Mniejszej i w in-
nych krajach basenu Morza Śródziemnego — dzieł, któ-
rych nie mógł oglądać żaden z artystów florenckich
(s- 87, il. 53, s. 89 ił. 66, s. 90 il. 77a, s. 100 il. 134,
s- 101 il. 136). W kilku przypadkach, dla wydobycia
tych i innych zbieżności, określanych jako „uderzające
Podobieństwo", „wręcz kopia", „wręcz uderzająco po-
dobne", „wręcz identyczne", „wręcz dosłowne odzwier-
ciedlenie" (s. 86, 91, 96, 101, 102, 103), z czym trudno
S1Q zgodzić — posłużono się zabiegiem polegającym na
odpowiednim oświetleniu fotografowanych i porówny-
wanych fragmentów nagrobka. Przy pomocy tego ro-
dzaju technik: ustawienia rzeźby, jej oświetlenia, ka-
drowania, perspektywicznego skrótu — w przypadku
trójwymiarowej formy można uzyskać i „udowodnić"
bardzo wiele.
Do granic absurdu zbliżają się domniemania o za-
pożyczeniu wątków treściowych, a nawet stroju Jagiełły
z Drzwi Gnieźnieńskich, co miało się dokonać z inicja-
tywy samego króla (s. 40—41); także wywód o genezie
i formach herbu Ziemi Dobrzyńskiej, przeprowadzony
z pominięciem całej polskiej tradycji heraldycznej XIV
wieku (s. 84—86, 99); albo skojarzenie psów i sokołów
na cokole tumby Jagiełły z polowaniem Herkulesa na
dzika z gór Erymantu (s. 67). Właśnie wprowadzona do
tytułu książki interpretacja Jagiełły jako Herkulesa w
świetle użytych w nagrobku motywów należy do naj-
bardziej ryzykownych tez pracy.
Jeżeli fundamentalną zasadą metodyczną historii
sztuki jest traktowanie analizowanego dzieła jako źród-
ła podstawowego — należy zapytać, co w samym na-
grobku Jagiełły upoważnia do przyjęcia takiej właśnie
interpretacji. Okazuje się, że byłby to jedynie smok
pod stopami króla — motyw znany pod różnymi po-
staciami z dziesiątków średniowiecznych nagrobków —
tu uznany za hydrę z Lerny, dziewięciogłowego potwo-
ra pokonanego przez mitycznego herosa (s. 58—59). Łeb
wilka, skrzydła i ogon węża wystarczyły, aby deptaną
przez króla hybrydę uznać za hydrę, oto też cały „Her-
kules". Dalszy, erudycyjnie prowadzony wątek herku-
lejski toczy się już „obok" nagrobka, a raczej „poza
nim", a przywoływane okoliczności historyczne — gdy
idzie o Herkulesowy aspekt interpretacji — stanowią
otoczkę nie dotykającą artystycznej materii pomnika;
rozprawa o nagrobku Jagiełły przekształca się w roz-
prawę o Jagielle. Niemniej w toku dalszych wywodów
zarówno „hydra" jak i „Herkules" stają się uporczy-
wie powtarzanymi pewnikami (s. 62, 67, 72, 77 itd.), w
licznych dygresjach i dywagacjach „prawdy" te służą
do potwierdzenia innych „prawd" i koło się zamyka.
Naginanie faktów, zarówno artystycznych (rzekoma
hydra) jak i historycznych (w przytoczonych na s. 43—44
słowach Długosza „nawróciciel i apostoł Litwy" to jesz-
cze nie Herkules) do założonej z góry konstrukcji my-
ślowej jest po prostu łamaniem dyscypliny naukowej.
Gdy idzie o pomnik Jagiełły można też zapytać,
w jaki sposób w nagrobku wykonanym we Florencji
(„zapewne we Florencji" — s. 111; „tylko w warszta-
cie Donatella" — s. 102, 103), a następnie przewiezio-
nym do Krakowa (s. 114), odtworzono podobiznę króla?
W drugiej części książki, poświęconej nagrobkowi
Kazimierza IV Jagiellończyka, Autorka nie przyjmuje
do wiadomości udziału Jorga Hubera w wykonaniu
193
Tom III, 1994
PL ISSN 1230—3275
VARIA
Herkules, Dawid i manipulacja
W książce Anny Boczkowskiej Herkules i Dawid
Z rodu Jagiellonów, wydanej w r. 1993 przez Arx Regia
(Ośrodek Wydawniczy Zamku Królewskiego w War-
szawie), na stronie nlb. 4 widnieją nazwiska trzech re-
cenzentów, wśród nich moje, na tylnej zaś stronie
okładki zamieszczono cytaty z trzech recenzji: prof.
Aleksandra Gieysztora, prof. Patrika Reuterswarda
i mojej. Fragment tekstu podpisanego moim nazwiskiem,
opatrzonym tytułem profesora, pochodzi z opinii wy-
dawniczej „Uwagi na temat pracy p. Anny Boczkow-
skiej pt. Herkules i Dawid. Władysław i Kazimierz Ja-
giellonowie", opracowanej na zlecenie Wydawnictwa
Literackiego w Krakowie i noszącej datę 27 listopada
1986, gdy nie byłem jeszcze profesorem (kopia maszyno-
pisu w moim posiadaniu). Tytułem rekomendacji książ-
ki wybrano z tamtej recenzji kilka zdań wstępnych (ze
zmianami) — jedynych w całym tekście pozbawionych
tonu krytycznego. Ponadto moja opinia, napisana sie-
dem lat przed ukazaniem się książki, dotyczyła zupeł-
nie innej wersji pracy Anny Boczkowskiej — wersji
Przez Wydawnictwo Literackie nie przyjętej do druku.
Posłużenie się, bez porozumienia, moim tekstem i na-
zwiskiem, oraz skojarzenie trzech zdań recenzji z pracą
właściwie mi nie znaną, uważam za naukowe i wydaw-
nicze nadużycie.
Odnosząc się do tekstu przedstawionego w r. 1986
wyraziłem na kilku stronach maszynopisu różne zastrze-
żenia metodycznej i merytorycznej natury. W stosunku
do drukowanej wersji pracy lista wątpliwości wydłuży-
łaby się niezmiernie, a ich wyliczenie, nie mówiąc o kry-
tycznym czy polemicznym komentarzu, zajęłoby wiele
miejsca. Jeśli przytoczyć własne słowa z opinii z r.
1986, także w książce Anny Boczkowskiej z r. 1993 zna-
leźć można „wiele interesujących wątków i oryginal-
nych myśli"; do bardziej wartościowych, choć nie w
Pełni oryginalnych, zaliczyłbym rozwinięcie tezy Karo-
la Estreichera o florenckiej genezie form artystycznych
nagrobka Władysława Jagiełły. Jednakże droga, jaką
Autorka dochodzi do swoich stwierdzeń i wniosków
ostatecznych, nadal budzi wątpliwości. Oto kilka przy-
kładów.
Aby wykazać, że rzeźbiarzowi nagrobka Jagiełły
znana była artystyczna spuścizna antyku, Autorka się-
ga do przykładów powstałych w Azji Mniejszej i w in-
nych krajach basenu Morza Śródziemnego — dzieł, któ-
rych nie mógł oglądać żaden z artystów florenckich
(s- 87, il. 53, s. 89 ił. 66, s. 90 il. 77a, s. 100 il. 134,
s- 101 il. 136). W kilku przypadkach, dla wydobycia
tych i innych zbieżności, określanych jako „uderzające
Podobieństwo", „wręcz kopia", „wręcz uderzająco po-
dobne", „wręcz identyczne", „wręcz dosłowne odzwier-
ciedlenie" (s. 86, 91, 96, 101, 102, 103), z czym trudno
S1Q zgodzić — posłużono się zabiegiem polegającym na
odpowiednim oświetleniu fotografowanych i porówny-
wanych fragmentów nagrobka. Przy pomocy tego ro-
dzaju technik: ustawienia rzeźby, jej oświetlenia, ka-
drowania, perspektywicznego skrótu — w przypadku
trójwymiarowej formy można uzyskać i „udowodnić"
bardzo wiele.
Do granic absurdu zbliżają się domniemania o za-
pożyczeniu wątków treściowych, a nawet stroju Jagiełły
z Drzwi Gnieźnieńskich, co miało się dokonać z inicja-
tywy samego króla (s. 40—41); także wywód o genezie
i formach herbu Ziemi Dobrzyńskiej, przeprowadzony
z pominięciem całej polskiej tradycji heraldycznej XIV
wieku (s. 84—86, 99); albo skojarzenie psów i sokołów
na cokole tumby Jagiełły z polowaniem Herkulesa na
dzika z gór Erymantu (s. 67). Właśnie wprowadzona do
tytułu książki interpretacja Jagiełły jako Herkulesa w
świetle użytych w nagrobku motywów należy do naj-
bardziej ryzykownych tez pracy.
Jeżeli fundamentalną zasadą metodyczną historii
sztuki jest traktowanie analizowanego dzieła jako źród-
ła podstawowego — należy zapytać, co w samym na-
grobku Jagiełły upoważnia do przyjęcia takiej właśnie
interpretacji. Okazuje się, że byłby to jedynie smok
pod stopami króla — motyw znany pod różnymi po-
staciami z dziesiątków średniowiecznych nagrobków —
tu uznany za hydrę z Lerny, dziewięciogłowego potwo-
ra pokonanego przez mitycznego herosa (s. 58—59). Łeb
wilka, skrzydła i ogon węża wystarczyły, aby deptaną
przez króla hybrydę uznać za hydrę, oto też cały „Her-
kules". Dalszy, erudycyjnie prowadzony wątek herku-
lejski toczy się już „obok" nagrobka, a raczej „poza
nim", a przywoływane okoliczności historyczne — gdy
idzie o Herkulesowy aspekt interpretacji — stanowią
otoczkę nie dotykającą artystycznej materii pomnika;
rozprawa o nagrobku Jagiełły przekształca się w roz-
prawę o Jagielle. Niemniej w toku dalszych wywodów
zarówno „hydra" jak i „Herkules" stają się uporczy-
wie powtarzanymi pewnikami (s. 62, 67, 72, 77 itd.), w
licznych dygresjach i dywagacjach „prawdy" te służą
do potwierdzenia innych „prawd" i koło się zamyka.
Naginanie faktów, zarówno artystycznych (rzekoma
hydra) jak i historycznych (w przytoczonych na s. 43—44
słowach Długosza „nawróciciel i apostoł Litwy" to jesz-
cze nie Herkules) do założonej z góry konstrukcji my-
ślowej jest po prostu łamaniem dyscypliny naukowej.
Gdy idzie o pomnik Jagiełły można też zapytać,
w jaki sposób w nagrobku wykonanym we Florencji
(„zapewne we Florencji" — s. 111; „tylko w warszta-
cie Donatella" — s. 102, 103), a następnie przewiezio-
nym do Krakowa (s. 114), odtworzono podobiznę króla?
W drugiej części książki, poświęconej nagrobkowi
Kazimierza IV Jagiellończyka, Autorka nie przyjmuje
do wiadomości udziału Jorga Hubera w wykonaniu
193