Szwajcaria, Włochy, Belgia i Francja
Do Genewy odleciałam 2 grudnia 1966.
Przed wyjazdem pojechałam do Bielska. Miesz-
kali tam moi stryjostwo — Stanisław Adam Żu-
rowski i jego małżonka, stryjenka Nina, z domu
Onyszkiewicz, primo voto Rappe. Mieszkali
na parterze jednorodzinnego domku, przy ul.
Niecałej 2a. Stryj przed wojną był rolnikiem.
W czasie wojny i po wojnie pracował w sklepie
„Leszczków” w Lublinie, a w Bielsku — w biu-
rze. W chwili, gdy wyjeżdżałam do Genewy był
już na emeryturze. W tym czasie dorabiał sobie
pokątną sprzedażą tabliczek mosiężnych z na-
pisami różnych firm, ale wtedy w 1966 był już
kiepski.
W przeddzień wyjazdu z Krakowa poszłam
się żegnać z wieloma osobami, między inny-
mi z Hanią Różycką, która była moją koleżan-
ką ze studiów i z którą się przyjaźniłam. Hania
powiedziała:
— Nie żegnam się z Tobą, bo będę na
dworcu.
Uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Nad-
szedł dzień wyjazdu. Samolot leciał z Warsza-
Stanisław Adam,
brat Romana Żurowskiego,
połowa lat sześćdziesiątych XX w.
wy, więc do Warszawy pojechałam pociągiem. Na dworcu zgromadziło się
trochę osób. Była Rysia Zakrzewska z synem Tomkiem i parę innych osób,
między innymi, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, był profesor Kalinow-
ski. On nigdy mnie nie zaszczycał takimi gestami. Nadszedł pociąg, wsia-
dłam. Hania nie przyszła.
Na drugi dzień odleciałam z Warszawy do Zurychu, a z Zurychu po-
ciągiem dojechałam do Genewy. Wysiadłam. Jakoś od początku to miasto
mi się nie podobało. Pojechałam pod adres domu studenckiego, w którym
miałam mieszkać.
265
Do Genewy odleciałam 2 grudnia 1966.
Przed wyjazdem pojechałam do Bielska. Miesz-
kali tam moi stryjostwo — Stanisław Adam Żu-
rowski i jego małżonka, stryjenka Nina, z domu
Onyszkiewicz, primo voto Rappe. Mieszkali
na parterze jednorodzinnego domku, przy ul.
Niecałej 2a. Stryj przed wojną był rolnikiem.
W czasie wojny i po wojnie pracował w sklepie
„Leszczków” w Lublinie, a w Bielsku — w biu-
rze. W chwili, gdy wyjeżdżałam do Genewy był
już na emeryturze. W tym czasie dorabiał sobie
pokątną sprzedażą tabliczek mosiężnych z na-
pisami różnych firm, ale wtedy w 1966 był już
kiepski.
W przeddzień wyjazdu z Krakowa poszłam
się żegnać z wieloma osobami, między inny-
mi z Hanią Różycką, która była moją koleżan-
ką ze studiów i z którą się przyjaźniłam. Hania
powiedziała:
— Nie żegnam się z Tobą, bo będę na
dworcu.
Uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Nad-
szedł dzień wyjazdu. Samolot leciał z Warsza-
Stanisław Adam,
brat Romana Żurowskiego,
połowa lat sześćdziesiątych XX w.
wy, więc do Warszawy pojechałam pociągiem. Na dworcu zgromadziło się
trochę osób. Była Rysia Zakrzewska z synem Tomkiem i parę innych osób,
między innymi, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, był profesor Kalinow-
ski. On nigdy mnie nie zaszczycał takimi gestami. Nadszedł pociąg, wsia-
dłam. Hania nie przyszła.
Na drugi dzień odleciałam z Warszawy do Zurychu, a z Zurychu po-
ciągiem dojechałam do Genewy. Wysiadłam. Jakoś od początku to miasto
mi się nie podobało. Pojechałam pod adres domu studenckiego, w którym
miałam mieszkać.
265