In Memoriam
399
daleka krewna i zarazem współpracowniczka przy
wielu naukowo-kulturalnych projektach - Karolina
Lanckorońska. Z punktu widzenia tych, którzy znali
Go bliżej, na zawsze w pamięci pozostanie jeszcze
wspomnienie życzliwości i zainteresowania, jakim
Andrzej Ciechanowiecki obdarzał (i zarazem ujmo-
wał) swoich rozmówców. Przy tym w stosunku do
młodego i początkującego badacza (takiego, jak pi-
szący te słowa), Zmarły okazywał wyrozumiały, ale
uczciwy krytycyzm, a jednocześnie otwartość na
kontrargumenty ze strony krytykowanego. Choć nie
był akademikiem w ścisłym tego słowa znaczeniu,
reprezentował te cnoty, które są udziałem prawdzi-
wego akademickiego autorytetu.
***
Na temat szczegółów biografii Andrzeja Ciecha-
nowieckiego powiedziano już wiele chociażby
w publikacjach, które pojawiły się tuż po Jego
śmierci. Kilka lat temu powstała zresztą monografia
działalności Zmarłego jako kolekcjonera, marszan-
da i mecenasa, autorstwa Magdaleny Białonowskiej,
prezentująca obfity materiał faktograficzny i zaopa-
trzona w dość szczegółowy rys biograficzny (nie
mówiąc o pełnej bibliografii publikacji z lat 1957-
2012, wystaw, które współorganizował w latach
1962-1985, jak również darów dla instytucji pol-
skich i zagranicznych)3. Nie chcąc więc powtarzać
powszechnie dostępnych informacji, w niniejszym
wspomnieniu chciałbym skupić się na szczególnie
ważnym, a w moim przekonaniu niedostatecznie
podkreślanym aspekcie działalności Zmarłego jako
mecenasa kultury i sztuki - motywacji płynącej
z Jego społecznego pochodzenia. Arystokratycz-
ność była tą cechą Zmarłego, która raczej z trudem
3 Magdalena BIAŁONOWSKA, Andrzej Stanisław Cie-
chanowiecki: kolekcjoner, marszand i mecenas, Warsza-
wa 2013.
399
daleka krewna i zarazem współpracowniczka przy
wielu naukowo-kulturalnych projektach - Karolina
Lanckorońska. Z punktu widzenia tych, którzy znali
Go bliżej, na zawsze w pamięci pozostanie jeszcze
wspomnienie życzliwości i zainteresowania, jakim
Andrzej Ciechanowiecki obdarzał (i zarazem ujmo-
wał) swoich rozmówców. Przy tym w stosunku do
młodego i początkującego badacza (takiego, jak pi-
szący te słowa), Zmarły okazywał wyrozumiały, ale
uczciwy krytycyzm, a jednocześnie otwartość na
kontrargumenty ze strony krytykowanego. Choć nie
był akademikiem w ścisłym tego słowa znaczeniu,
reprezentował te cnoty, które są udziałem prawdzi-
wego akademickiego autorytetu.
***
Na temat szczegółów biografii Andrzeja Ciecha-
nowieckiego powiedziano już wiele chociażby
w publikacjach, które pojawiły się tuż po Jego
śmierci. Kilka lat temu powstała zresztą monografia
działalności Zmarłego jako kolekcjonera, marszan-
da i mecenasa, autorstwa Magdaleny Białonowskiej,
prezentująca obfity materiał faktograficzny i zaopa-
trzona w dość szczegółowy rys biograficzny (nie
mówiąc o pełnej bibliografii publikacji z lat 1957-
2012, wystaw, które współorganizował w latach
1962-1985, jak również darów dla instytucji pol-
skich i zagranicznych)3. Nie chcąc więc powtarzać
powszechnie dostępnych informacji, w niniejszym
wspomnieniu chciałbym skupić się na szczególnie
ważnym, a w moim przekonaniu niedostatecznie
podkreślanym aspekcie działalności Zmarłego jako
mecenasa kultury i sztuki - motywacji płynącej
z Jego społecznego pochodzenia. Arystokratycz-
ność była tą cechą Zmarłego, która raczej z trudem
3 Magdalena BIAŁONOWSKA, Andrzej Stanisław Cie-
chanowiecki: kolekcjoner, marszand i mecenas, Warsza-
wa 2013.