Robert Budziński - grafik, malarz, literat z Prus Wschodnich
289
13. Rysunek pochodzący z książki Roberta
Budzińskiego Curi-neru, odbity z płyty
cynkowej, s. 55
Oczywiście pomagają w tym, jak żartobliwie zauważa autor, nieodzowne elementy ro-
mantycznego nastroju - kąpiele w świetle księżyca i spacery nad wodą. Ewa zachwyca się
egzotycznie brzmiącymi nazwami: „Rudczany", „Litigaino". Spotkani nieliczni tubylcy
wypowiadają egzotyczne zwroty „pcza krew" czy „diable, satane" i chociaż niepodobni,
według Ewy, do Europejczyków mają w sobie szlachetność i pełnię wyrazu. Wyspa Curi-
neru olśniewa ich z kolei „mistyczną niebieskością wody", czują się tu wyzwoleni z uciąż-
liwych więzów obyczajowości świata, który zostawili daleko za sobą. Ilustracje tu
zamieszczone cechuje umiejętność uchwycenia nastroju chwili, ruchu ciał w kontakcie z
wodą(il. 13). Dokonuje tego zazwyczaj Budziński za pomocą stopniowania grubości kre-
ski w rysunkach odbijanych z płytek cynkowych. Oczywiście, jeszcze przed końcem hi-
storii Ewa przejrzała podstęp męża, rozszyfrowując pod nazwą Curi-neru ukrytą Mierzeję
Kurońską, lecz w to, że Neru-sam to odległe o trzy godziny jazdy pociągiem Mazury nie
mogła uwierzyć. Opowiastka pełna ciepła i dobrotliwej ironii wobec stereotypów myśle-
nia o Prusach Wschodnich zawiera również autoironię w stosunku do własnych fascynacji
utopijnymi wizjami życia. I nie wiadomo czy ostatnie zdanie kończące opowieść, a przez
autora przypisywane Ewie „znalazłam w mojej ojczyźnie cały świat, a w moim najuko-
chańszym całą ludzkość" jest tu traktowane poważnie czy przewrotnie. Niepewność to-
warzysząca przypisywaniu artyście jednoznacznych przesłań jest uzasadniona wobec jego
kpiących wypowiedzi dotyczących np. zadań malarstwa, której początek zaczyna się za-
chęcająco: „transcendentalna kosmologia dwukierunkowej planisubstancji", a ciąg dalszy
wypowiedzi na ten temat sprawia kłopot nawet najbardziej doświadczonemu germaniście.
Cel działań artystów ujmuje Budziński natomiast jedynie jako dostarczenie materiału do
różnorodnych rozpraw krytyków i historyków sztuki, którzy, według niego, dopiero w ten
sposób tworzą prawdziwą sztukę.
289
13. Rysunek pochodzący z książki Roberta
Budzińskiego Curi-neru, odbity z płyty
cynkowej, s. 55
Oczywiście pomagają w tym, jak żartobliwie zauważa autor, nieodzowne elementy ro-
mantycznego nastroju - kąpiele w świetle księżyca i spacery nad wodą. Ewa zachwyca się
egzotycznie brzmiącymi nazwami: „Rudczany", „Litigaino". Spotkani nieliczni tubylcy
wypowiadają egzotyczne zwroty „pcza krew" czy „diable, satane" i chociaż niepodobni,
według Ewy, do Europejczyków mają w sobie szlachetność i pełnię wyrazu. Wyspa Curi-
neru olśniewa ich z kolei „mistyczną niebieskością wody", czują się tu wyzwoleni z uciąż-
liwych więzów obyczajowości świata, który zostawili daleko za sobą. Ilustracje tu
zamieszczone cechuje umiejętność uchwycenia nastroju chwili, ruchu ciał w kontakcie z
wodą(il. 13). Dokonuje tego zazwyczaj Budziński za pomocą stopniowania grubości kre-
ski w rysunkach odbijanych z płytek cynkowych. Oczywiście, jeszcze przed końcem hi-
storii Ewa przejrzała podstęp męża, rozszyfrowując pod nazwą Curi-neru ukrytą Mierzeję
Kurońską, lecz w to, że Neru-sam to odległe o trzy godziny jazdy pociągiem Mazury nie
mogła uwierzyć. Opowiastka pełna ciepła i dobrotliwej ironii wobec stereotypów myśle-
nia o Prusach Wschodnich zawiera również autoironię w stosunku do własnych fascynacji
utopijnymi wizjami życia. I nie wiadomo czy ostatnie zdanie kończące opowieść, a przez
autora przypisywane Ewie „znalazłam w mojej ojczyźnie cały świat, a w moim najuko-
chańszym całą ludzkość" jest tu traktowane poważnie czy przewrotnie. Niepewność to-
warzysząca przypisywaniu artyście jednoznacznych przesłań jest uzasadniona wobec jego
kpiących wypowiedzi dotyczących np. zadań malarstwa, której początek zaczyna się za-
chęcająco: „transcendentalna kosmologia dwukierunkowej planisubstancji", a ciąg dalszy
wypowiedzi na ten temat sprawia kłopot nawet najbardziej doświadczonemu germaniście.
Cel działań artystów ujmuje Budziński natomiast jedynie jako dostarczenie materiału do
różnorodnych rozpraw krytyków i historyków sztuki, którzy, według niego, dopiero w ten
sposób tworzą prawdziwą sztukę.