Tadeusz Ulewicz
Kraków
Literacki Portret Sarmatów
Gawęda rzeczoznawcza i propozycje dyskusyjne
Najpierw trzy uwagi ogólne „pro domo mea”. Po pierwsze więc, wypowiedź niniejsza nie
jest formalnie ujęciem referatowym, wymagającym czasu, rygorów i szczegółowej do-
kumentacji źródłowej, lecz raczej gawędą wprowadzająco-dyskusyjną polonisty i histo-
ryka na domniemany ewentualnie użytek kolegów, badaczy dziejów polskiej sztuki.
Po drugie, autor owej gawędy ma wszelako za sobą legitymację rzeczoznawczą wcale
dawną, bo od roku 1948/49, kiedy polemizował z T. Mańkowskim na temat jego Genealogii
sarmatyzmu (w Pamiętniku Słowiańskim, I, 1949), a dalej poprzez książkę Sarmacja,
studium z problematyki słowiańskiej XV i XVI w., (Kraków 1950) oraz rozprawę II pro-
blemu del sarmatismo nella cultura e letteratura polacca (w: Bicerclie Slavistiche, VIII 1960,
s. 126—198) i, po polsku, Zagadnienie sarmatyzmu w kulturze i literaturze polskiej (Pro-
blematyka ogólna i zarys historyczny) (ZNUJ, Prace Historycznoliterackie V, Filologia IX,
1963) — aż po hasło encyklopedyczne o sarmatyzmie w czekającym od lat dziesięciu na
druk Słowniku literatury polskiej PWN-u. Z tym wszystkim jednak, po trzecie, nie uważa
się za zwolnionego z dociekań w tej dziedzinie dalszych i chciałby jeszcze do zagadnień
tych powrócić, przy narosłej tu zresztą nowszej literaturze przedmiotu (Angyal, Cynarski,
Dobrowolski, Karpowicz, Pelc, Tananajeva, Tazbir itd.). Czy uda mu się to zamierzenie
wykonać, to rzecz inna. Nie zmienia to oczywiście faktu, iż odwoływać się będzie musiał
raz po raz do tego, co już kiedyś napisał i co, w zasadzie chyba, ustalił. Po trosze tak,
jak w jednej z komedii Fredry: „Znacie?...—Znamy. — Słuchajcie więc...” (Pan
Jowialski).
Temat zgłoszony, a właściwie raczej zaproponowany mi uprzejmie przez gospodarzy
seminarium, to właśnie literacki portret Sarmatów. Znęcił on mówiącego tak, jak
kiełbasa nęci czworonoga, zwłaszcza zaś obeznanego z jej smakiem i zaletami. Nie mniej,
zanim się zapuścimy w sprawy polonistycznie już ustalone (choć dla historyka sztuki
ciągle dalekie od jednoznaczności!) czy w dalsze — do ustalenia — wskażę po prostu,
jak się dziś na te rzeczy i na samo w ogóle zagadnienie zapatruję. Innymi słowy, co ono
mianowicie oznacza i dla kogo?
Już zatem wstępnie, w nagłówku niniejszej gawędy, tkwią pośrednio dwie częściowe
przynajmniej niejasności i dwa równocześnie zagadnienia: l-o, sprawa owego „portretu
literackiego” oraz, 2-o, samo pojęcie Sarmatów. Ponieważ portret literacki odnosi się tu
31
Kraków
Literacki Portret Sarmatów
Gawęda rzeczoznawcza i propozycje dyskusyjne
Najpierw trzy uwagi ogólne „pro domo mea”. Po pierwsze więc, wypowiedź niniejsza nie
jest formalnie ujęciem referatowym, wymagającym czasu, rygorów i szczegółowej do-
kumentacji źródłowej, lecz raczej gawędą wprowadzająco-dyskusyjną polonisty i histo-
ryka na domniemany ewentualnie użytek kolegów, badaczy dziejów polskiej sztuki.
Po drugie, autor owej gawędy ma wszelako za sobą legitymację rzeczoznawczą wcale
dawną, bo od roku 1948/49, kiedy polemizował z T. Mańkowskim na temat jego Genealogii
sarmatyzmu (w Pamiętniku Słowiańskim, I, 1949), a dalej poprzez książkę Sarmacja,
studium z problematyki słowiańskiej XV i XVI w., (Kraków 1950) oraz rozprawę II pro-
blemu del sarmatismo nella cultura e letteratura polacca (w: Bicerclie Slavistiche, VIII 1960,
s. 126—198) i, po polsku, Zagadnienie sarmatyzmu w kulturze i literaturze polskiej (Pro-
blematyka ogólna i zarys historyczny) (ZNUJ, Prace Historycznoliterackie V, Filologia IX,
1963) — aż po hasło encyklopedyczne o sarmatyzmie w czekającym od lat dziesięciu na
druk Słowniku literatury polskiej PWN-u. Z tym wszystkim jednak, po trzecie, nie uważa
się za zwolnionego z dociekań w tej dziedzinie dalszych i chciałby jeszcze do zagadnień
tych powrócić, przy narosłej tu zresztą nowszej literaturze przedmiotu (Angyal, Cynarski,
Dobrowolski, Karpowicz, Pelc, Tananajeva, Tazbir itd.). Czy uda mu się to zamierzenie
wykonać, to rzecz inna. Nie zmienia to oczywiście faktu, iż odwoływać się będzie musiał
raz po raz do tego, co już kiedyś napisał i co, w zasadzie chyba, ustalił. Po trosze tak,
jak w jednej z komedii Fredry: „Znacie?...—Znamy. — Słuchajcie więc...” (Pan
Jowialski).
Temat zgłoszony, a właściwie raczej zaproponowany mi uprzejmie przez gospodarzy
seminarium, to właśnie literacki portret Sarmatów. Znęcił on mówiącego tak, jak
kiełbasa nęci czworonoga, zwłaszcza zaś obeznanego z jej smakiem i zaletami. Nie mniej,
zanim się zapuścimy w sprawy polonistycznie już ustalone (choć dla historyka sztuki
ciągle dalekie od jednoznaczności!) czy w dalsze — do ustalenia — wskażę po prostu,
jak się dziś na te rzeczy i na samo w ogóle zagadnienie zapatruję. Innymi słowy, co ono
mianowicie oznacza i dla kogo?
Już zatem wstępnie, w nagłówku niniejszej gawędy, tkwią pośrednio dwie częściowe
przynajmniej niejasności i dwa równocześnie zagadnienia: l-o, sprawa owego „portretu
literackiego” oraz, 2-o, samo pojęcie Sarmatów. Ponieważ portret literacki odnosi się tu
31