Luta osiemdziesiąte
Przyszedł rok osiemdziesiąty. Papieska wizyta zaczęła owocować. Soli-
darność! Solidarność! Solidarność! Wielka rewolucja, wielki przewrót spo-
łeczno-polityczny. Lata osiemdziesiąte były niezwykle burzliwe. Najpierw
„Solidarność”, a potem stan wojenny, aresztowania mnóstwa osób. To był
ciężki rok, a po nim nastąpiły równie ciężkie lata.
W marcu 1980 przeprowadziłam się do mieszkania przy ulicy Pigonia
4 numer 7. Wczesną wiosną zrobiłam uroczyste poświęcenie. Przyszło spo-
ro gości, a poświęcił mieszkanie ojciec Leon Knabit, mój przyjaciel tyniecki.
W Pewexie kupiłam kafelki, którymi zostały wyłożone ściany w kuch-
ni, łazience i toalecie. Tapety, które zastałam na ścianach, były okropne,
po prostu potworne — w dużym pokoju w duże czerwone koła czy balony,
a w przedpokoju okropny trawiasty wzór. Musiałam położyć nowe. Jeszcze
trzeba było coś zrobić z podłogą, bo parkietów nie było, tylko ohydne od-
padające płyty PCV. Pojechałam do Słociny, do
Kamińskich. Józek powiedział mi, że może mi
„odpalić” 50 m2 parkietu, który mu został po
parkietowaniu plebanii. Oczywiście skorzysta-
łam z tej oferty i kupiłam ten parkiet od niego,
a on poczciwy przywiózł do Krakowa i wyniósł
na górę. Tak że jeszcze zdążyłam wszystkie po-
koje, z wyjątkiem kuchni, wyparkietować.
Piątego czerwca 1980 zmarła Mama.
Marysia zawiadomiła mnie o tym o drugiej
w nocy. Zaczęły się więc przygotowania do po-
grzebu. Zawiadomiłam Stasia i zaczęłam stara-
nia o paszport. Pogrzeb miał być jakieś dziesięć
dni później, zwyczajem szwedzkim. Staś, Anka
Ładomirska i ja spotkaliśmy się na promie, któ-
ry płynął ze Świnoujścia do Ystad. Wiozłam
małą wiązankę, ale bardzo piękną, z papro-
ci, pięciu czerwonych róż i storczyków białych
i różowawych. Przyjechał również Roman ze
Karolina Żurowska, około 1970 r.
343
Przyszedł rok osiemdziesiąty. Papieska wizyta zaczęła owocować. Soli-
darność! Solidarność! Solidarność! Wielka rewolucja, wielki przewrót spo-
łeczno-polityczny. Lata osiemdziesiąte były niezwykle burzliwe. Najpierw
„Solidarność”, a potem stan wojenny, aresztowania mnóstwa osób. To był
ciężki rok, a po nim nastąpiły równie ciężkie lata.
W marcu 1980 przeprowadziłam się do mieszkania przy ulicy Pigonia
4 numer 7. Wczesną wiosną zrobiłam uroczyste poświęcenie. Przyszło spo-
ro gości, a poświęcił mieszkanie ojciec Leon Knabit, mój przyjaciel tyniecki.
W Pewexie kupiłam kafelki, którymi zostały wyłożone ściany w kuch-
ni, łazience i toalecie. Tapety, które zastałam na ścianach, były okropne,
po prostu potworne — w dużym pokoju w duże czerwone koła czy balony,
a w przedpokoju okropny trawiasty wzór. Musiałam położyć nowe. Jeszcze
trzeba było coś zrobić z podłogą, bo parkietów nie było, tylko ohydne od-
padające płyty PCV. Pojechałam do Słociny, do
Kamińskich. Józek powiedział mi, że może mi
„odpalić” 50 m2 parkietu, który mu został po
parkietowaniu plebanii. Oczywiście skorzysta-
łam z tej oferty i kupiłam ten parkiet od niego,
a on poczciwy przywiózł do Krakowa i wyniósł
na górę. Tak że jeszcze zdążyłam wszystkie po-
koje, z wyjątkiem kuchni, wyparkietować.
Piątego czerwca 1980 zmarła Mama.
Marysia zawiadomiła mnie o tym o drugiej
w nocy. Zaczęły się więc przygotowania do po-
grzebu. Zawiadomiłam Stasia i zaczęłam stara-
nia o paszport. Pogrzeb miał być jakieś dziesięć
dni później, zwyczajem szwedzkim. Staś, Anka
Ładomirska i ja spotkaliśmy się na promie, któ-
ry płynął ze Świnoujścia do Ystad. Wiozłam
małą wiązankę, ale bardzo piękną, z papro-
ci, pięciu czerwonych róż i storczyków białych
i różowawych. Przyjechał również Roman ze
Karolina Żurowska, około 1970 r.
343