CHARLES FILIGER, MALARZ SZKOŁY PONT-AYEN
ilości środków nasennych, szczególnie wenonalu. Jatko
pijaka ii człowieka nader leniwego pamiętają Filigera
ludzie w Bretanii i tym dwóm „grzechom głównym”
przypisują nędzę, w której żył i umarł19 Jan Verkade
natomiast, Holender, protestant, jeden z malarzy
grupy Pont-Aven, który już jako nawrócony na
katolicyzm mnich pisał swoje wspomnienia zatytuło-
wane Le Tourment de Dieu — kreśląc w nich obszer-
ną, niepozbawioną kaznodziejskiej nuty charaktery-
stykę Filigera, robi niedwuznaczne aluzje do homo-
seksualizmu przyjaciela, która to słabość miała być
przyczyną wszystkiego zła w jego życiu.
Verlkade Ikryjąc nazwisko Filigera pod krypto-
nimem Drahtmann pisze w Le Tourment de Dieu:
„Malarz Drahtmann, człowiek niski i tęgi, o pełnych
policzkach, Włosach i brodzie krótko strzyżonych,
małych oczkach lokolonych zmarszczkami, dużych zmy-
słowych ustach — był naturą bardzo Skomplikowaną.
Pochodzenia alzaCko-lotaryńskiego, był jednym z tych
nieszczęsnych, którzy często pod ciężarem dziedzicz-
ności, nie imogą się opanować, aby nie robić tego,
czego potem bardzo żałują i loo Sami potępiają.
Coraz bardziej niezadowoleni i rozgniewani na swe
słabości, mszczą się wreszcie na samych sobie i na
otoczeniu, oddając się coraz gorszym ekscesom i stara-
jąc isdę wciągnąć i innych na ich zgubę, a to wszyst-
ko na skutek własnej udręki, która lidzie crescendo.
Osoby takie cierpią ogromnie. Ludzie tego pokroju
mogą być bardzo szkodliwi, ąle mogą też mieć wpływ
nader pożyteczny. Nąjczęścięj są oni obdarowani wiel-
kimi zaletami serca i umysłu, mają wiele doświad-
czenia, przeżyli wiele i wiele przemyśleli.. Kochali
również wiele, a nawet trwonili uczucia, bo zwykle
są to utracjusze. Dają wiele iz siebie, ale nie dąją
dobrze, ponieważ 'często dają to, co do nich nie na-
leży, a nawet poświęcają się dla źle rozumianej
miłości. Jeśli ci ludzie są malarzami, starają się brak
harmonii psychicznej kompensować twórczością arty-
styczną; ponieważ jednak nie mają nadwyżki sił
życiowych, każde dzieło, które wychodzi z ich rąk,
pozostawia twórcę jeszcze uboższego i bardziej samot-
nego niż był dotychczas. Ponieważ czują, że brak
im sił, sięgają po narkotyki — alkohol, morfinę, opium
— jako że po egzaltacji wysiłku twórczego jest dla
nich nie do zniesienia czuć się pozbawionym życia
i wyczerpanym na duchu. Chcą znowu poczuć życie
i dlatego piją, krzyczą, awanturują się, kłócą się...
Tylko reliigia może przynieść im łaskę i nadprzyrodzo-
ną pomoc, może uleczyć tych nieszczęśliwych...
Drahtmann produkował bardzo .mało, ale znam
jego kilka gwaszy o niezwykłej piękności; są to prze-
ważnie obrazy religijne, przypominające bardzo dzieła
bizantyńskie i włoskich prymitywów, ale o nastroju
zupełnie osobistym i nowoczesnym. Z natury był
głęboko katolicki w tym znaczeniu, że żadna inna
wiara byłaby mu nie odpowiadała. Katolicyzm miał
II. 3. Charles Filiger, Portret Antoine’a de la Roche-
foucauld, 1896, gwasz, tekt. 40 X 22,5 cm. Wl. Le
Bateau Lanoir w Paryżu. (Fot. W. Jaworska)
we krwi, jak wielu Francuzów, nawet wtedy gdy
zapewniają, że imają własną koncepcję spraw religij-
Gdy otrzymał pieniądze, pour ćpater les bourgeois używał
banknotów do zapalania fajki lub wynajmował bryczkę
i kazał wieźć się do jednej ze swych gościnnych modelek,
Madame K... w Ker-en-Diavul, około Doelan. Zatrzymywał
się w szynkach, a potem bardzo podniecony wstępował do
swych dobrych sąsiadów we wsi Saint-Maudet, opowiadał im
drżąc, że został właśnie napadnięty przez wrogów, którzy
ścigali go w polu. Gospodarze pocieszali go, zapraszali na
wspólny posiłek, odprowadzali do domu i kładli do łóżka”.
L. P a 1 a u x, Quelques Hótes illustres au Pouldu, rkps, w
posiadaniu rodziny (mikrofilm w posiadaniu autorki arty-
kułu).
19 Makowski przebywając w Le Pouldu w 1917 r. zano-
tował w dzienniku: „Filiger jeszcze żyje. Najmłodszy z nich
może. Podobno nie pije jak dawniej. Opowiadał mi Slewiń-
ski, jak kiedyś, dawno zaprosił go do siebie do Pouldu,
gdzie miał mały pokój przy fermie, na śniadanie. Gdy
przyszedł, zastał Filigera rozciągniętego na łóżku, śpiącego.
Na podłodze porozrzucane pudełka od sardynek, chleb,
masło i butelki z wina. Musiał skosztować czekając i już
nie mógł się oprzeć, by wszystkiego nię wypić”. M a-
k o w s k i, Pamiętnik, jw., s, 213,
7
ilości środków nasennych, szczególnie wenonalu. Jatko
pijaka ii człowieka nader leniwego pamiętają Filigera
ludzie w Bretanii i tym dwóm „grzechom głównym”
przypisują nędzę, w której żył i umarł19 Jan Verkade
natomiast, Holender, protestant, jeden z malarzy
grupy Pont-Aven, który już jako nawrócony na
katolicyzm mnich pisał swoje wspomnienia zatytuło-
wane Le Tourment de Dieu — kreśląc w nich obszer-
ną, niepozbawioną kaznodziejskiej nuty charaktery-
stykę Filigera, robi niedwuznaczne aluzje do homo-
seksualizmu przyjaciela, która to słabość miała być
przyczyną wszystkiego zła w jego życiu.
Verlkade Ikryjąc nazwisko Filigera pod krypto-
nimem Drahtmann pisze w Le Tourment de Dieu:
„Malarz Drahtmann, człowiek niski i tęgi, o pełnych
policzkach, Włosach i brodzie krótko strzyżonych,
małych oczkach lokolonych zmarszczkami, dużych zmy-
słowych ustach — był naturą bardzo Skomplikowaną.
Pochodzenia alzaCko-lotaryńskiego, był jednym z tych
nieszczęsnych, którzy często pod ciężarem dziedzicz-
ności, nie imogą się opanować, aby nie robić tego,
czego potem bardzo żałują i loo Sami potępiają.
Coraz bardziej niezadowoleni i rozgniewani na swe
słabości, mszczą się wreszcie na samych sobie i na
otoczeniu, oddając się coraz gorszym ekscesom i stara-
jąc isdę wciągnąć i innych na ich zgubę, a to wszyst-
ko na skutek własnej udręki, która lidzie crescendo.
Osoby takie cierpią ogromnie. Ludzie tego pokroju
mogą być bardzo szkodliwi, ąle mogą też mieć wpływ
nader pożyteczny. Nąjczęścięj są oni obdarowani wiel-
kimi zaletami serca i umysłu, mają wiele doświad-
czenia, przeżyli wiele i wiele przemyśleli.. Kochali
również wiele, a nawet trwonili uczucia, bo zwykle
są to utracjusze. Dają wiele iz siebie, ale nie dąją
dobrze, ponieważ 'często dają to, co do nich nie na-
leży, a nawet poświęcają się dla źle rozumianej
miłości. Jeśli ci ludzie są malarzami, starają się brak
harmonii psychicznej kompensować twórczością arty-
styczną; ponieważ jednak nie mają nadwyżki sił
życiowych, każde dzieło, które wychodzi z ich rąk,
pozostawia twórcę jeszcze uboższego i bardziej samot-
nego niż był dotychczas. Ponieważ czują, że brak
im sił, sięgają po narkotyki — alkohol, morfinę, opium
— jako że po egzaltacji wysiłku twórczego jest dla
nich nie do zniesienia czuć się pozbawionym życia
i wyczerpanym na duchu. Chcą znowu poczuć życie
i dlatego piją, krzyczą, awanturują się, kłócą się...
Tylko reliigia może przynieść im łaskę i nadprzyrodzo-
ną pomoc, może uleczyć tych nieszczęśliwych...
Drahtmann produkował bardzo .mało, ale znam
jego kilka gwaszy o niezwykłej piękności; są to prze-
ważnie obrazy religijne, przypominające bardzo dzieła
bizantyńskie i włoskich prymitywów, ale o nastroju
zupełnie osobistym i nowoczesnym. Z natury był
głęboko katolicki w tym znaczeniu, że żadna inna
wiara byłaby mu nie odpowiadała. Katolicyzm miał
II. 3. Charles Filiger, Portret Antoine’a de la Roche-
foucauld, 1896, gwasz, tekt. 40 X 22,5 cm. Wl. Le
Bateau Lanoir w Paryżu. (Fot. W. Jaworska)
we krwi, jak wielu Francuzów, nawet wtedy gdy
zapewniają, że imają własną koncepcję spraw religij-
Gdy otrzymał pieniądze, pour ćpater les bourgeois używał
banknotów do zapalania fajki lub wynajmował bryczkę
i kazał wieźć się do jednej ze swych gościnnych modelek,
Madame K... w Ker-en-Diavul, około Doelan. Zatrzymywał
się w szynkach, a potem bardzo podniecony wstępował do
swych dobrych sąsiadów we wsi Saint-Maudet, opowiadał im
drżąc, że został właśnie napadnięty przez wrogów, którzy
ścigali go w polu. Gospodarze pocieszali go, zapraszali na
wspólny posiłek, odprowadzali do domu i kładli do łóżka”.
L. P a 1 a u x, Quelques Hótes illustres au Pouldu, rkps, w
posiadaniu rodziny (mikrofilm w posiadaniu autorki arty-
kułu).
19 Makowski przebywając w Le Pouldu w 1917 r. zano-
tował w dzienniku: „Filiger jeszcze żyje. Najmłodszy z nich
może. Podobno nie pije jak dawniej. Opowiadał mi Slewiń-
ski, jak kiedyś, dawno zaprosił go do siebie do Pouldu,
gdzie miał mały pokój przy fermie, na śniadanie. Gdy
przyszedł, zastał Filigera rozciągniętego na łóżku, śpiącego.
Na podłodze porozrzucane pudełka od sardynek, chleb,
masło i butelki z wina. Musiał skosztować czekając i już
nie mógł się oprzeć, by wszystkiego nię wypić”. M a-
k o w s k i, Pamiętnik, jw., s, 213,
7