404
In Memoriam
ponad to wiele haseł do Encyklopedii Warszawy
oraz Encyklopedii Powszechnej PWN.
Najważniejszym osiągnięciem Izydora Grzeluka
i podsumowaniem Jego pracy zawodowej było opra-
cowanie „Słownika Terminologicznego Mebli"
(ODZ 1998, PWN 2000), pierwszego tego rodzaju
opracowania w języku polskim, w którym w pełni
wykorzystał swoją szeroką i ugruntowaną wiedzę.
Nadał mu praktyczną formę, uporządkował wiele
dotychczas używanych terminów, sprecyzował ich
zakres znaczeniowy i zdefiniował. Do zasług Pana
Izydora zaliczyć należy próbę kodyfikacji wielu po-
jęć i wprowadzenie nowych. Hasła w nim zawarte
wykraczają poza krótkie, ogólnikowe sformułowa-
nia, nakreślone są w ujęciu historycznym, wzboga-
cone o nazewnictwo staropolskie i obce.
Poza pracą zawodową, objawiał różnorodne ta-
lenty i zainteresowania. Przez wiele lat Jego wielką
pasją był teatr, szczególnie ten zaangażowany, poru-
szający ważne i aktualne tematy dla młodego poko-
lenia i kraju. To zadecydowało, że ze Studenckim
Teatrem Satyryków związał się od drugiego spektaklu
i brał udział w jego działalności do ostatniego przed-
stawienia w 1975 r. STS w dużej mierze ukształto-
wałjego poglądy i charakter, a zawarte w nim liczne
przyjaźnie przetrwały sam teatr.
Izydor również rysował, często satyry, odzwier-
ciedlające jego stosunek do otoczenia, fotografował,
i przede wszystkim malował. Twórczość podczas
trwania stanu wojennego była antidotum na ówcze-
sną rzeczywistość. Malarstwo ze szczególnym
upodobaniem uprawiał po przejściu na emeryturę.
Prywatnie był człowiekiem pryncypialnym, bez-
kompromisowym, często nie pozbawionym uporu,
jednak uczciwym, bezinteresownym oraz bardzo po-
mocnym i oddanym nie tylko szerokiej grupie przy-
jaciół. Wspomagał w różny sposób osoby
potrzebujące pomocy, m.in. opiekował się dobro-
czyńcą MNW — p. Bronisławem Krystallem, a po
jego śmierci również grobem.
Od 1980 r. należał do NSZZ Solidarność, a w latach
1993-1998 brał udział w pracach w sekcji socjalnej.
Izydor Grzeluk należał do pokolenia, które samo
o sobie mówiło, że mu „nie było wszystko jedno".
Stefan Mieleszkiewicz
* * *
Jesienią 2004 roku zmarł Izydor Grzeluk. Mógł
jeszcze żyć lecz niechęć do rozczulania się nad
sobą i bagatelizowanie własnych przewlekłych
dolegliwości sercowych zemściły się nagle. Odszedł
człowiek, którego znałem całe zawodowe życie i
przyjaciel, z którym codzienne kontakty wnosiły do
godzin muzealnych ciepło i familijną zażyłość, jak-
że często równoważące chwile napięć i konfliktów,
których nie brak w każdej kształtowanej różnorodny-
mi interesami, ludzkiej społeczności. Krótkie rozmo-
wy przy porannej kawie przywracały mi często
właściwy dystans i potrzebną równowagę. Izydor nie
troszczył się o siebie lecz wzruszał ciepłą troską o in-
nych. O przyjaciół, o znajomych, ludzi w potrzebie.
Znajdował dziesiątki sposobów na wyrażenie swego
przejęcia się, zamanifestowania przyjaźni. Nie znam
(nie znałem) drugiego takiego, kto by umiał dostar-
czyć tylu drobnych, zaskakujących formą i tempera-
turą oznak bliskości, pamięci, sympatii. Przybierały
one często wyszukaną lub dowcipną formę rysunku,
fotografii, kolażu. Przejawiał się w nich tempera-
ment i rysunkowe zdolności. Izydor zacierał granice
między domem a pracą. Między tym co za pieniądze
a tym co za darmo, lub niemal za darmo, z czystej
potrzeby serca i umysłu. Potrzeba wewnętrznego au-
tentyzmu powodowała, że musiał traktować na serio
to co było dla niego najistotniejsze. I przyjaźń i pra-
cę zawodową. W tej drugiej odzyskiwał surowość
i krytycyzm. Troska o zabytkowe meble, ich stan za-
chowania, sposób konserwacji czy warunki przecho-
wywania to były sprawy naprawdę najważniejsze.
Gdy pojawiało się coś co jego zdaniem zagrażało
zabytkom, którymi się opiekował, zaperzał się, eks-
cytował, nie liczył się ze słowami ani stanowiskiem.
Kilka dziesiątków lat aktywnej pracy muzealnej,
w tym wiele na stanowisku kustosza Działu Mebli,
In Memoriam
ponad to wiele haseł do Encyklopedii Warszawy
oraz Encyklopedii Powszechnej PWN.
Najważniejszym osiągnięciem Izydora Grzeluka
i podsumowaniem Jego pracy zawodowej było opra-
cowanie „Słownika Terminologicznego Mebli"
(ODZ 1998, PWN 2000), pierwszego tego rodzaju
opracowania w języku polskim, w którym w pełni
wykorzystał swoją szeroką i ugruntowaną wiedzę.
Nadał mu praktyczną formę, uporządkował wiele
dotychczas używanych terminów, sprecyzował ich
zakres znaczeniowy i zdefiniował. Do zasług Pana
Izydora zaliczyć należy próbę kodyfikacji wielu po-
jęć i wprowadzenie nowych. Hasła w nim zawarte
wykraczają poza krótkie, ogólnikowe sformułowa-
nia, nakreślone są w ujęciu historycznym, wzboga-
cone o nazewnictwo staropolskie i obce.
Poza pracą zawodową, objawiał różnorodne ta-
lenty i zainteresowania. Przez wiele lat Jego wielką
pasją był teatr, szczególnie ten zaangażowany, poru-
szający ważne i aktualne tematy dla młodego poko-
lenia i kraju. To zadecydowało, że ze Studenckim
Teatrem Satyryków związał się od drugiego spektaklu
i brał udział w jego działalności do ostatniego przed-
stawienia w 1975 r. STS w dużej mierze ukształto-
wałjego poglądy i charakter, a zawarte w nim liczne
przyjaźnie przetrwały sam teatr.
Izydor również rysował, często satyry, odzwier-
ciedlające jego stosunek do otoczenia, fotografował,
i przede wszystkim malował. Twórczość podczas
trwania stanu wojennego była antidotum na ówcze-
sną rzeczywistość. Malarstwo ze szczególnym
upodobaniem uprawiał po przejściu na emeryturę.
Prywatnie był człowiekiem pryncypialnym, bez-
kompromisowym, często nie pozbawionym uporu,
jednak uczciwym, bezinteresownym oraz bardzo po-
mocnym i oddanym nie tylko szerokiej grupie przy-
jaciół. Wspomagał w różny sposób osoby
potrzebujące pomocy, m.in. opiekował się dobro-
czyńcą MNW — p. Bronisławem Krystallem, a po
jego śmierci również grobem.
Od 1980 r. należał do NSZZ Solidarność, a w latach
1993-1998 brał udział w pracach w sekcji socjalnej.
Izydor Grzeluk należał do pokolenia, które samo
o sobie mówiło, że mu „nie było wszystko jedno".
Stefan Mieleszkiewicz
* * *
Jesienią 2004 roku zmarł Izydor Grzeluk. Mógł
jeszcze żyć lecz niechęć do rozczulania się nad
sobą i bagatelizowanie własnych przewlekłych
dolegliwości sercowych zemściły się nagle. Odszedł
człowiek, którego znałem całe zawodowe życie i
przyjaciel, z którym codzienne kontakty wnosiły do
godzin muzealnych ciepło i familijną zażyłość, jak-
że często równoważące chwile napięć i konfliktów,
których nie brak w każdej kształtowanej różnorodny-
mi interesami, ludzkiej społeczności. Krótkie rozmo-
wy przy porannej kawie przywracały mi często
właściwy dystans i potrzebną równowagę. Izydor nie
troszczył się o siebie lecz wzruszał ciepłą troską o in-
nych. O przyjaciół, o znajomych, ludzi w potrzebie.
Znajdował dziesiątki sposobów na wyrażenie swego
przejęcia się, zamanifestowania przyjaźni. Nie znam
(nie znałem) drugiego takiego, kto by umiał dostar-
czyć tylu drobnych, zaskakujących formą i tempera-
turą oznak bliskości, pamięci, sympatii. Przybierały
one często wyszukaną lub dowcipną formę rysunku,
fotografii, kolażu. Przejawiał się w nich tempera-
ment i rysunkowe zdolności. Izydor zacierał granice
między domem a pracą. Między tym co za pieniądze
a tym co za darmo, lub niemal za darmo, z czystej
potrzeby serca i umysłu. Potrzeba wewnętrznego au-
tentyzmu powodowała, że musiał traktować na serio
to co było dla niego najistotniejsze. I przyjaźń i pra-
cę zawodową. W tej drugiej odzyskiwał surowość
i krytycyzm. Troska o zabytkowe meble, ich stan za-
chowania, sposób konserwacji czy warunki przecho-
wywania to były sprawy naprawdę najważniejsze.
Gdy pojawiało się coś co jego zdaniem zagrażało
zabytkom, którymi się opiekował, zaperzał się, eks-
cytował, nie liczył się ze słowami ani stanowiskiem.
Kilka dziesiątków lat aktywnej pracy muzealnej,
w tym wiele na stanowisku kustosza Działu Mebli,