152
Dariusz Konstantynów
kontynuacji w późniejszej twórczości Gottlieba. Dziełem przynajmniej w pewnym stop-
niu spełniającym oczekiwania, by Gottlieb podjął się malowania tematyki „krajowej”,
zdawali się być Żydzi modlący się w synagodze w Dniu Pojednania. Korespondent „Blusz-
czu” pisał ze Lwowa, że malarz co prawda przedstawił „synagogę polską”, ale treść obra-
zu wciąż nie wiąże się „z resztą społeczności rodzimej poza obrębem żydowskiego
plemienia”. Jego zdaniem dopiero rozpoczęty właśnie obraz Kazimierz Wielki nadający
statut Żydom, ukazujący „moment w rozwoju pojęć cywilizacyjnych u nas jeden z naj-
wspanialszych”, będzie dziełem, dzięki któremu Gottlieb zajmie w sztuce polskiej „stano-
wisko jedno z najwspanialszych, oparte na gruncie talentu i uczuć obywatelskich, tak
wymownie wyborem przedmiotu uwydatnionych”212. Wieść o tym, że malarz ma zamiar
przedstawiać ważniejsze epizody z historii Żydów polskich, wzbudziła aplauz prasy. „[...]
cieszymy się szczerze, że postanowił szukać przedmiotu do przyszłych produkcji swoich
w bogatej skarbnicy ojczystych dziejów” - pisało „Echo” w 1878 r.213 Wątek ten obecny
był również w tekstach publikowanych po zgonie malarza. Stwierdzano w nich, że Got-
tlieb „wysoko pojmował zadanie artysty izraelity”214, czego dowodem podjęcie takich
tematów, jak przyjęcie Żydów do Polski, przypominające o tym, że mają oni historyczne
prawo, by stać się „naszymi współobywatelami”, czy też Jankiel grający na cymbałach,
świadczący o wstąpieniu artysty „już najzupełniej na narodowe pole”215. Sięgnięcie do
polsko-żydowskiej historii traktowano jako potwierdzenie zespolenia się artysty „z kra-
jem, będącym od tylu wieków ojczyzną jego współ-wyznawco w” oraz dowód rozbudzo-
nego w nim poczucia „wspólności obowiązków obywatelskich”216.
O pragnieniu Gottlieba, by stać się „Polakiem z serca”, dobitnie świadczyły jego zma-
gania z językiem polskim (il. 21). Ale w przypadku artysty „żydowski akcent”, stygmat
bez mała wszystkich mówiących po polsku Żydów, „ani raził, ani śmieszył, bo w dźwięku
tych pokaleczonych słów czułeś gorącą, pełną poezji duszę, w której mieściły się wszyst-
kie najpiękniejsze uczucia”217. Zła polszczyzna malarza była nie tylko usprawiedliwiana,
lecz także traktowana jako potwierdzenie szczerości jego wysiłków. Maurycy Gottlieb -
przekonywał Władysław Maleszewski - niezależnie od artystycznych zasług godzien jest
szacunku jako człowiek, któremu „losy nie pozwoliły w dzieciństwie słyszeć czystej
mowy naszej, który ze «szwargotu» rwał się do Mickiewiczowskiego słowa...”. Niestety,
mowy Mickiewicza Gottlieb nie rozumiał do końca, co, zdaniem redaktora „Biesiady Li-
terackiej”, było źródłem jego cierpień. Swą wypowiedź kończył więc z nadzieją, że „Ta
męka czyśćcowa [...] odkupi choć część winy jego spółwyznawców, którzy do nowych
ideałów nie tęsknią...”218. W relacjach z rzymskiego spotkania z Matejką podkreślano, że
wygłaszając improwizowaną mowę na cześć krakowskiego mistrza malarz, wychowany
w środowisku niemieckojęzycznym, „nie ze swej winy kaleczy język, który uważa za
język ojczysty, więc droższy nad wszystkie inne”219. W Rzymie Gottlieb „przemawiał
złym żydowskim akcentem, ale gorącym słowem polskim”220, swe „czysto polskie uczu-
212 „Korespondencja zagraniczna. Lwów, we wrześniu” (jakprzyp. 52), s. 302.
213 „Drobne echa”, Echo 1878, nr 284 (18 XII), s. 4-5.
214 „Wiadomości bieżące zagraniczne” (jak przyp. 191), s. 2.
215 Zorjan [Edward SEDLACZEK], „Maurycy Gottlieb” (jak przyp. 106), s. 3.
216 S. G. [Stanisław GRUDZIŃSKI], „Maurycy Gottlieb” (jak przyp. 9), s. 514.
217 M. B. [Michał BAŁUCKI], „Korespondencja Tygodnika Powszechnego” (jak przyp. 144), s. 533-534.
218 Sęp [Władysław MALESZEWSKI], „Z Warszawy” (jak przyp. 146), s. 322-323.
219 „Matejko - Gottlieb”, Biesiada Literacka 1879, nr 157, s. 14-15.
220 [Kazimierz ŁUNIEWSKI], „Kronika miejscowa i zagraniczna”, Tygodnik Romansów i Powieści 1879, nr 552, szp.
125-126.
Dariusz Konstantynów
kontynuacji w późniejszej twórczości Gottlieba. Dziełem przynajmniej w pewnym stop-
niu spełniającym oczekiwania, by Gottlieb podjął się malowania tematyki „krajowej”,
zdawali się być Żydzi modlący się w synagodze w Dniu Pojednania. Korespondent „Blusz-
czu” pisał ze Lwowa, że malarz co prawda przedstawił „synagogę polską”, ale treść obra-
zu wciąż nie wiąże się „z resztą społeczności rodzimej poza obrębem żydowskiego
plemienia”. Jego zdaniem dopiero rozpoczęty właśnie obraz Kazimierz Wielki nadający
statut Żydom, ukazujący „moment w rozwoju pojęć cywilizacyjnych u nas jeden z naj-
wspanialszych”, będzie dziełem, dzięki któremu Gottlieb zajmie w sztuce polskiej „stano-
wisko jedno z najwspanialszych, oparte na gruncie talentu i uczuć obywatelskich, tak
wymownie wyborem przedmiotu uwydatnionych”212. Wieść o tym, że malarz ma zamiar
przedstawiać ważniejsze epizody z historii Żydów polskich, wzbudziła aplauz prasy. „[...]
cieszymy się szczerze, że postanowił szukać przedmiotu do przyszłych produkcji swoich
w bogatej skarbnicy ojczystych dziejów” - pisało „Echo” w 1878 r.213 Wątek ten obecny
był również w tekstach publikowanych po zgonie malarza. Stwierdzano w nich, że Got-
tlieb „wysoko pojmował zadanie artysty izraelity”214, czego dowodem podjęcie takich
tematów, jak przyjęcie Żydów do Polski, przypominające o tym, że mają oni historyczne
prawo, by stać się „naszymi współobywatelami”, czy też Jankiel grający na cymbałach,
świadczący o wstąpieniu artysty „już najzupełniej na narodowe pole”215. Sięgnięcie do
polsko-żydowskiej historii traktowano jako potwierdzenie zespolenia się artysty „z kra-
jem, będącym od tylu wieków ojczyzną jego współ-wyznawco w” oraz dowód rozbudzo-
nego w nim poczucia „wspólności obowiązków obywatelskich”216.
O pragnieniu Gottlieba, by stać się „Polakiem z serca”, dobitnie świadczyły jego zma-
gania z językiem polskim (il. 21). Ale w przypadku artysty „żydowski akcent”, stygmat
bez mała wszystkich mówiących po polsku Żydów, „ani raził, ani śmieszył, bo w dźwięku
tych pokaleczonych słów czułeś gorącą, pełną poezji duszę, w której mieściły się wszyst-
kie najpiękniejsze uczucia”217. Zła polszczyzna malarza była nie tylko usprawiedliwiana,
lecz także traktowana jako potwierdzenie szczerości jego wysiłków. Maurycy Gottlieb -
przekonywał Władysław Maleszewski - niezależnie od artystycznych zasług godzien jest
szacunku jako człowiek, któremu „losy nie pozwoliły w dzieciństwie słyszeć czystej
mowy naszej, który ze «szwargotu» rwał się do Mickiewiczowskiego słowa...”. Niestety,
mowy Mickiewicza Gottlieb nie rozumiał do końca, co, zdaniem redaktora „Biesiady Li-
terackiej”, było źródłem jego cierpień. Swą wypowiedź kończył więc z nadzieją, że „Ta
męka czyśćcowa [...] odkupi choć część winy jego spółwyznawców, którzy do nowych
ideałów nie tęsknią...”218. W relacjach z rzymskiego spotkania z Matejką podkreślano, że
wygłaszając improwizowaną mowę na cześć krakowskiego mistrza malarz, wychowany
w środowisku niemieckojęzycznym, „nie ze swej winy kaleczy język, który uważa za
język ojczysty, więc droższy nad wszystkie inne”219. W Rzymie Gottlieb „przemawiał
złym żydowskim akcentem, ale gorącym słowem polskim”220, swe „czysto polskie uczu-
212 „Korespondencja zagraniczna. Lwów, we wrześniu” (jakprzyp. 52), s. 302.
213 „Drobne echa”, Echo 1878, nr 284 (18 XII), s. 4-5.
214 „Wiadomości bieżące zagraniczne” (jak przyp. 191), s. 2.
215 Zorjan [Edward SEDLACZEK], „Maurycy Gottlieb” (jak przyp. 106), s. 3.
216 S. G. [Stanisław GRUDZIŃSKI], „Maurycy Gottlieb” (jak przyp. 9), s. 514.
217 M. B. [Michał BAŁUCKI], „Korespondencja Tygodnika Powszechnego” (jak przyp. 144), s. 533-534.
218 Sęp [Władysław MALESZEWSKI], „Z Warszawy” (jak przyp. 146), s. 322-323.
219 „Matejko - Gottlieb”, Biesiada Literacka 1879, nr 157, s. 14-15.
220 [Kazimierz ŁUNIEWSKI], „Kronika miejscowa i zagraniczna”, Tygodnik Romansów i Powieści 1879, nr 552, szp.
125-126.