Mariusz Karpowicz
Warszawa
Niektóre zjawiska artystyczne w sztuce
portretowej doby sarmatyzmu w Polsce
Spośród rozlicznych zjawisk, form i dróg ewolucji, którymi kroczyło nasze malarstwo
portretowe i którymi się różni od Zachodu, chciałbym przedstawić dwie sprawy — garść
rozważań nad specyfiką i istotą polskiego, portretu trumiennego oraz próbę wyjaśnienią
głównych problemów i ich ewolucji w naszym portrecie wieku XVIII. Obie te sprawy
nie doczekały się omówienia, choć literatura na oba tematy jest już spora.
Co do portretu trumiennego, to wiedza nasza niewiele się posunęła naprzód od czasu
podstawowych, rewelacyjnych na swój czas, prac Wilińskiego , sprzed ćwierć wieku.
Wystawy naszego malarstwa za granicą z okazji Millenium, a także wystawy krajowe,
wzmogły zainteresowanie portretem trumiennym, żadne jednak opracowanie, ani żaden
tekst katalogu nie wyszedł poza ogólnikowe i powierzchowne stwierdzenia o jego „od-
mienności”, „ekspresji” i „prymitywizmie”. Co jest zatem istotą portretu trumiennego,
co jest powodem, że jego szata artystyczna zawsze tak silnie uderza widza, zwłaszcza
zachodnioeuropejskiego? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.
Kiedy się patrzy na portret trumienny 4. ćwierci wieku XVII, to zastanawia siła
wzroku modela i siła oddziaływania. Wydaje się, że powodem tej siły, znacznie większej
niż „normalnego” portretu „dworskiego” — jest charakterystyczna, typowa dla portretu
trumiennego, deformacja. To swoisty kanon przedstawiania człowieka, odmienny od
powszechnego, panującego od czasów renesansu, sposobu widzenia z jednego punktu,
sposobu fotograficznego, jak to dziś byśmy powiedzieli, sposobu w jaki portrety dwor-
skie całej Europy, nie wyłączając Polski, są rysowane. Kanon ten polega na przedsta-
wieniu twarzy trois-quatre, lub prawie en sace, ale nosa z profilu, ucha także z profilu
i to przesuniętego bliżej nosa na policzek i potwornie odstającego. Do tego trzeba dodać
specjalne opracowanie oczu — nieustępliwie, przeszywająco patrzących na widza, wo-
dzących za nim wzrokiem; Gdziekolwiek człowiek by nie stał — zmarły stryj aszek
patrzy mu przenikliwie w oczy. Są to przy tym często nie takie wielkie, szeroko ot-
warte oczy, jak na portretach fajumskich, a odwrotnie ■— wąskie szparki zmrużone
z natężenia, co tym bardziej potęguje wrażenie siły i przenikliwości wzroku. W rezul-
tacie widz otrzymuje informację pełniejszą, bardziej wyczerpującą o fizjonomii zmar-
łego, niż by to zrobiło oficjalne malarstwo „normalne”. Jest to zatem kanon specjal-
ny, oryginalny i odmienny, który śmiało lekceważy obowiązujące normy, który operuje
151
Warszawa
Niektóre zjawiska artystyczne w sztuce
portretowej doby sarmatyzmu w Polsce
Spośród rozlicznych zjawisk, form i dróg ewolucji, którymi kroczyło nasze malarstwo
portretowe i którymi się różni od Zachodu, chciałbym przedstawić dwie sprawy — garść
rozważań nad specyfiką i istotą polskiego, portretu trumiennego oraz próbę wyjaśnienią
głównych problemów i ich ewolucji w naszym portrecie wieku XVIII. Obie te sprawy
nie doczekały się omówienia, choć literatura na oba tematy jest już spora.
Co do portretu trumiennego, to wiedza nasza niewiele się posunęła naprzód od czasu
podstawowych, rewelacyjnych na swój czas, prac Wilińskiego , sprzed ćwierć wieku.
Wystawy naszego malarstwa za granicą z okazji Millenium, a także wystawy krajowe,
wzmogły zainteresowanie portretem trumiennym, żadne jednak opracowanie, ani żaden
tekst katalogu nie wyszedł poza ogólnikowe i powierzchowne stwierdzenia o jego „od-
mienności”, „ekspresji” i „prymitywizmie”. Co jest zatem istotą portretu trumiennego,
co jest powodem, że jego szata artystyczna zawsze tak silnie uderza widza, zwłaszcza
zachodnioeuropejskiego? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.
Kiedy się patrzy na portret trumienny 4. ćwierci wieku XVII, to zastanawia siła
wzroku modela i siła oddziaływania. Wydaje się, że powodem tej siły, znacznie większej
niż „normalnego” portretu „dworskiego” — jest charakterystyczna, typowa dla portretu
trumiennego, deformacja. To swoisty kanon przedstawiania człowieka, odmienny od
powszechnego, panującego od czasów renesansu, sposobu widzenia z jednego punktu,
sposobu fotograficznego, jak to dziś byśmy powiedzieli, sposobu w jaki portrety dwor-
skie całej Europy, nie wyłączając Polski, są rysowane. Kanon ten polega na przedsta-
wieniu twarzy trois-quatre, lub prawie en sace, ale nosa z profilu, ucha także z profilu
i to przesuniętego bliżej nosa na policzek i potwornie odstającego. Do tego trzeba dodać
specjalne opracowanie oczu — nieustępliwie, przeszywająco patrzących na widza, wo-
dzących za nim wzrokiem; Gdziekolwiek człowiek by nie stał — zmarły stryj aszek
patrzy mu przenikliwie w oczy. Są to przy tym często nie takie wielkie, szeroko ot-
warte oczy, jak na portretach fajumskich, a odwrotnie ■— wąskie szparki zmrużone
z natężenia, co tym bardziej potęguje wrażenie siły i przenikliwości wzroku. W rezul-
tacie widz otrzymuje informację pełniejszą, bardziej wyczerpującą o fizjonomii zmar-
łego, niż by to zrobiło oficjalne malarstwo „normalne”. Jest to zatem kanon specjal-
ny, oryginalny i odmienny, który śmiało lekceważy obowiązujące normy, który operuje
151